Odnaleziona chusta Weroniki

„Piotr wszedł do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na głowie Jezusa, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu” – tak ewangelista Jan opisuje w 20. rozdziale swej Ewangelii przybycie apostołów do grobu Jezusa. Przedstawiony przez niego opis od dawna uchodzi za najwierniejszą relację wielkanocną. Czy to możliwe, że płótna, o których wspomina, z pietyzmem zachowano jako świadectwa opustoszałego po Zmartwychwstaniu grobu? Według badań przeprowadzonych przez Paula Badde, wiele wskazuje na to, że przechowywany w zagubionym pośród gór Abruzji, wykonany z morskiego jedwabiu Całun może być prawdziwą Chustą świętej Weroniki, „Volto Santo”, „prawdziwym obliczem Jezusa”.

Klaus Berger, ur. w 1940 r. w Hildesheim, profesor Teologii Nowego Testamentu na Wydziale Teologii Ewangelickiej Uniwersytetu w Heidelbergu, jeden z najbardziej znanych współczesnych niemieckich biblistów i jedna z bardziej oryginalnych postaci współczesnej egzegezy, autor niezliczonych publikacji książkowych, regularnie publikuje w najpoważniejszych niemieckich dziennikach i tygodnikach. Ostatnio ukazała się w Polsce jego książka „Czy wolno wierzyć w cuda?”, W drodze, Poznań 2006. 

 Image

W starożytnych dokumentach Kościoła Chusta Weroniki uchodziła za najcenniejszą relikwię chrześcijaństwa. To dla niej wzniesiono Bazylikę Świętego Piotra. Wierzono, że na Całunie tym odbiły się rysy Jezusa i w ten sposób powstał wizerunek, „którego nie namalowała ludzka ręka”. Najważniejszy argumentem za autentycznością odnalezionego przez Paula Badde płótna jest fakt, że znajdują się na nim rysy twarzy, które, jak dowiodła
w swych analizach niemiecka trapistka, siostra Blandina Schlömer, wykazują nadzwyczajną zgodność z wizerunkiem utrwalonym na Całunie Turyńskim – mimo że są to dwa tak różne gatunki tkaniny, jak len i morski jedwab.

Czyżby więc podczas pogrzebu Jezusa Całun Turyński został położony na Całunie z morskiego jedwabiu? (Uwaga tł.: Badde sugeruje w książce, że było na odwrót: morski jedwab na C. Turyńskim.) Wówczas odbicie na Całunie Turyńskim powstałoby równocześnie z wizerunkiem na Całunie z morskiego jedwabiu. Tak czy inaczej ewangelista Jan wspomina o dwóch płótnach.

W judaizmie istniała głęboko zinternalizowana reguła prawna, zgodnie z którą podczas rozprawy w sądzie zawsze należało przedstawić dwóch niezależnych świadków. W tej perspektywie Całun z Turynu i Całun z morskiego jedwabiu to przynajmniej dwa niezależne dowody Zmartwychwstania Jezusa. W jaki jednak sposób Całun dotarł do Rzymu, a stamtąd do małej abruzyjskiej wioski? Na ten temat istnieją sprzeczne teorie. Niezależnie od nich, papież Benedykt XVI zamierza w maju tego roku odwiedzić przechowywane
w Manoppello od 1506 roku „Volto Santo”. Mieszkańcy wioski twierdzą, że obraz został przyniesiony przez „aniołów”, co w kręgach mafijnych stanowi eufemistyczne określenie kradzieży.

Paul Badde z reporterską swadą opisuje swoje „niezwykłe poszukiwania prawdziwego Oblicza Jezusa”. Autor doskonale orientuje się równie dobrze w tajemnych skarbcach i niedostępnych komnatach Watykanu, co w opuszczonych od stuleci basztach i ruinach w ustronnych dolinach Abruzji. To tam właśnie odnalazł obrazy, księgi i dokumenty dotyczące jednej z ostatnich tajemnic naszego świata oraz odpowiedź na nurtujące go pytanie o prawdziwe płótna z grobu Jezusa. Pytanie, które dawno już doprowadziło do powstania całej gałęzi nauki: sindonologii.

Czyżby więc Paul Badde odnalazł pierwowzór wszystkich obrazów Jezusa? Obrazu z Manoppello z pewnością nie namalowała ludzka ręka, ponieważ powstał on na tkaninie, którą można wprawdzie farbować, lecz nie da się na niej niczego namalować: na bisiorze, najdroższej tkaninie starożytnego świata, zwanej również „złotem morza”. Delikatne włókna, z których utkano materiał, pochodzą z wnętrza jednego z gatunków małży.
Autor – rzymski korespondent dziennika „Die Welt” i cieszący się dziennikarską renomą i wielkim uznaniem specjalista od spraw chrześcijańskich i kościelnych – zaskakuje krytycznymi wobec Rzymu wynikami swoich badań. Relacjonując je, Badde napisał książkę, którą śmiało można określić mianem „kryminału awanturniczo-klerykalnego”.

Po pierwsze: nigdy nie istniała kobieta o imieniu Weronika  – jest to jedynie określenie „prawdziwego” Całunu z grobu Jezusa (imię Weronika pochodzi od łacińsko-greckiej zbitki: „vera eikon” – „prawdziwy obraz”).
Po drugie: relikwia, która od XVII wieku ukazywana jest oczom wiernych w Bazylice Świętego Piotra, nie jest pierwotnym Całunem, przechowywanym na Watykanie. Prawdziwy Całun najprawdopodobniej znajduje się w sanktuarium pielgrzymkowym w Manoppello. Dowód: w watykańskim skarbcu-muzeum przechowywana jest stara rama z rozbitą kryształową szybą, rozmiarami pasująca jedynie do świętego płótna z Manoppello. Drogocenny Całun trafił do Abruzji najpóźniej podczas budowy nowej Bazyliki Świętego Piotra (1506-1614). Ukazywana w zastępstwie watykańska relikwia jest – jak mówi Badde, który jako jedyny świecki miał prawo wejść do skarbca, gdzie jest przechowywana – kawałkiem wyblakłego płótna, bez jakiegokolwiek śladu wizerunku twarzy.

Po trzecie: pomiędzy rokiem 1610 a 1635 radykalnie zmienił się sposób przedstawiania Całunu na obrazach. Oznacza to, że wywieziona do Manoppello relikwia przestała być malarskim pierwowzorem. W odróżnieniu od wyznawców judaizmu i islamu, chrześcijanie wierzą, że Bóg stał się człowiekiem, posyłając nam swój obraz w Osobie Jezusa Chrystusa. Jak jednak wyglądałaby dzisiejsza teologia, gdyby w ciągu ostatnich stuleci z takim samym skupieniem, z jakim pochylała się nad świętymi tekstami, pochyliła się nad prawdziwym wizerunkiem Jezusa? Czy Europa potrafiłaby potraktować obraz wcielonego Słowa z taką samą powagą, z jaką podchodzi do słowa drukowanego? Dzieje Europy potoczyłyby się innymi torami. Europa byłaby mniej podatna na zgubne ideologie, mniej rozmiłowana w słowach, mniej wyobcowana. Dziś żyjemy niestety w epoce teologii, która utraciła odniesienie od obrazu Boga. Jeśli jednak Całun z Manoppello jest autentyczny, wówczas stanowi – wraz z całunem z Turynu – pierwszą i ostatnią stronę Ewangelii – obraz obrazów, ludzkie oblicze Boga…

 


Nasze intencje modlitewne: