Panie dziękuje Ci za wszystko!

Mam na imię Ines, mam 25lat. Chciałabym się z wszystkimi podzielić tym, jak Bóg się nade mną zlitował i pokazał swoje Miłosierdzie wyciągając do mnie pomocną dłoń. Pochodzę z dobrej rodziny, ale trochę w życiu się zatraciła poprzez to że popełniała ciężkie grzechy. Pewnie nie zawsze byli świadomi tego co robili, ale niestety w ten sposób zaprosili szatana do swego życia.

Przede wszystkim każdemu kto to czyta pragnę uświadomić, że korzystanie z usług takich jak wróżbiarstwo, bioenergoterapia, różnego rodzaju formy okultyzmu (którymi karmione są już nawet dzieci poprzez różnego rodzaju książki, gry itd.) jest grzechem przeciwko drugiemu przykazaniu Bożemu i może doprowadzić do dręczenia demonicznego, a tym samym do wyniszczenie nas i wszystkiego co wokół mamy. Pragnę również zaznaczyć, że skutki naszego życia mogą odczuwać nasze dzieci, wnuki, prawnuki itd. o tym jest napisane również w Piśmie Św.– 

„JA JESTEM PAN BÓG TWÓJ KTÓRY CIĘ WYWIÓDŁ Z ZIEMI EGIPSKIEJ, Z DOMU NIEWOLI.
Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie!
Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań.”(WJ 20)

To w jaki sposób moja rodzina (mam na myśli rodziców, dziadków, pradziadków) postępowała, mogło się przyczynić do tego, że od małego dziecka szatan towarzyszył mi w sposób nadprzyrodzony. Jako dziecko nie rozumiałam do końca co się dzieje, ale czasem było mi naprawdę ciężko. Okres podstawówki i początki gimnazjum był dla mnie okresem głębokiej wiary- codziennie modliłam się, w szkole bardzo często mówiłam na temat Pana Boga, chodziłam do kościoła. W tym okresie odczuwałam silnie działanie złego ducha, może dlatego, że poprzez modlitwę byłam bliżej Pana Boga, ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, że działania te pochodziły od diabła. Myślałam, że te wewnętrzne cierpienia muszą tak po prostu być i tyle. Z czasem wraz z dojrzewaniem się zmieniałam i schodziłam powoli na złą ścieżkę. Szatan pracował nade mną, innymi słowy urabiał mnie, a ja oddawałam się mu nieświadomie i otwierałam furtki do siebie. Taką furtkę otworzyłam pod koniec pierwszej klasy gimnazjum na dwudziestominutowej przerwie poprzedzającej bardzo ważny końcowo roczny sprawdzian z chemii. Ja i koleżanka bardzo bałyśmy się tego sprawdzianu, więc usiadłyśmy pod klasą i zaczęłyśmy się głęboko modlić do Pana Boga aby test się nie odbył. W trakcie modlitwy przyszło mi do głowy, żeby pomodlić się do szatana -tak też zrobiłyśmy. Zadzwonił dzwonek, Pani przyszła i nie potrafiła otworzyć drzwi do sali. Z koleżanką popatrzyłyśmy się na siebie z niedowierzaniem. Nauczycielka poszła po klucz do innej klasy i tam już weszliśmy, ale nagle przez radio węzeł zostało zwołane zebranie dla trójek klasowych. Jako przewodnicząca klasy poszłam na to zebranie a podczas niego okazało się że w męskiej ubikacji jakiś chłopak rozbił pisuar. Zebranie dość długo trwało i pani z chemii przełożyła test na inny dzień. A więc nietrudno zauważyć, że nasze prośby spełniły się i nietrudno zauważyć, że stało się to poprzez działanie zła.

Po tym całym zdarzeniu przypominam sobie, że nastał pozorny spokój wewnętrzny tak jakby wszystkie cierpienia nagle zniknęły, ale jestem teraz już pewna, że to było podchwytliwe działanie szatana. Żyłam sobie dalej w przekonaniu, że to był po prostu zbieg okoliczności. Czym byłam starsza tym bardziej oddalałam się od Pana Boga przestałam chodzić normalnie do Kościoła– bywałam tam czasem, przestałam się modlić, uważałam że Kościół to tylko instytucja, a spowiedź i komunia oraz wszelkie inne sakramenty to tylko bzdura- taka tam tradycja. Ogólnie mówiąc spaczyłam sobie wizerunek Pana Boga, przestałam wierzyć w szatana, a wszystkie nauki które głosił Kościół stawały się dla mnie sprzeczne ze sobą. Tym samym przestałam się spowiadać, uważałam, że przecież mogę się sama przed Panem Bogiem wyspowiadać, ale nigdy tego nie czyniłam. Jak już szłam do spowiedzi albo Komunii z musu, to była ona z mojej strony świętokradzka—-strasznie ciężki grzech. I tak przez wiele lat tkwiłam w ciężkich grzechach, nie tylko w tych które powyżej wymieniłam, ale również w innych. Poprzez życie w tych grzechach, świadomie bądź nie zapraszamy szatana do siebie.

Grzech jest następną furtką którą otworzyłam tak naprawdę na oścież. Jak wyszłam za mąż, stopniowo, nieświadomie pogarszałam mój stan duchowy. W trakcie mojego małżeństwa wiele złych uczynków popełniłam, często krzywdziłam nie tylko męża ale i innych, żyłam w grzechu nieczystym, przyczyniałam się do grzechów innych itd.. Doszłam do takiego stanu, że nie dawałam sobie rady ze sobą, zaczęłam mieć codziennie myśli samobójcze, ataki gniewu niekontrolowanego, nie widziałam w ogóle sensu w życiu choć nie miałam powodu bo przecież z punktu widzenia osób trzecich i teraz mojego miałam super życie– dobrego wierzącego i praktykującego męża, zdrowe dziecko, zero powodów do stresu itd. Z biegiem czasu zaczęłam rozumieć, że dłużej tak nie może być i starałam się pracować nad sobą i powiem że nawet mi to wychodziło. A wychodziło dlatego, ponieważ Pan Bóg mi pomagał ale jeszcze wtedy nie dostrzegałam że to wszystko dzięki Niemu. Przede wszystkim udało mi się skończyć z grzechem nieczystym jakim była masturbacja. Moje życie seksualne z mężem stopniowo odmienialiśmy przestaliśmy się też pobudzać różnymi filmami o treści erotycznej i pornograficznej. Zaczynałam nawet panować nad moimi wybuchami złości, ale nadal moje życie nie miało sensu tylko czym bardziej pracowałam nad sobą tym gorsze cierpienia wewnętrzne odczuwałam.

Około 1,5 roku temu w nocy miałam straszny koszmar. Śniło mi się że przyszedł do mojego domu szatan, w tym czasie gdy się obudziłam, a było to około 3 w nocy nie potrafiłam się ruszyć, byłam sparaliżowana, nie potrafiłam nic powiedzieć tylko czułam obecność kogoś w pokoju a potem w moim ciele, gdy ten stan minął zaczęłam się trząść tak że mój mąż się obudził, opowiedziałam mu wszystko a ten się zaczął modlić i to pomogło. Gdy wstałam rano stwierdziłam że to był tylko głupi sen. Od tego momentu prawie codziennie miewałam koszmary. W snach przychodzili do mnie zmarli szczególnie ofiary jakiegoś mordu. Często miałam sny prorocze np. że trąba powietrzna u mnie w Kochłowicach przeszła tydzień po tym śnie rzeczywiście się tak stało. Opowiadałam te sny często mężowi i ten też zauważył, że one się spełniały, żartował czasem że ja jak wiedźma, że ze mną na stos. Nie braliśmy jednak tego do końca na poważnie po prostu nie wgłębialiśmy się w to.

Z czasem śniło mi się prawie codziennie, że mąż mnie zdradza wtedy sobie pomyślałam skoro tamte sny się spełniały to te też muszą być prawdą. I zaczęło się pogarszać między mną a mężem czasami było naprawdę źle. Mogę powiedzieć jedynie tyle że jakby mój mąż nie był taki jaki jest to pewnie już byśmy ze sobą nie byli. Tak właśnie działa szatan zależy mu tylko na tym żeby nas wszystkich zniszczyć bo nas strasznie nienawidzi. Po jakimś czasie zaczęły się problemy zdrowotne na początku tych problemów było jedynie nienaturalne zmęczenie ale to do takiego stopnia że czasami nie potrafiłam normalnie funkcjonować. Wtedy pomyśleliśmy z mężem że to pewnie dlatego że przeprowadziliśmy do drugiego pokoju i chyba musimy spać na żyle wodnej (wtedy w to wierzyliśmy ponieważ w rodzinie mojego męża jest bioenergoterapeuta i wiele na ten temat mówił) no to poprosiliśmy Bioenergoterapeutę aby określił gdzie te żyły wodne są rozmieszczone i tak też zrobił. Ja wtedy się trochę w duchu śmiałam i do końca nie wierzyłam w to aż do momentu kiedy wujek kazał mi usiąść na krześle i zaczął rękami nie dotykając mnie wyzwalać tą niby swoją „energię” (teraz wiem że ta energia nie jest od nas tylko jest od złego ducha który nam wmawia że my możemy uzdrawiać że w nas tkwi siła. A to nieprawda bo tylko w Panu Bogu jest siła. Więcej na temat bioenergoterapii można znaleźć na stronie: http://www.zywawiara.pl/tagi/art-bioenergoterapia.html , http://www.youtube.com/watch?v=FoeahMonJQQ ) no i rzeczywiście poczułam coś na głowie to było bardzo nieprzyjemne uczucie i trochę się wystraszyłam.

W następnych dniach mój stan fizyczny pogarszał się– zaczęłam mieć straszne problemy z oddychaniem, duszności, ból w klatce piersiowej taki że czasami mnie budził, straszne bóle brzucha, wymioty, no i krwawienie z odbytu. Miałam robione wszystkie możliwe badania, od badań morfologicznych aż do kolonoskopii, gastroskopii, prześwietlenia płuc itd. wszystkie wyniki wyszły prawidłowe lekarze nie wiedzieli co mi jest i na koniec stwierdzili że to może mieć podłoże psychiczne i mam się wybrać do psychiatry. Tak też zamierzałam zrobić. Co do stanu duchowego to też było coraz gorzej parę dni po spotkaniu z bioenergoterapeutą nad ranem przebudziłam się i nagle mnie sparaliżowało dokładnie taki sam stan jak po pierwszym koszmarze tylko taka różnica że nic wcześniej mi się nie śniło i byłam w pełni świadoma. Wtedy nagle usłyszałam męski głos który wołał mnie po imieniu, barwa tego głosu była anielska, ale powodowała straszny niepokój. Gdy to wszystko ustąpiło nie wiedziałam co o tym myśleć wmawiałam sobie że musiałam na chwile zasnąć i wszystko mi się przyśniło. Od tego momentu moje życie na jakiś czas zamieniło się w totalne piekło zaczęły się dziać nadprzyrodzone rzeczy które i mój mąż dostrzegał . To było straszne już nie potrafiłam spać zdarzało mi się że czasami zasnęłam na chwile to w międzyczasie jakiś koszmar mi się śnił i nagle coś mną szarpało i mnie budziło, pies zaczął się dziwnie zachowywać szczególnie w nocy, były takie momenty że nagle się zrywał z legowiska i zaczął uciekać, wył, czasami siedział i w jedno miejsce się patrzył przez długi czas. Zaczęły się stuki puki, czasami nagłe huki słyszeliśmy z mężem jakby coś spadało, widziałam cień przechodzący i wiele innych zjawisk które dziennie się powtarzały. Byłam na skraju wytrzymałości jedyna rzecz która mi przychodziła do głowy to się zabić ale na szczęście był mąż, syn i rodzice. Pewnego razu wyszłam z synem na spacer i załamana weszłam do naszego Sanktuarium uklęknęłam i z płaczem zaczęłam prosić Pana Boga że jeżeli naprawdę istnieje to niech mi pomoże bo ja już dłużej tak nie mogę.

Długo nie musiałam czekać bo za dwa dni pojawiła się osoba która nam a szczególnie mi pomogła– wysłuchując nas i widząc mój stan stwierdziła że wydaje jej się że potrzebuje egzorcysty. Pomogła mi takiego znaleźć i umówiła mnie na spotkanie. Zanim to zrobiła w ten sam dzień poprosiła grupę modlitewną aby się za mnie modliła i chyba rzeczywiście się za mnie modlili bo po pierwsze miałam spokojną noc a po drugie z samego rana nagle przez głowę przeleciało mi całe życie i moje złe uczynki które do tej pory zrobiłam. Wtedy poczułam niesamowitą potrzebę wyspowiadania się, czułam że muszę to zrobić— pragnę zaznaczyć że wcześniej uważałam to za bzdurę i nie wierzyłam w moc sakramentów, teraz wiem że Pan Bóg mnie wzywał do tego abym się wyspowiadała. To było niesamowite. Nagłe oświecenie. 🙂 Po spowiedzi koszmary się skończyły wszelkie dolegliwości fizyczne również no i zaczęłam normalnie sypiać jedynie sporadycznie się zdarzało, że w nocy działo się coś nadprzyrodzonego. Zaczęłam chodzić na modlitwy do egzorcysty i było coraz lepiej. Przede wszystkim wróciłam do Pana Boga jak syn marnotrawny, a On obdarowywał i obdarowuje mnie dziennie swymi łaskami i swą miłością którą odczuwam nawet fizycznie– tego uczucia nie da się opisać i nie da się porównać do niczego co naziemne. To jest coś niesamowitego, skrawek nieba. 

Zły duch po raz pierwszy ujawnił się we mnie na mszy o uzdrowienie ducha i ciała w Częstochowie, lecz zanim to się stało w trakcie Mszy miałam wizję Jezusa Miłosiernego był On ogromny w białej szacie i jego promienie wychodzące z serca obejmowały wszystkich zgromadzonych na tym spotkaniu, tam też uwierzyłam że w Komunii Św jest prawdziwie żywy Pan Jezus, wiele rzeczy zrozumiałam, Pan Bóg po prostu mnie oświecał i nauczał. Podczas modlitwy o uwolnienie nagle przestałam panować nad własnym ciałem i głosem słyszałam jak zły duch wył i jęczał. Wtedy przerażona prosiłam w myślach Pana Boga aby mi pomógł i uwolnił, zaraz potem usłyszałam Matkę Boską która mi powiedziała, że jeszcze nie teraz dziecko moje i że mam się nie lękać. Jak przyjechałam z mężem do domu nie wiedziałam do końca co z tym zrobić różne myśli przechodziły mi przez głowę m.in. że zaczynam być chora psychicznie. Mama martwiąc się o mnie również stwierdziła, że powinnam iść na konsultację do psychiatry. Pojechałam więc poradzić się do Księdza z mojej parafii u którego miałam spowiedź generalną, który mi bardzo pomaga. W trakcie rozmowy Ksiądz zaproponował żebyśmy pomodlili się Koronkę do Miłosierdzia Bożego tak też zrobiliśmy i wtedy powtórzyło się to co w Częstochowie zły duch znów zamanifestował kiedy Ksiądz zakończył Koronkę uspokoiło się ale zaczął się modlić w myślach czego ja nie wiedziałam i wtedy znów się to powtórzyło, kiedy zakończył, ja znów się uspokoiłam i tak trzy razy rozpoczynał modlitwę i ją przerywał wszystko w myślach i za każdym razem tak samo się ze mną działo. To był dla nas dowód na to, że nie zwariowałam bo przecież nie potrafię czytać w myślach. Lecz dla spokoju mamy postanowiłam wybrać się do psychiatry stwierdziłam że obojętnie jaka będzie diagnoza poddaje się woli Bożej. Tam opowiedziałam wszystko, pani doktor wysłuchała mnie, zadała parę pytań i wstępnie postawiła diagnozę, iż nie widzi u mnie żadnej choroby psychicznej. 

Na drugiej mszy na którą pojechaliśmy z mężem i z osobą która mi pomagała i wspiera do teraz, miałam wizję Jezusa który do mnie podszedł, a na klatce miał serce z koroną cierniową zaraz za Nim podeszła Maryja i pobłogosławili mi. Od Tego momentu często widziałam Pana Jezusa właśnie z tym sercem, szczególnie podczas modlitwy. Po jakimś czasie dostałam takie poznanie, że mam iść do Księdza egzorcysty który posługuje w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa i On mi pomoże przez to przejść. Długo nie zważałam na to i odkładałam to. Nawet była taka sytuacja, że Ksiądz u którego miałam spowiedź generalną chciał mi załatwić spotkanie z owym Egzorcystą, ale ja twierdziłam że chodzę już do jednego więc się Jego będę trzymać bo myślałam, że to nie będzie w porządku w stosunku do tego do którego już chodziłam. Ale tak Pan Bóg poukładał, że na jednej modlitwie na której był odprawiany egzorcyzm Ojciec stwierdził, że potrzebowałabym częstszej modlitwy i mam iść do jeszcze innego egzorcysty bo On nie jest w stanie spotykać się częściej niż raz na miesiąc i wtedy polecił mi właśnie tego Księdza o którym miałam poznanie. Jak zadzwoniłam do Niego i umówiłam się na spotkanie tak przestałam widzieć już Pana Jezusa w takiej postaci. Podobne poznanie miałam co do kierownika duszy- Duch Św. dał mi poznać kto ma być moim stałym spowiednikiem i u niego się spowiadam co dwa tygodnie. Od tamtych chwil wiele się wydarzyło codziennie widziałam i widzę działanie Pana Boga- to jest niesamowite. Czasami siadam sobie i mówię ze zdumieniem Panie Boże Ty naprawdę istniejesz. 

Jeszcze moje ciało nie jest wolne od złego ducha ale jest coraz lepiej już potrafię się modlić, spokojnie uczestniczyć we Mszach Św., spokojnie czytać Pismo Św. bo wcześniej były wielkie problemy z tym. W tej drodze pomaga i towarzyszy mi cała rodzina, która również się nawraca i zbliża się do Pana Boga. Niesamowite owoce są tego wszystkiego. Relacje z mężem są cudowne, ja jestem spokojna już nie pamiętam kiedy wybuchłam. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jestem szczęśliwa, wreszcie moje życie nabrało sensu, a to takiego, że wraz z moimi bliskimi staramy się dążyć do życia wiecznego, dążyć do świętości. Pan Bóg codziennie uczy mnie prawdy, pracuje nade mną, powoduje że zaczynam dojrzewać duchowo, ćwiczy mnie poprzez cierpienia i chwile uniesienia. Teraz wiem, że jeżeli uwolnił by mnie od razu to by wiele rzeczy się nie wydarzyło i wiem że jeszcze ich wiele musi się wydarzyć.

Mój mąż, rodzice, moja rodzina, Egzorcyści do których chodzę, Spowiednik oraz Ksiądz z mojej parafii bardzo mi pomagają, są to niesamowici ludzie. Za nich i za wszystkich których spotykam na mojej drodze Panu Bogu bardzo dziękuję.

Panie dziękuje Ci za wszystko. Za to, że towarzyszysz mi cały czas. Za to, że jesteś tak miłosierny. Kocham Cię.

 

 


Nasze intencje modlitewne: