św. Jan Vianney o czyśćcu

Tak bracia drodzy, kiedy w płomieniach jęczymy, to sąd nasz zmieniamy o tych lekkich przewinieniach, jeżeli je można nazwać lekkimi, którycheśmy się dopuszczali. „O mój Boże – woła Król-Prorok – biada człowiekowi nawet najsprawiedliw­szemu, jeżeli go sądzisz bez miłosierdzia. Jeśli plamy na słoń­cu znalazłeś a złość w aniołach, to cóż będzie z grzesznikiem?”. Ileż lat mąk czyśćcowych nam się należy, którzyśmy popełnili tyle grzechów śmiertelnych, a prawie nic nie czyniliśmy dla zadosyćuczynienia sprawiedliwości Bożej!

Czytamy w Piśmie świętym, że Pan Bóg raz rzekł do jednego ze swoich proroków: „Idź do króla Jeroboama i stro­fuj go w moim imieniu za grzech bałwochwalstwa, którego się dopuścił. Nie przyjmuj żadnego pożywienia ani u niego, ani w drodze”. Prorok zastosował się do rozkazu bez uwagi, że się na niebezpieczeństwo wielkie naraża. Stanął przed kró­lem i wyrzucał mu występek, stosownie do woli Boga. Król się mocno obraził taką śmiałością proroka, podniósł rękę i ka­zał go pojmać. Ale ręka króla uschła natychmiast. Widząc taką karę upamiętał się Jeroboam i począł żałować. Pan Bóg wejrzał na żal jego, przebaczył mu grzech i uzdrowił rękę. Dobrodziejstwo to zmieniło umysł króla, nie gniewał się już na proroka; ale prosił, aby z nim do stołu zasiadł i posiłek przyjął. „Nie mogę – odpowiedział prorok – Pan Bóg mi zabronił; chociażbyś mi połowę królestwa dawał, nie uczynię te­go”. Gdy wracał, napotkał fałszywego proroka, który mówił że jest posłany od Pana i nakłaniał go do spożycia z nim po­karmów. Przyjął to zaproszenie nakłaniany i cokolwiek się pożywił. Ale jak tylko z domu fałszywego proroka wyszedł, zaraz lwa ogromnego napotkał, który go pożarł. Jeśli się za­pytamy, co sprowadziło tę śmierć, to w odpowiedzi otrzymamy, że nieposłuszeństwo proroka.

Patrzmy jeszcze na Mojżesza, który był tak miłym Bogu. Na chwilę tylko zwątpił, że woda ze skały nie wytryśnie i dwa razy w skałę uderzył. Bóg jednak rzekł: obiecałem ci, że wej­dziesz do ziemi obiecanej, która mlekiem i miodem płynie; ale żeś zwątpił i dwa razy w skałę uderzył, jak gdyby jeden raz nie wystarczał, przeto za karę z daleka tylko tę ziemię ujrzysz, ale do niej nie wejdziesz.

Jeśli Bóg tak surowo karze lekkie przewinienia, to jakże karać będzie roztargnienia w modlitwie, niewłaściwe zachowa­nie się w kościele. Ach! jakże my jesteśmy zaślepieni! Ileż lat i wieków gotujemy dla siebie w czyśćcu za tyle przewinień, które za nic sobie poczytujemy. Jakże się inaczej odzywać będziemy, gdy się wśród tych płomieni znajdziemy, w których sprawiedliwość Bożą tak dotykalnie, tak boleśnie odczujemy!

Bóg jest sprawiedliwy bracia drodzy w tym wszystkim, co czyni. Nagradza nas za najmniejszą czynność, nagradza nawet nasze pragnienia, każdą myśl dobrą, każdą chęć, chociaż byśmy jej dla jakich przeszkód uskutecznić nie mogli. Ale z drugiej strony, kiedy idzie o karę, nic nie daruje. Każde przewinienie, chociażby najlżejsze, może nas do czyśćca zapro­wadzić. Wielu ze Świętych nie pierwiej dostali się do nieba, aż po przebyciu odpowiedniego czasu w czyśćcu. Święty Piotr Damian mówi, że siostra jego przez wiele lat zostawała w czy­śćcu za to, że słuchała raz z pewną przyjemnością piosenki lu­bieżnej. Dwaj zakonnicy przyrzekli sobie nawzajem, że który z nich pierwiej umrze, to w jakikolwiek sposób da znać pozo­stałemu przy życiu o stanie, w jakim się znajduje po śmierci. Bóg pozwolił temu, co pierwiej umarł, aby spełnił swoją obie­tnicę. Pokazał się więc swemu przyjacielowi i zapewnił go, że 15 dni przebywał w czyśćcu za to, że zbyt lubował się w spełnianiu swojej woli. Kiedy żyjący winszował mu, że tak niedługo przebywał w czyśćcu, umarły odrzekł: „Wolałbym za życia ze skóry być obdzieranym przez dziesięć tysięcy lat; gdyż to cierpienie jakkolwiek wielkie nie wyrównywałoby cier­pieniom, jakie w czyśćcu ponosiłem”. Pewien kapłan zapewniał swego przyjaciela, że przez kilka miesięcy zostawał w czyśćcu za to, że zwlekał z wykonaniem testamentu, w którym były zapisy na różne cele dobroczynne.

Ach! iluż jest i teraz bracia drodzy, co mają sobie do wyrzucenia tę samą winę. Od ośmiu albo i dziesięciu lat po­umierali ich rodzice i zobowiązali ich do dania takiej a takiej jałmużny, do zamówienia tylu a tylu Mszy świętych, a oni dotychczas tego nie spełnili! Iluż jest takich, którzy z obawy aby nie było jakich zapisów na uczynki dobre, nie chcą zaj­rzeć do testamentu na ich korzyść sporządzonego przez rodzi­ców lub przyjaciół! Oto te biedne dusze w czyśćcu zostają, straszne męki ponoszą, ponieważ nie spełniono ich ostatniej woli. Biedni, cóżeście zrobili? Chodziło wam o to, aby uszczę­śliwić dzieci albo spadkobierców waszych; i ażeby przysporzyć im mienia, polepszyć ich los, zaniedbywaliście własne dusze, nie troszczyliście się o ich zbawienie. Spełnienie dobrych uczyn­ków, które mogliście sami wykonać, powierzyliście waszym dzieciom. Ach! jakże byliście nierozsądnymi, kiedyście zapo­minali o samych sobie, o swoim zbawieniu!