„Piekło”

 

Objawienia dusz potępionych

Św. Antoninus (1389 – 1459), arcybiskup Florencji, zostawił nam opis strasznych wydarzeń które wstrząsnęły północnymi Włochami w połowie XV wieku. Młody chłopak szlachetnego rodu miał to nieszczęście, że ukrył ciężki grzech przed spowiednikiem i w takim stanie przyjmował Komunię Świętą. Całymi miesiącami odkładał decyzję wyznania swych ciężkich przewinień. Nękany wyrzutami sumienia podejmował ciężkie pokuty, zamiast po prostu oczyścić swą duszę w Sakramencie Przebaczenia. Wreszcie zapukał do bramy klasztornej myśląc, że w tym miejscu odpokutuje za grzechy. Niestety, przełożeni zakonni przyjęli go jako świątobliwego kandydata, a jego własna duma nie pozwoliła mu na wyznanie prawdy. Przez całe lata odkładał on spowiedź, aż złożyła go choroba i powiedział on sobie: „Teraz nareszcie wyznam wszystko na spowiedzi generalnej i tak przygotuję się na śmierć”. Niestety, na spowiedzi zaczął tak gmatwać swe wyznania, że biedny kapłan nie mógł go w ogóle zrozumieć i postanowił przyjść do chorego ponownie następnego dnia. Tejże nocy, atak choroby zabrał nieszczęsnego zakonnika z tego świata.

 

Rodzina zakonna nieświadoma tragedii jego duszy, uważała zmarłego za przykład pobożności i złożyła ciało w kaplicy przygotowując godny pogrzeb. Następnego ranka, brat przygotowujący obrzędy ujrzał nagle płonącą postać zmarłego związaną ciężkimi łańcuchami. Padł przerażony na kolana i usłyszał głos: „Nie módlcie się za mnie; jestem potępiony na wieki”. Po czym opowiedział historię swych grzechów świętokradztwa i pychy. Postać znikła, ale cały klasztor wypełniony był potwornym smrodem, jakby na dowód tej strasznej prawdy. Przełożeni zadecydowali usunąć ciało zmarłego jako niegodne pogrzebu kościelnego.

Biskup de Segur cytując ten historyczny zapis w swej książce na temat piekła, dodaje: „W naszym wieku [wiek XIX] jeszcze trzy podobne autentyczne fakty są mi znane. Jeden zdarzył się niemalże w mojej rodzinie. Zdarzyło się to w Moskwie, na krótko przed straszną kampanią 1812 roku. Mój dziadek, hrabia Roztopczin, pełniący funkcję komendanta wojskowego Moskwy, przyjaźnił się z generałem hrabią Orłowem, znanym z odwagi i bezbożności. Pewnego wieczora po kolacji, hrabia Orłow razem z innym generałem zaczęli naigrywać się z religii, a szczególnie z piekła.

– No a co jeśli po drugiej stronie kurtyny rzeczywiście coś istnieje? – zapytał nagle Orłow.
– To wtedy ten, który z nas umrze pierwszy, przyjdzie aby powiedzieć o tym drugiemu; zgoda? – odparł drugi generał.

Obydwaj dali sobie słowo honoru, że to zapamiętają.

Po kilku tygodniach rozpętała się wojna napoleońska i generał ten otrzymał rozkazy objęcia dowództwa na ważnym przyczółku. Minęły trzy tygodnie. Rankiem, dziadek mój właśnie się ubierał, gdy drzwi do sypialni otworzyły się z hukiem, a w nich stanął hrabia Orłow z przerażeniem na twarzy.

– Cóż to Orłow, o tej porze? Co się z tobą dzieje – zawołał dziadek.
– Drogi przyjacielu – wymamrotał Orłow – ja chyba oszaleję; właśnie przed chwilą widziałem kolegę generała.
– O – zdziwił się dziadek – to on już wrócił z frontu?
– Nie, nie, właśnie chodzi o to, że nie wrócił – odparł Orłow – i to mnie przeraża.

Mój dziadek nic z tego nie rozumiał i poprosił Orłowa, aby spokojnie opowiedział co się stało. Drżącym głosem Orłow zaczął opowiadać:

– Niedawno przyrzekliśmy sobie, że ten który umrze pierwszy powiadomi drugiego o tym, co jest po drugiej stronie kurtyny. I właśnie kilka minut temu, gdy spokojnie leżałem w łóżku, zasłony odchyliły się nagle i ujrzałem generała, bladego niby zjawa, z ręką złożoną na sercu. Powiedział on do mnie: «Co teraz zrobimy? Piekło istnieje i ja w nim jestem! Co teraz zrobimy?» I zniknął. Przyszedłem tu natychmiast. Głowa mi pęka! Cóż za niesłychane zdarzenia! Co ja mam o tym myśleć!

Mój dziadek starał się uspokoić Orłowa, przywołując ulubione argumenty wolnomyślicieli, że to wszystko nie jest takie proste, że istnieją przecież halucynacje, koszmarne sny, czy inne niezwykłe zjawiska, itp. Po czym dziadek odwiózł Orłowa do hotelu.

Po mniej więcej dwunastu dniach, w domu dziadka pojawił się posłaniec wojskowy z telegramem o śmierci generała. Dokładnie w tym samym dniu, o rannej godzinie, gdy Orłow ujrzał zjawę, generał padł ugodzony kulą i zginął na miejscu.

A więc ten, który wrócił z zaświatów, powiedział własnymi słowami: „Piekło istnieje i ja w nim jestem!”

Biskup de Segur opisał także i inny przypadek nie ulegający żadnej wątpliwości, poświadczony świadectwem osób z najbliższej rodziny oraz duchownych.

Zimą 1847 roku przebywała w Londynie bogata, młoda wdowa, używająca uciech tego świata. Wśród częstych gości jej salonu widywano, słynącego z rozpusty, młodego lorda.

Pewnego późnego wieczora kobieta ta długo czytała nie mogąc zasnąć i zgasiła lampę już po północy. Gdy zegar wybijał pierwszą, ujrzała nagle dziwne światło zbliżające się ku niej od strony drzwi. Z przerażeniem ujrzała nadchodzącą straszną postać młodego lorda, który chwycił przegub jej lewej ręki i syczącym głosem powiedział: „Piekło istnieje!” Ból jego ucisku spowodował omdlenie. Gdy wróciła do zmysłów, natychmiast zaalarmowała służącą, która wchodząc to sypialni poczuła swąd spalenizny. Co więcej, dywan na podłodze miał wypalone ślady stóp. Kobieta zaś ujrzała na przegubie swej ręki wypaloną aż do kości ranę.

Następnego dnia dotarła do niej wiadomość, że tej nocy, około godziny pierwszej, młody lord, pijany do nieprzytomności, zmarł nagle w ramionach kolegów.

Biskup de Segur przyznaje, że nie wie czy to doświadczenie nawróciło tę kobietę, ale wie na pewno, że od tej pory nosiła na lewym przegubie dużą złotą bransoletę, zasłaniającą wypaloną ranę.

Trzeci autentyczny przypadek wydarzył się w Rzymie, w 1873 roku, kilka dni przed świętem Wniebowzięcia. Na jednej z ulic, w pobliżu posterunku policji, znajdował się dom publiczny. U jednej z dziewczyn z tego miejsca, rozwinęło się zakażenie na ręce, tak że musiano przewieźć ją do Szpitala Miłosierdzia. Niestety, zakażenie okazało się śmiertelne i w nocy dziewczyna zmarła. Niemalże w tym samym momencie, inna dziewczyna znajdująca się w domu publicznym zaczęła strasznie krzyczeć, tak że cała okolica została poruszona i musiała interweniować policja. Dziewczyna z przerażeniem wyznała, że ujrzała postać zabranej do szpitala koleżanki, otoczoną płomieniami i usłyszała jej głos: „Zostałam potępiona! I jeśli nie chcesz tego samego, odejdź z tego miejsca i powróć do Boga!”

Nic nie było w stanie uspokoić tej dziewczyny, która o świcie wyjechała. Wszyscy dookoła byli zupełnie oszołomieni dowiadując się o śmierci tamtej dziewczyny w szpitalu.

W tym właśnie czasie, właścicielka tego domu, zatwardziała rewolucjonistka, powalona została nagłą chorobą i poprosiła o księdza. Władze kościelne zleciły misję prałatowi Sirolli, proboszczowi parafii Zbawiciela z Laura. Kapłan ten spowodował, że chora uznała swe błędy i wyrzekła się wrogości do Kościoła. Przyjął też wyznanie grzechów i udzielił Sakramentów świętych. Czując nadchodzącą śmierć, chora kobieta ze łzami prosiła kapłana, aby nie odchodził, ciągle jeszcze będąc pod wrażeniem objawienia się potępionej dziewczyny. Aby znaleźć wyjście z tak niezręcznej sytuacji pozostania nocą w domu hańby, świątobliwy prałat wezwał eskortę policyjną, zamknął dom i pozostał przy umierającej aż do końca.

Wieść o tym wydarzeniu wstrząsnęła Rzymem. Jak zwykle, nie brakowało takich co naigrywali się, nie chcąc przyjąć prawdy, ale dla wiernych był to znak zachęty do lepszego życia.

 

Zaprzeczanie istnienia piekła to szaleńcza zuchwałość

Zdarzają się nieszczęśliwi ludzie na tyle szaleni, że nie wiedząc, co czynią urządzają sobie żarty z piekła. Lecz jest to tylko czcze gadanie, gdyż sumienia nie da się całkowicie zagłuszyć.

Rewolucjonista Collot de Herbois

Spójrzmy tu na przykład rewolucyjnego rzezimieszka Collot de Herbois, słynącego tak z bezbożności, jak i z krwawego okrucieństwa. To on był autorem masakr w Lyonie w 1793 roku i mordercą 1600 ofiar. Sześć lat później skazany został na zesłanie do Cayenne, gdzie dawał upust swemu szaleństwu przeklinając wszystko, co święte. Najmniejszy ślad religijności czy pobożności doprowadzał go do szału. Gdy zobaczył żołnierza czyniącego znak krzyża zawołał:

– Durniu, ty wierzysz w te przesądy! Nie wiesz, że Bóg, Maryja Panna, niebo i piekło to wymysły tej przeklętej bandy w sutannach?

Krótko po tym powaliła go ciężka choroba, i cierpienia zdawały się wypalać mu wnętrzności. Collot zaczął wydawać z siebie okropne jęki, przyzywając na pomoc Boga, Matkę Najświętszą i prosząc o księdza.

– Jak to – odezwał się do niego żołnierz – prosisz o księdza? Boisz się piekła? Przecież sam wyklinałeś kapłanów i żartowałeś z piekła!
– Niestety – zajęczał Collet – to mój język kłamał memu sercu.

Wkrótce potem umarł on w strasznych cierpieniach.

Młody porucznik i naigrywanie się z wiary

Inne wydarzenie miało miejsce w 1837 roku. Młody porucznik zwiedzający Paryż, wstąpił do kościoła Wniebowstąpienia, gdzie ujrzał kapłana klęczącego w pobliżu konfesjonału. Jako że religia była ulubionym tematem jego dowcipów, postanowił zabawić się w spowiedź. Zapytał księdza, czy udzieliłby mu spowiedzi i kapłan natychmiast zachęcił go do ufnego wyznania grzechów.

– Ale ostrzegam, że jestem nieco innym rodzajem grzesznika – zadrwił sobie żołnierz.
– To nic – odpowiedział kapłan – sakrament Spowiedzi świętej ustanowiony został dla wszelkich grzeszników.
– Tak, ale ja nie za bardzo wierzę w religię.
– Wierzysz na pewno bardziej, niż sam przypuszczasz.
– Ja wierzę? Przecież naigrywam się z religii.

Kapłan zrozumiał, że ma przed sobą krętacza i uśmiechnął się.

– A więc się naigrywasz chyba i ze mnie?

Odpowiedzią był podobny uśmiech żołnierza.

– Do tej chwili nie byłeś poważny – rzekł kapłan – odłóżmy więc spowiedź na bok i pogadajmy trochę. Ja lubię wojsko, a ty prezentujesz się jak godny oficer. Jaki jest twój stopień?
– Porucznik – odpowiedział żołnierz.
– No, a co będzie w przyszłości? – zapytał kapłan.
– Zostanę kapitanem; po iluś tam latach awansuję na pułkownika, a jak się poszczęści to może zostanę i generałem.
– No a co potem? – padło pytanie.
– Potem, potem nic już nie ma poza laską marszałka, ale moje ambicje tak wysoko nie sięgają.
– No tak, więc będziesz wysokim oficerem z rodziną i dziećmi; i co potem? – naciskał kapłan.
– Zaklinam się, że nie wiem co będzie potem – protestował zbity z tropu żołnierz.

Głos kapłana nagle spoważniał:

– Ty nie wiesz, co będzie potem, ale ja wiem i ci powiem. Potem przyjdzie śmierć i jeśli nie zmienisz swego życia pójdziesz na sąd i na karę ognia piekielnego. To właśnie będzie potem.

Przygnębiony żołnierz chciał już jedynie uciec od tego księdza, ale ten powstrzymał go mówiąc:

– Jesteś człowiekiem honoru; ja też. Przyznaj, że obraziłeś mnie i winien mi jesteś przeprosiny. Ja chcę od ciebie bardzo prostej rzeczy. Przyrzeknij mi, że każdego wieczoru, przez osiem dni, powtórzysz przed snem takie słowa: «Kiedyś umrę, ale śmieję się z tego. Po śmierci stanę na sądzie, ale śmieję się z tego. Zostanę potępiony, ale śmieję się z tego. Będę cierpiał ogień wieczny w piekle, ale śmieję się z tego». To wszystko – powiedział kapłan. – Czy dasz mi słowo honoru że tak uczynisz?

Zdruzgotany żołnierz gotowy był na wszystko byle wyrwać się z tej pułapki i przyrzekł powtarzać te słowa. Wieczorem zaczął je wypowiadać by spełnić dane słowo, lecz gdy doszedł do słów: „zostanę potępiony” – nie był w stanie dopowiedzieć reszty. Zanim minął tydzień przybiegł z powrotem do kościoła Wniebowzięcia, odbył godną Spowiedź świętą i ze łzami w oczach odszedł od konfesjonału.
Śmierć jako lekcja nawrócenia

Młoda dziewczyna o imieniu Julia, odeszła od wiary w zabawach i przyjemnościach życia i lubowała się w wyśmiewaniu nauki Bożej. Pewnego dnia ktoś ostrzegł ją tymi słowami:

– Julio, to się źle skończy. Twoje bluźnierstwa ściągną na ciebie karę Bożą.
– To mnie mało obchodzi – odpowiedziała bezczelnie – czy ktoś kiedykolwiek wrócił z drugiego świata i opowiedział, co tam jest?

Tydzień później, znaleziono ją w sypialni bez znaku życia. Przygotowano pogrzeb i złożono ją w trumnie. Następnego dnia pracownik cmentarny usłyszał jakieś dziwne dźwięki dochodzące z jednej z trumien. W obecności zaalarmowanych władz otworzono trumnę i wszyscy zrozumieli ze zgrozą, że dziewczynę zamknięto w trumnie żywcem. Jej twarz była straszliwie podrapana i zakrwawiona. Podnoszący dziewczynę z trumny usłyszeli jej okrzyk:

– Dzięki Ci Boże!

Po jakimś czasie Julia opowiedziała, co się stało.

– Gdy odzyskałam świadomość w trumnie i zdałam sobie sprawę, że pogrzebano mnie żywcem, zaczęłam drapać i uderzać głową w deski. Ale na próżno i wtedy przed oczyma stanęła śmierć. Nie tyle bałam się śmierci ciała, co śmierci wiecznej; wiedziałam, że idę na potępienie. Boże, jakże na to zasługiwałam. Krzyczałam i modliłam się, a potem znowu straciłam świadomość. Obudziłam się gdy wyciągano mnie z trumny. O, jakże wielka jest dobroć Boga! Jak ja pogardzałam prawdami wiary. Ukarałeś mnie Panie, ale w swym Miłosierdziu dałeś mi łaskę nawrócenia i żalu.

Wszyscy zaprzeczający istnieniu piekła będą musieli wyznać swój błąd, prędzej czy później. Niestety, dla wielu może być już za późno! Ojciec Nieremberg opisał w swej książce Różnica między czasem a wiecznością niezwykłe zdarzenie w pewnej rodzinie. Mąż odszedł od wiary i na ostrzeżenia swej żony co do życia wiecznego, odpowiadał – nie ma piekła. Pewnego dnia znaleziono go martwego, a w ręce miał zaciśnięty kawałek papieru z następującymi słowami: „Teraz wiem, że piekło istnieje”.

 

Fragment książki F.X. Shouppe’a publikujemy za zgodą wydawnictwa Exter . Recenzję ksiązki przeczytać można tutaj .