Osobiście przyjęłam Jezusa jako Pana i Zbawiciela mojego życia!

Mam na imię Marlena i 29 lat. Wychowałam się w domu w którym nie wierzyło się w sakramenty Św oraz posługę księdza – moi rodzice nie posiadają ślubu kościelnego . W szkole podstawowej i średniej byłam osobą, która nie szanowała katechetów: dogryzałam im i maksymalnie przeszkadzałam w prowadzeniu lekcji. W Boga wierzyłam ale po swojemu i na swoich warunkach, kiedy się modliłam Bóg wysłuchiwał moich modlitw, czytałam Biblie i dowolnie ją interpretowałam.

Uwierzyłam, że jestem tak „mocna „ w Bogu, iż nic nie może mi zaszkodzić ,poznałam ludzi którzy pasjonowali się spirytyzmem magią itd. wzięłam udział w seansie spirytystycznym – przecież nic MI nie może się stać – myślałam. Na seansie było strasznie: usłyszałam słowa „Marlena szatan cię kocha” przeraziłam się zostałam uspokojona przez medium ale to chyba było powodem dlaczego parę miesięcy po tym uklękłam i zaczęłam się modlić do diabła. Moi znajomi tak robili i mówili że diabeł wysłuchuje każdą modlitwę więc ja poprosiłam żeby mnie ktoś pokochał – poprosiłam o miłość. Do Boga nie poszłam… w sumie sama nie wiem dlaczego ( w moim domu wszystko się „sypało”…

Po seansie działo się dużo złych, nadprzyrodzonych rzeczy. W niedługim czasie nieszczęśliwie się zakochałam i trwałam w tym ponad 4 lata- nie wierząć że mogę być kochana ze wzajemnością-czym bardzo raniłam tego chłopaka zamiast tego- zaczęłam stosować magię , wciągnęła mnie astrologia, numerologia, tarot wszystkie wróżby: bioenergoterapia, kehuni i wszystko co obiecywało w sobie siłę i pomoc, szczęście do tego potęga podświadomości itp… efekt był taki że popadałam w coraz większą depresje targnęłam się na swoje życie i samobójstwo było nie odłączne w mojej głowie… Po obejrzeniu programu „Ewangelia Jakuba” przestałam wierzyć w Jezusa potem przyszła wiara w reinkarnacje, a we mnie coraz większa rozpacz i beznadzieja . Wielkanoc 2003 miałam w nosie a kiedy się skończyła odczułam pustkę którą sobie wytłumaczyłam że to pustka „po tradycji.”

Pewnej nocy w połowie marca 2004 miałam chyba jakieś załamanie nerwowe. Krzyczałam do Boga- jakiegokolwiek,(Budda, Mahomet Boga jako energie itp. Tylko Jezusa nie brałam pod uwagę bo miałam go za człowieka który żył 2000 lat temu) że jest sadystą skoro pozwala mi istnieć i że sam nie wie co to znaczy ból i takie tam…żądałam żeby pokazał mi kim jest żeby pokazał mi swoją Twarz… i wiecie co Bóg mi odpowiedział i nie był to Budda i nie był to Mahomet i żaden inny bóg słońca też nie bo nie mam boga słońca jest tylko Jeden Bóg w Trzech Osobach odpowiedział mi Jezus Ten którego najmniej się spodziewałam! I to już…

Na drugi dzień „przypadkiem” trafiłam do kina na film „Pasja” zachowywałam się tam wulgarnie ale to właśnie tam Bóg mnie „przekonał” nie potrafię tego opisać, ale przestałam mieć wątpliwości kim jest Jezus uwierzyłam w Niego na nowo w swoim sercu uznałam jego śmierć na krzyżu za mnie. Zrozumiałam, że moje grzechy go krzywdzą a nie On mnie; postanowiłam na Wielkanoc iść do kościoła. Poszłam ale sprawa nie była taka prosta: diabeł zaczął walczyć tzn. zaczęły się przykre doświadczenia widziałam ludzi w kościele i nie tylko z powykrzywianymi twarzami miałam okropne stany lękowe, autobus który jechał po ulicy dla mnie jechał po chodniku- centralnie na mnie. Mówiłam bluźnierstwa których nie chciałam mówić o mało nie wyplułam Komunii Św (po spowiedzi) nie mogłam spać czułam się w nocy jak ofiara psychopaty wrażenie przemocy fizycznej bycia krojonym na żywca i takie itp. Gotując objazd złapałam się na tym że wbijam sobie nóż w brzuch i wiele innych…ale nie będę tego opisywać, bo nie o straszenie chodzi…:)

Znajoma poznała mnie z ministrantem który miał modlitwę o uwolnienie od złego ten zabrał mnie do księdza na spowiedź generalną (z całego życia) i do księdza egzorcysty, który odprawił egzorcyzmy. (byłam u ks. na modlitwie,dwa razy, po drugim jak ręką odjąć żadnych objawów wcześniejszych,ale ogromna radość i szczęście w moim sercu)

Osobiście przyjęłam Jezusa jako Pana i Zbawiciela mojego życia!

W maju mineło 7lat a od 6lat jestem w charyzmatycznej wspólnocie Odnowa w Duchu Świętym .

Wspólnotę, która nie tylko wierzy, ale są to ludzie, kórzy uwierzyli Jezusowi i idą oraz uczą innych jak iść za Jego Słowem. mieć z Nim relację dzięki której człowiek jest szczęśliwy.

Marlena

PS. Od kiedy jestem z Bogiem każdy dzień jest dla mnie ważny, jest darem, z którego potrafię się cieszyć. Zaakceptowałam samą siebie. Swoja osobowość, wygląd. Bóg uwolnił mnie od brania i depresji.Dziś ufam Bogu doświadczyłam jego sakramentów i wierzę w nie. Dzięki modlitwie nie czuje pustki wewnętrznej, czuje się szczęśliwa. Nadal mam czasem problemy, ale teraz wiem ze najważniejsza osoba na która mogę liczyć jest sam Chrystus który wysłuchuje moich próśb, nie tylko tych dotyczących mnie i życia codziennego, ale również tych które można nazwać medycznymi cudami min. została wysłuchana modlitwa o uzdrowienie: z choroby nerek (był planowany przeszczep u dziecka 4 letniego) Uzdrowienie niemowlęcia z choroby która miała być nie wyleczalna, a polegała na tym że miała nie widzieć i nie słyszeć przez całe życie i wiele innych… bo dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.
Spotkałam przyjaciółkę na dobre i na złe.

Wyszłam za mąż za człowieka którego kocham i który mnie bardzo kocha,człowieka o złotym sercu i wielkim poczuciu humoru, przy którym się nie nudzę:) On również ma swoją historie nawrócenia.

Jestem matką trójki dzieci

Bóg zmienił moje myślenie.Nauczył jak to jest być kochną i jak zdrowo kochać.

Co to znaczy prawdziwe spełnienie, samorozwój, a nie światowy wysciłg szczurów.

Studiuję kierunek, który mnie fascynuje. Pedagogikę -resocjalizację. Mam marzenia dotyczące mojego życia zawodowego które powoli się realizują min. przez to dziś jestem trenerem interpersonalnym.

Jestem szczęśliwa dostałam nowe życie! W którym się spełniam, w którym jestem wolna i kochana.

To niesamowite , iż sam Bóg przekonuje mnie o tym jak bardzo wierzy we mnie i , że to dopiero początek tego, co On chce dokonać w moim życiu,tego jak chce okazywać mi każdego dnia swoją miłość i jak pragnie dawać i patrzeć na moje szczęście

Chwała Panu!

 


Nasze intencje modlitewne: