Drogi otwarcia na złe duchy

NADZIEJE FAŁSZYWYCH PROROKÓW, CZYLI ZWODNICZOŚĆ „POZYTYWNEGO MYŚLENIA”

Prawa Boże naruszone w Raju to kosmiczna katastrofa, której skutki należy odwracać w procesie powszechnego nawrócenia. Tymczasem problem winy zsubiektywizowany przez racjonalistyczną psychologię został także ipso facto przez nią rozgrzeszony. Idąc śladem impertynencji Junga (której często nie dostrzega Anzelm Grün), człowiek chce uczynić z chrześcijaństwa religię taką samą jak inne; ekran pomiędzy człowiekiem a Bogiem, psychologiczną fantasmagorię, w której wielbi swoje własne odbicie.

Wtedy nie ma już grzechów, ale tylko choroby czy słabości: okoliczności łagodzące, łaszące się zarówno w jednostkowej historii życia rodzinnych scenariuszy, jak i w oddziaływaniu społecznym na chorych i słabych ludzi. Cnoty stają się wadami a wady cnotami. Pokora słabością, a pycha wyrazem cnotliwej zaradności i życiowej mocy. Posłuszeństwo Bogu wyrazem głupoty, a idolatria przejawem odwagi i intelektualnej dojrzałości. Automatyczna skłonność do gwałcenia Dziesięciorga Przykazań odczytywana była jako konsekwencja w działaniu człowieka sukcesu. „Będziecie jako bogowie” to szczyt sukcesu i doskonała postawa dla pomnażania sukcesu.

Według ideologów „pozytywnego myślenia” jak Dale Carnegie, Joseph Murphy, Louise Hay czy Jose Silva, prawdą staje się coś, “dzięki czemu czujemy się lepiej, co wyraża się to w kluczowej tezie: “jeśli myślimy pozytywnie, spotykają nas same dobre rzeczy” (J. Silva) W takim ujęciu to, co „pozytywne”, jest dobre, a „negatywne” jest złe. Proponuje się tu więc wartości egoistyczne, zgodne z „zasadą przyjemności” (Z. Freud), stawiane przez wielkie religie i filozofie na drugorzędnym miejscu, a nawet traktowane przez nie jako antywartości lub grzech, sprzeciwiające się prawdziwej duchowości.

Dlatego też słusznie zauważył kiedyś Martin Buber, iż sukces nie jest z żadnym imion Boga. Jeszcze trafniej dookreśla to Denis de Rougement, mając niejasne przeczucie, „że zbyt szybko osiągnięty sukces musi opierać się na czymś w rodzaju transakcji zawartej z Księciem Tego Świata, w której ceną jest nasza wolność. I dlatego właśnie moralność sukcesu, która już od stulecia jest prawdziwą moralnością Amerykanów, zawsze wydawała mi się diabelska. Zewnętrzne cechy tej moralności łatwo mogą nas zmylić: optymizm i kordialność, wiara we własne siły, szczery i świadczący o pewności siebie uścisk dłoni i ten szeroki, otwarty uśmiech, ukazujący lśniące uzębienie! Czemuż ten dobry humor i zamiłowanie do lepszego życia miałyby być diabelskie? Demony to naziści, ubrani na czarno, z zaciśniętymi zębami, źle odżywieni, siejący śmierć. No cóż, wy chcecie podbić świat za pomocą dolarów, a źli naziści chcą tego dokonać za pomocą dział. Uważacie, że lepszy jest pierwszy sposób jako bardziej higieniczny. Może to i prawda. Ale wątpię, aby był on mniej niebezpieczny dla waszych dusz (…).Trzeba tylko przypomnieć, że największym sukcesem w całej Historii była poniżająca śmierć Chrystusa na Krzyżu. Ta historia zerwała Pakt pomiędzy Diabłem a ludzkością. I ta Krew odkupiła duszę świata, którą sprzedaliśmy za trochę przyjemności”

Modne są dziś koncepcje, które traktują optymistycznie kosmos, energie kosmiczne czy tzw. ludzki potencjał. Osłabiają jednak personalistyczny wymiar człowieka. W tym jego wolność, zdolność do miłości i wierności, powagę zła. Takiej mentalności bardziej odpowiada gnostycka Ewangelia Judasza – propagowana dziś przez Gazetę Wyborczą być może jako kolejny symbol „Kościoła otwartego”- niż kanoniczne Ewangelie, które jednoznacznie piętnują jego zdradę, podkreślając także jej tragiczne konsekwencje.

W rzeczywistości zło znajduje się gdzieś w samym centrum kosmosu lub przynajmniej na jego obrzeżach, co ma szczególne znaczenie dla wszelkiej diagnostyki okultyzmu, spirytyzmu, magii, parapsychologii, psychotroniki czy wszelkiego poszukiwania „odmiennych stanów świadomości”, „rozszerzonej świadomości”, „kosmicznej świadomości”, „relaksu”, „hipnozy”, „projekcji astralnych” czy innych naturalistycznych ekstaz. Moce i Potęgi działające w kosmosie (por. Ef 6) osłabiają wszelki naiwny optymizm ontologiczny i poznawczy czcicieli energii kosmicznych (antropozofia, bioenergoterapia, homeopatia) czy „żywiołów tego świata” (Ga 4, 1-11;Kol 2, 8-23). Słynne medium i podróżnik astralny R. Monroe, w czasie swoich „projekcji astralnych” (tzw. „podróży poza ciałem”) spotykał złe duchy, podobnie jak wielu spirytystów, co oznacza, że zły duch nie umie się do końca ukryć, jeśli wchodzi się na jego teren. Widać to także na przykładzie doświadczeń z UFO, gdzie trudno złym duchom ukryć swą pełną przemocy naturę, co wyraża się w tzw. uprowadzeniach, które mogą być formą opętania demonicznego.

NIEBEZPIECZEŃSTWO „OTWARTYCH WRÓT”, CZYLI CO SPRZYJA OPĘTANIU DIABELSKIEMU

W takim kontekście otwarty umysł nie może oznacza pasywnego umysłu, do czego zachęcają spirytyści, bioenergoterapeci, psychotronicy czy poszukujący stanu alfa. Pasywny umysł jest bowiem narzędziem diabła – ostrzegali Ojcowie Kościoła i mistycy. Należy rozpracować istotę owej pasywności, która powoduje otwarcie wrót świadomości czy zniszczenie granic osobowości (ustanowionych przez Boga) a w następstwie integralności osoby (stworzonej przez Boga dla zbawienia). Zniszczenie wszelkich granic osobowości otwierających na opętanie, dokonuje się początkowo poprzez przedefiniowanie systemu wartości, poprzez eliminację Sumienia, które ocenia dobro i zło, wierność Bogu lub Jego zdradę, czyli grzech. Dokonuje się to także w koncepcjach „psychologicznych” , zupełnie podobnie jak i w sektach okultystycznych: poprzez zamianę „Sumienia” na „Jaźń” (C.G. Jung) czy też „świadomości moralnej” na „świadomość psychologiczną” (Metoda Silvy) .

„Otwarcie wrót” osobowości pozwala na kierowanie się tzw. nieświadomością, która ex definitione może oznaczać detronizację Rozumu, co jest problemem i filozoficznym i teologicznym (por. encyklika papieska Fides et ratio). Pozwala to na swoiste królowanie psychologii jako antyrozumu (E. Gellner) lub okultyzmu jako tzw. transracjonalizmu (jak to określa J. Prokopiuk mówiąc o epistemologii R. Steinera, twórcy antropozofii). Eliminacja tych antropologicznych fundamentów (Rozum i Wola) umożliwia nadużywanie rozmaitych przedefiniowań znaczeniowych (semantycznych), polegających na dowolnym, wymyślonym, błędnym nazywaniu rozmaitych doświadczeń duchowych w sposób inny niż określała to już tradycja chrześcijańska (psedonaukowa nowomowa). Jest to tym bardzie niebezpieczne, że – jak sugeruje ks. M. Martin – opętanie nie jest sytuacją statyczną, ale rozwijającym się procesem, „który oddziaływuje na dwie zdolności naszego umysłu: rozum, poprzez który zdobywamy i analizujemy wiedzę oraz na wolę, która decyduje o wykorzystaniu tej wiedzy”.

Aby przygotować stan opętania potrzebne jest swoiste rozmontowanie Rozumu (Sumienia) i Woli, co można określić jako „pełną aspiracji próżnię”. „Próżnię – ze względu na brak jasno określonych i akceptowanych w ludzkich kategoriach koncepcji rozumowych. Pełną aspiracji – ze względu na odpowiedni brak jasno określonego i akceptowanego w ludzkich kategoriach ukierunkowania woli”. Służą temu zarówno pewne „instrumenty” istniejące poza człowiekiem (plansza do wywoływania duchów czy seanse spirytystyczne) jak też pewne „postawy” (jak Transcendentalna Medytacja czy metoda Enneagram). W przypadku tablicy ouija, seansów spirytystycznych, technik Transcendentalnej Medytacji czy metody Enneagramu (krytykowanej także przez M. Pacwę SJ jako metody okultystycznej) osoby praktykujące „muszą nastawić się na perspektywę otwarcia i zaakceptowania w swym pragnieniu wszystkiego, co może się zdarzyć”.

Wyłączony jest więc krytycyzm zarówno logicznej metodologii jak i merytorycznej wiedzy o obiektywnych prawach np. teologicznych i objawionych przez Boga. Tak powinno być w przypadku chrześcijańskiej modlitwy, opartej o obiektywne teksty Objawienia i weryfikującej się w tym Objawieniu jak w lustrze (taka jest definicja medytacji chrześcijańskiej w ujęciu św. Ignacego Loyoli). Tak wypaczony Rozum „ma być otwarty na wszystkie koncepcje i sugestie. Gdy i wola uczestnika zostaje dostosowana do tych koncepcji i zgodnie z nimi funkcjonuje, wówczas krąg predyspozycji zamyka się”. W świetle opętania „rozum i wola otwierają się dokładnie w ten sposób”.

Opisany przez M. Martina przypadek Carla V., adepta parapsychologii, który przez 10 lat eksperymentował z różnymi szczeblami odmiennych stanów świadomości, potwierdza te prawidłowości. Opętany Carl patrząc z perspektywy na swoje doświadczenia twierdzi, że o ile jego wyniesienia były zjawiskiem ściśle psychicznym, to sam ich rdzeń był progiem do opętania go przez diabła. Demontaż Woli widać na przykładzie Drzwi percepcji A. Huxley’a, książki wydanej w 1954 roku, która rozpoczęła parapsychologiczny boom, a którego psychodeliczne doświadczenia niszczące wolę skrytykował znany badacz parapsychologii, C. Wilson, już w swojej wczesnej pracy pt. Outsider.

To, co ważne dla Rozumu-Sumienia, czyli odniesienia światopoglądowe dotyczące Boga (teologia), człowieka (antropologia) i świata (kosmologia), zostają wcześniej kłamliwe, a czasami przewrotnie lub naiwnie przedefiniowane (C.G. Jung, A. Grün).

Należy dodać jeszcze ściśle związaną z tymi trzema wymiarami demonologię, która przedefiniowana psychologicznie lub wyeliminowana przez racjonalistyczny sceptycyzm, przestaje być dla człowieka źródłem obiektywnych informacji. Te informacje służą jako baza dla subiektywno-obiektywnego rozeznania duchów, co jest nawet pewnym nakazem dla chrześcijanina, a w pewnych przypadkach bardzo rozwiniętym charyzmatem o charakterze nadprzyrodzonym.