„Oto daję ci moją Matkę. Zaufaj mojej miłości”

Miałem okresy, kiedy potrafiłem zerwać z grzechem, lecz trwało to krótko. Moje wyjazdy do księdza Cyrana i Wolińskiego stały się coraz rzadsze. Czas i serce, które mi poświęcili marnowałem na hulankach. Lecz nie tracili nadziei, iż przyjdzie czas, że wrócę, pamiętali o mnie w swych modlitwach i ofiarach.

Po jakichś dwóch latach od mojego powrotu do „świata”, otrzymałem propozycję uczestnictwa w zimowych rekolekcjach, które prowadził ks. Cyran. I tak, po godzinie 20, rozpoczęły się w kaplicy egzorcyzmy nade mną. Prowadził je ks. moderator, a wspomagało go kilku innych kapłanów oraz ponad stu uczestników, którzy wstawiali się za nami u Boga. Był to jeden z dłuższych i najważniejszych egzorcyzmów – zakończył się o godzinie 3 nad ranem. Prorocy pełnili swą posługę, naprowadzając księdza na sprawy, które należało omodlić. Wyszedł szereg grzechów popełnionych przez przodków i ich konsekwencje, praktyki zabobonne, gusła i czary (stąd miałem pociąg do podobnych praktyk). Okazało się, że demony mają misję do spełnienia: muszą mnie zabić. Krzyczały, powtarzając: „zabić go, musimy go zabić! On nie może żyć! To nasza misja!” Odpowiedziały księdzu na pytanie o powód – że nie chcą dobra, które będę czynił, że muszą przeciwstawić się planowi, jaki ma Bóg wobec mnie. Nie potrafią tego znieść i stąd truły mnie środkami psychoaktywnymi, napędzając spiralę grzechu, bym brnął dalej, ginąc w konsekwencjach. Pobudzały i inspirowały mnie do samobójstwa, odbierając nadzieję na piękne życie, w godności dziecka Bożego. Jak okaże się niebawem, po rekolekcjach – wściekną się maksymalnie, czyniąc wszystko, bym nieustannie miał używki i brnął ku samobójstwu! Opowiedziały, że już przyszedłem na świat w zniewoleniu. Stąd nieustanne pasmo chorób. Dziś, kiedy piszę te słowa, mając ponad 30 lat, byłem 17-krotnie hospitalizowany, lecz Bóg po czasie zabierał moje choroby, uzdrawiając z nich, w tym z epilepsji, dając szansę na normalne życie.

Po kilku godzinach, gdy demony okultyzmu i czarów milkły, odezwał się sam Lucyfer. Przerażającym głosem, w krzyku, opowiadał słowa inspirowane nienawiścią, śmiercią wręcz. Syczał jak wąż, pluł jadem, znieważając dzieci Kościoła, biskupów, księży i świeckich oraz świętych. Przywoływano świętych, by przyszli z pomocą – Jana Pawła II, ojca Pio, Rafała Kalinowskiego i wielu innych, przykładając relikwiarze, a ten wił się jak wąż, który wpełzał pod ławki, bojąc się i płacząc z bólu, którego nie potrafił wytrzymać. Żar, jak ogień, trawił jego wnętrze, odczuwałem częściowo ten gorąc. Wiedziałem, iż blask świętości i czystości oślepia go, zadając katusze, których nie wytrzymywał. Wzywano św. Teresę z Avila, św. Faustynę, św. Benedykta i armię Aniołów. Miałem na sobie ubraną koszulkę z medalem świętego opata z Nursji, a kiedy zaczęto wzywać opieki wielkiego ojca, odmawiając słowa jego egzorcyzmu, demon wpadł w szał – chciał zedrzeć koszulkę, lecz kiedy próbował jej dotknąć, raził go paraliż i cofał ręce, palce drętwiały i zamierały, kończyny zastygały w bezruchu. Nie przebił bariery świętości.

Jeśli podjąć walkę z mocami ciemności, to tylko z Najświętszą Dziewicą, Którą zawsze, przy każdych modlitwach proszono o pomoc. Nikt nie potrafił przynieść takiej pomocy, nikt nie siał takiego spustoszenia, pogromu i paniki pośród demonów, jak Niepokalanie Poczęta. Bywało, że na słowa szantażu: „bo wezwę pomocy Matki Najświętszej”, zaczynały się sceny wręcz komiczne – rzucały człowiekiem, krzyczały i płakały, by kapłan tego nie czynił! I tym razem było podobnie. „Ona nas zgubiła” – krzyczał w płaczu. Dusił się, a właściwie mnie, odbierał mi dech, zaciskał szczęki, gdy musiał oddać hołd i pokłon Królowej Wszechświata, lecz posłusznie kłaniał się przed ikoną Nieustającej Pomocy, Jej Synem i Aniołami.

Nagle, kapłani zaczęli zrywać więzy, zawiązane jego mocą przez masonerię. Wtedy rozpoczął się istny spektakl. Jego krzyku i wrzasków, które zaczął wydawać, nie zapomnę do końca żywota. Został rozjuszony, oburzył się tymi modlitwami. Krzyczał, klnąc: „nie ich, tylko nie ich! Nie ruszaj ich! Wszystkich, tylko nie ich!” – „Dlaczego?” – „Bo oni mi służą, robią, co im rozkażę, zaprowadzają na ziemi moje królestwo. Są mi posłuszni, posługuję się nimi. To przez nich zatruwam ludzkość, niszczę Kościół, tworzę herezje – w książkach i mediach. Dzielę świat! To masoni wypuścili świadków jehowy, którzy czynią wiele zła i zamieszania w ludzkich sercach!”


Nasze intencje modlitewne: