Szczęść Boże! Stwierdziłem, że mogę podzielić się moimi doświadczeniami odnośnie buddyzmu. Może wyjaśnię z jakiego powodu zainteresowałem się tą religią: Otóż ok. 2 lata temu, przeżywałem chwile które, bardzo źle wpływały na moją wrażliwość, na mój spokój duchowy, chwile które rozbijały mnie wewnętrznie: był to min. Stres związany z egzaminami, z walczeniem o ciągłe wybijanie się, chęć bycia lepszym, usilne myślenie o konsekwencjach błędów i braków w nauce. W tym właśnie trudnym okresie zainteresowałem się z m.in. tych powodów buddyzmem. Rozwijało to się powoli: m.in. fascynacje spokojem duchowym mnichów buddyjskich, trzeźwością umysłu, opanowaniem. Tak powoli wkroczyłem w świat filozofii tej religii, chciałem poznać podstawy, wartości, poglądy na świat. Większość materiałów czerpałem z materiałów misi buddyjskich w Polsce m.in. „Trzy Schronienia”.
I tutaj chcę przedstawić najważniejsze założenia tej religii: wszelkie bytowanie to ból i cierpienie – bolesne są narodziny, starość, śmierć, połączenie z niechcianym, rozłączenie z miłym, niezaspokojenie pragnień; 2) źródłem cierpienia jest niewiedza, z której poprzez różne stadia pośrednie wyłania się pożądanie i przywiązanie do życia zamykające człowieka w kręgu wcieleń (reinkarnacja) 3) istnieje możliwość położenia kresu cierpieniu; 4) stwarza ją tzw. Ośmioraka Ścieżka: należyty pogląd, należyty zamiar, należyta mowa, należyte działanie, należyty sposób życia, należyty wysiłek, należyta uwaga, należyta koncentracja;
Dalej – stwierdzenie: Buddyzm jest systemem autosoteriolegicznym: wskazuje drogę do samowyzwolenia, dostępną dla każdego, kto zechce ją w sposób właściwy praktykować. Nie odwołuje się Boga – zarówno Boga-Stwórcy, jak i Boga-Zbawcy. Wyklucza wręcz istnienie Boga jako Osoby.
Stwierdzenia z jakimi się spotkałem w większości „przypadły mi do gustu”. Wydawały się interesujące, jednak pewne zdecydowanie NIE! Jak m.in. Wykluczanie istnienia Boga, tak więc w całej mojej edukacji (krótkiej) z góry uważałem za absurd tego typu ateistyczne założenia. Pomijając to buddyzm zawiera w sobie kawałek naprawdę zbliżonej do Chrześcijaństwa filizofii jak m.in: 5 przykazań buddyjskich: 1)nie zabijać lecz unikać agresji i przemocy, 2)nie kraść nie bogacić się rujnując innych, 3)nie uprawiać niewłaściwego seksu przynoszącego cierpienie innym, 4)nie kłamać, nie oszukiwać, nie lżyć innych, 5)nie spożywać alkoholu/narkotyków.
Kolejnym aspektem jest właściwa uważność i świadomość umysłu, w czynach, mowie, myślach, uspokojenie i wnikanie w swoje serce. Ja podczas zgłębiania filozofii jednocześnie nie chciałem przyjąć tego systemu, nie chciałem wyrzec się swojej wiary, być może dlatego że czułem że prawdą jest jedynie wiara w Chrystusa w Boga w Trzech Osobach, to było zakodowane w moim umyśle dlatego sądzę że nikt kto wychował się jako katolik nie posiądzie prawdziwego szczęścia w innej odmiennej religii.
Tak było też w moim przypadku: Poznałem system buddyzmu, lecz po mimo dłuższego okresu czasu nie czułem się spełniony (być może powodem było wykluczenie dużej części zasad i tego braku dogmatyki). Muszę tu przestrzec jednak inne osoby: Być może ta religia wydać się wam na początku interesująca, lecz zapewniam was nie przyniesie wam nic pożytecznego, nic prawdziwego, żadnego wzbogacenia duchowego (z wyjątkiem negatywnego zmącenia umysłu).
Drugą sprawą jest powierzchowne ukrycie głębi tej religii jaką jest praktyka duchowa. To nie jest wcale taki proste i jasne, ponieważ wszelki ceremoniał buddystyczny niesie za sobą poważne szkody. Jeśli chodzi o umysł osoby wierzącej, Buddyzm stwierdza że, nie istnieje Bóg, a jednak w swoich ofiarach min. Przez wypowiadanie „mantry” odnosi się np. do tu cytat: „OBECNE TU ZGROMADZENIE MNICHÓW OFIAROWUJE RECYTACJĘ MANTRY SIURANGAMA NIEBIAŃSKIM SMOKOM BRONIĄCYM DHARMĘ ORAZ CHRONIĄCYM ZIEMIĘ I ŚWIĘTE BUDYNKI ŚWIĄTYNI.” Żadna medytacja wschodnia, praktyki jogi nie są przeprowadzane tylko dla przeprowadzenia. Pozorne uspokojenie niesie za sobą szereg groźnych skutków. W tych modlitwach (mantrach) często powierza się siebie w opiekę i w „schronienie”; np. duchowym strażnikom (strażnik ścieżki), lamom, wierząc w ich duchową obecność.
Ja miałem szczęście nie próbowania, głębokiej medytacji, „oczyszczania umysłu”. Jestem z tego powodu szczęśliwy że Bóg wskazał mi właściwą drogę. Teraz dopiero kiedy naprawdę zgłębiłem naukę Chrystusa, miłuję się w teologii. Odnalazłem prawdziwy spokój, bo wiem że Jest ktoś kto czuwa nade mną. I zapewnia jednocześnie że Buddyzm pomimo swojej uniwersalności kłóci się z naszą religią w znaczny sposób, i dla osób które nie będą potrafiły spojrzeć na ten system w krytyczny sposób mogą wyrządzić sobie dużą szkodę duchową. Czym innym jest znanie filozofii danej religii, w sposób naukowy, a czym innym jest poznanie jej prawdziwej głębi w sposób empiryczny. Wyjście ze świadomości buddyjskiej medytacji bywa trudne. Dlatego PRZESTRZEGAM!
Bartek