„Uzdrowienie i egzorcyzm”

Stopnie zgubnego wyalienowania duchowego

Zgubny wpływ złych duchów na ludzkie zdrowie to rzeczywistość, a nie jakaś koncepcja ezoteryczna lub „ucieczka w nierzeczywistość", jak chętnie utrzymują liczni psychoanalitycy w imię swej jedynej psychoanalitycznej wiedzy. Chodzi o rzeczywistość, której jednak nie można określić w pełni inaczej, jak tylko przez wiarę (dlatego rozeznanie jest naprawdę istotną sprawą).

W każdym razie liczba osób, które zetknęły się z tą rzeczywistością tak niszczycielską dla ich fizycznej i psychicznej integralności, nie jest, na szczęście, tak wielka, jak twierdzą pewne alarmistyczne opinie.

By w konkretnych losach człowieka ta możliwość stała się rzeczywistością, muszą zostać spełnione pewne warunki.

Natomiast wpływ kusicielskiej mocy diabła na życie człowieka jest rzeczywistością, która dotyczy wszystkich, każdego dnia. Rozeznaje się ją również przez wiarę i skłania wierzącego do koniecznej codziennej duchowej walki (mimo iż często ignorowanej lub niezrozumianej) w dynamice ufności, a nie lęku. Kiedy stawka tej walki duchowej zostanie zrozumiana w duchu, wtedy odsłania się stopniowo miłość Chrystusa. W rzeczywistości walka ta stanowi szkołę miłosierdzia i czułości Boga.

To zrozumiałe, że opisy demonicznego wpływu mogą jednak wywołać lęk, zwłaszcza kiedy ograniczamy się do zjawisk, do spotykanych czasem objawów i do naszych o nich wyobrażeń. To pewne, że Chrystus już pokonał diabła i jego sługi czy narzędzia, jakimi są demony; wiara w zwycięstwo Pana odniesione przez Jego śmierć i zmartwychwstanie, daje nam pewność.

Lęki wzbudzane przez działanie demoniczne dotyczą w istocie pozorów, wzmocnionych przez rozmaite „demonologiczne fantazmaty" natury psychologicznej lub kulturowej. Czy klasyczną ludową postawą wobec tego pozornego zagrożenia nie jest uciekanie się do postaw o konotacji religijnej, lecz przede wszystkim zabobonnej, ostatecznie iluzorycznej i jałowej?

Postawa zabobonna wobec tajemnicy zła polega na uchybieniu prawdzie, a więc na fałszywej interpretacji, która wyjaławia w większym lub mniejszym stopniu wiarę i jej dzieła.

Zatem przed czym należałoby odczuwać lęk rozważając „groźbę demonicznego oddziaływania" na człowieka? Chyba tylko przed uzasadnioną obawą, że lęk ten ma prawdziwe podstawy…

Na jakie prawdziwe niebezpieczeństwo – w oczach Boga i w spojrzeniu przez wiarę – naraża się człowiek, jeśli świadomie, pełen pychy przybliża się do tajemnicy zła? Bowiem, choć zło chętnie zbliża się do człowieka, to człowiek nie musi zbliżać się do zła…

Człowiek, zaplątany w „sprawy diabła", naraża ostatecznie na ryzyko swoją wolność. Ale czym ona jest, że tak pożąda jej diabeł i jego złe duchy?