„Aniołowie i demony”

90. Odgłosy i krzyki diabłów

Kiedy diabły dręczą świętą osobę, nie robią tego w ciszy. Głośne hałasy, jęki, krzyki i wycia stosowane są w celu przestraszenia świętego, skrócenia jego praktyk pokutnych albo ograniczenia dobrych uczynków, które czyni dla Kościoła. Częstokroć diabły powodowały hałaśliwe zamieszanie, aby odciągnąć świętych od ich modlitw albo wywołać ich gniew, w którym dusza jest im zabierana i oddala się od zbawienia w niebie. Tak się działo w czasie życia św. Antoniego Wielkiego (251–356), jednego z pierwszych świętych, o którym wiadomo, iż był w ten sposób niepokojony. Te dźwięki były słyszalne nie tylko, gdy pustelnik pogrążony był w samotnej modlitwie, ale również wtedy, kiedy goście odwiedzili go na suchych wzgórzach Kolsim. Niewielu opuściło to miejsce nie usłyszawszy zgiełku przerażających dźwięków, takich, jak odgłosy koni i broni czy, jak niektórzy to opisali, miasta oblężonego przez wrogie armie. Święty pustelnik cierpiał nie tylko od tych hałasów, lecz także od fizycznych ataków demonów, które są wspomniane w innym miejscu (zobacz rozdz. 89).

W ustanawianiu podstaw zakonnego życia św. Antoniemu pomagał św. Pachomiusz (292–348), który jako pierwszy spisał jego zasady. O św. Pachomiuszu mówi się, iż demony wydawały się być skłonne zniszczyć całkowicie jego celę, sądząc po odgłosach, jakie wydawały. Innymi razy podkładały ogień pod jego matę, podobnie jak pod łóżko świętego Proboszcza z Ars.

Inny wczesny pustelnik, św. Hilarion (zm. 372), zaczynając swoje modlitwy zawsze słyszał wokół siebie szczekanie niewidzialnych psów, ryki byków, syk węży i inne dziwne i przerażające odgłosy. Mówi się, że opętani krzyczeli z bólu, gdy się zbliżał a cuda towarzyszyły mu gdziekolwiek się pojawił.

Krzyki i głośne wycie były narzędziem używanym przez diabła, aby rozproszyć uwagę św. Ryty z Cascii (1386 – 1457), kiedy pogrążona była w modlitwie i medytacji. Zdarzyło się raz, że kobieta od wielu lat opętana przez diabła została przyprowadzona do św. Ryty. Ulitowawszy się nad kobietą, która była męczona i okrutnie maltretowana przez demony, święta wzniosła oczy ku niebu i zaczęła się modlić. Potem robiąc Znak Krzyża na głowie kobiety, św. Ryta natychmiast wyzwoliła ofiarę. Podobno diabeł opuszczając tę biedną kobietę, wydawał straszne jęki i przeraźliwe krzyki.

Św. Teresa z Avila (1515 – 1582), która miała wiele spotkań z diabłem, opowiada, iż niejeden raz jej siostry słyszały dźwięk mocnych uderzeń i głosy. Dowiadujemy się również, że diabły, które zawzięcie atakowały bł. Annę Marię Taigi (1769 – 1837), wyły jak dzikie bestie, stukając przy tym w okna i drzwi i przewracając meble. Bł. Maria Fortunata Viti (1827–1922) słyszała jak diabeł lży ją przy różnych okazjach. Kiedy jej cierpliwość i spokój zwyciężały go, słyszała zgrzytanie zębów i okropny, potworny pomruk.

Jedna z nowicjuszek św. Marii Magdaleny Pazzi (1566 – 1607) zapisała to, czego święta doświadczyła w godzinach nocnych, kiedy próbowała zasnąć. „Często w nocy słyszałyśmy jak ktoś krąży po dormitorium okropnie hałasując, otwiera i zamyka okna, szczególnie to, które było w pobliżu łóżka Matki Mistrzyni [św. Marii Magdaleny]… I słyszałyśmy, jak ktoś wokół jej łóżka czyni straszny łoskot i uderza w materac. Ale ona powiedziała, żebyśmy się nie bały, bo chociaż był to diabeł, który ją prześladował, nam jednak nie mógł zrobić krzywdy. Od tej pory nie bałyśmy się, zwłaszcza że była z nami”.

Innym razem, kiedy św. Maria Magdalena mówiła przez sen, jedna z nowicjuszek podeszła do niej i usłyszała jak mówi o „chęci nauczenia moich duszyczek kochania Miłości”. Diabeł także to słyszał i okazał swoją obecność otwierając z wielkim hukiem najbliższe okno. Zaczął gwałtownie potrząsać łóżkiem i potem, jak mówi nowicjuszka, „zostałam tak silnie uderzona w ramię, że miałam po tym ślad przez kilka dni”. Święta jednakże, na skutek wstrząsów, obudziła się i powtórzyła dziewczynie, aby się nie bała, mówiąc: „To jest diabeł, który trzęsie się z zawiści. On nienawidzi mnie tak mocno, że gdyby mógł, to rozszarpałby mnie na kawałki, bo nie chce, abym pomagała bliźnim”.

Diabelskie złośliwości i działania czynione św. Pawłowi od Krzyża (1694 – 1775) przybierały różne formy. Założyciel zakonu pasjonistów wydawał się być szczególnie znienawidzony przez demony, które wpadały w szał i wyładowywały swoją wściekłość na jego osobie, tak aby nie mógł zaznać spokoju. Według jednego z zakonników: „Gdy sługa Boży chciał udać się na spoczynek, zwłaszcza podczas misji, pokój wypełniał się diabłami, które budziły go, strasząc swoim sykiem i innymi okropnymi hałasami, jak gdyby wystrzeliło kilka dział”.

Św. Antoni Maria Claret (1807–1870), znany ze swej elokwencji, cudów i duchowych darów, prowadził raz misje na Wyspach Kanaryjskich w kościele, który przepełniony był wiernymi przyciągniętymi reputacją jego świętości. Nagle ogólny spokój został przerwany, kiedy dało się słyszeć głosy spod ziemi. Po nich odezwały się jęki i wycia jakby dochodzące z pola śmiertelnej bitwy. Opuściwszy ambonę święty powiedział opanowanym głosem: „To nic. Zachowajcie spokój”. Gdy wszedł na ambonę i rozpoczął kazanie, diabły, zawsze posłuszne jego rozkazom, nie odezwały się. Ludzie osobiście czuli się pobłogosławieni możliwością przebywania tak blisko świętego, który w tak skromny sposób ukazał swoją władzę nad wrogiem.

Wiele razy w nocy brzęki łańcuchów ostrzegały bł. Andrzeja, znanego pod świeckim imieniem Alfreda Bessette (1845 – 1937), przed zbliżającymi się demonami. Ten święty brat, który wsławił się jako budowniczy świątyni Św. Józefa w Montrealu w Kanadzie, często mawiał, że nie boi się diabłów i że „nie jeden raz je pokonał walcząc z nimi bark w bark”. Często, gdy wracał z wizyt u umierających, słychać było dziwne dźwięki, zwłaszcza pewnej nocy, kiedy jeden z jego przyjaciół spał w pokoju obok. Przyjaciel powiedział, że został „obudzony przez ogłuszający tumult, podobny do grzechotania łańcuchów i tupotu nóg po podłodze”. Innym razem, gdy brat wrócił z czuwania, usłyszał okropny hałas z refektarza: wydawało się, że filiżanki, spodki i szklanki są tłuczone o podłogę, ale po sprawdzeniu okazało się, że wszystko jest w porządku. Diabeł zdawał się być zawsze doprowadzony do wściekłości uczynkami miłosierdzia spełnianymi przez tego świętego brata.

Oprócz przerażających odgłosów i wrzawy, które dręczyły bł. Marię Fortunatę Viti (1827–1922), benedyktyńską siostrę świecką, słyszała ona również, jak diabeł do niej mówi, wyzywa ją od głupców, osłów i tym podobnych. Błogosławiona zwierzyła się kiedyś jednej z sióstr: „Okropny potwór dręczy mnie w dzień i w nocy; nieustannie stosuje wobec mnie wszelkie rodzaje szyderstw i drwin, i maltretuje mnie, aby wywołać moje zniecierpliwienie; ale ja bronię się wzywając Trójcę Przenajświętszą”. Spowiednik i duchowy przewodnik wspólnoty, prałat Giovanni Pasqualitti, pisał: „Ze łzami w oczach siostra Fortunata opowiedziała mi, jak diabeł zwracał się do niej w najbardziej podłych i wstrętnych słowach. Nie mogła go zobaczyć, ale mogła słyszeć jego głos. Stale odczuwała, jak rozkazywał innym diabłom bić ją i dręczyć na wszelkie możliwe sposoby. Ale nie rozpaczała”. Te zniewagi stawały się coraz częstsze, bardziej intensywne i wulgarniejsze, kiedy błogosławiona zbliżała się do końca swego życia. Wiele z tych niepokojących zdarzeń było najwyraźniej słyszanych jedynie przez samą świątobliwą siostrę, gdyż wiemy, że siostry, z którymi mieszkała, rzadko były świadome tych okropnych zmagań inicjowanych przez Złego, który był zwyciężany przez jej pokorę i posłuszeństwo okazywane jej duchowemu przewodnikowi.

Diabeł próbował ingerować w apostolat Teresy Heleny Higginson (1844 – 1905) atakując ją fizycznie oraz powiadamiając o swojej obecności przez stukanie i różne dźwięki, które były słyszane przez jej przerażone towarzyszki. Jedna z nich, Katarzyna Catterall, napisała:

Pewnej nocy usłyszałam okropny hałas zza ściany pokoju panny Higginson, znajdującego się najbliżej półpiętra, który brzmiał jak grzmot pioruna i wydawało się, że mógłby rozwalić ścianę. Potem dobiegło głośne stukanie, jakby meble były rozbijane w drzazgi o podłogę w jednym rogu jej pokoju. Byłyśmy wszystkie tak przestraszone, że głośno zawołałam pannę Higginson i po chwili przyszła do nas, wyglądając przy tym na głęboko zmartwioną. Powiedziała nam, abyśmy się nie bały, że to, co nas przestraszyło, było sprawką diabła, że powiedział jej, iż chciał, abyśmy wiedziały, że tam był, ale ona nie uważała, iż powinnyśmy go były usłyszeć.

Katarzyna Catterall kontynuuje wyjaśniając, że innej nocy, gdy w przylegającym pokoju odmawiała swoje wieczorne modlitwy:

Wyraźnie usłyszałam ciosy zadawane z dużą siłą, trafiające w pannę Higginson, najpierw w jeden policzek, potem w drugi. Przysłuchiwałam się przez kilka sekund, gdy ktoś kilkakrotnie uderzył jej głową w podłogę jej pokoju… Potem [słychać było] najbardziej przerażające i przeszywające krzyki i odgłosy ciągnięcia kogoś przez pokój w kierunku drzwi, walki i szamotaniny, a także odgłosy jakby ktoś usiłował się wydostać, a krzyki cały czas trwały i kończyły się diabelskim wyciem. Potem wszystko zdało się uciszyć i uspokoić.

Innym razem w spokojną noc coś uderzało w drzwi, a okna głośno trzaskały i nie można było za to obwiniać wiatru. Gdy nikogo nie było w pokoju panny Higginson, ruszały się meble, słychać było głośny śmiech, dziwne szepty, odgłosy pędzącego stada zwierząt, wybuchy i straszne grzmoty błyskawic. Wszystko co się działo z panną Higginson, było bardzo podobne do tego, czego doświadczył święty Proboszcz z Ars – św. Jan Maria BaptystaVianney.