Zaczęły się nocne lęki, musiałam spać z rodzicami

To co tutaj napiszę, wyznam, przeleję na papier może się będziemy niektórym wydawać dziwne, przerażające, może ktoś stwierdzić, że to fanaberie dziewczyny, której życie się znudziło, która histeryzuje, szuka wrażeń. Jeśli jednak znajdzie się jedna osoba, której pomogę, jeśli moje wspomnienia będą otuchą to jestem gotowa obnażyć duszę dla wszystkich. No to zaczynamy.

Jako dziecko wierzyłam bardzo w Boga, wiara ta była czysta, niewinna, piękna i trwała. Na dobranoc całowałam obraz Jezusa, ufałam mu, tacie i mamusi w niebie. Miałam pewne sny, wizje, które się zaczynały sprawdzać, zapomniałam wtedy o tym, który nade mną czuwa i pogrążyłam się w zaczytywaniu horoskopów. W wieku dziesięciu lat byłam w stanie obliczać prymitywne horoskopy, miałam jeszcze wtedy problemy z matematyką, dlatego pewnych elementów nie rozumiałam, ale to nie przeszkadzało mi w pójściu na pocztę i wysłaniu kilkudziesięciu złotych, ażeby zakupić prywatny horoskop wraz z książką autora. Zaczęło się:.

– Mamusiu słyszę „złe myśli”
– a co mówią?
– że mam cię zabić

Co może czuć dziecko w czwartej klasie podstawówki, dobre, normalne dziecko? Ktoś mówi zabij mamusię, tatusia, siostrzyczkę, zabij zabij. Zaczęły się nocne lęki, musiałam spać z rodzicami, bałam się nożyczek, szpilek, apaszek, wszystkiego co mogłoby mi zrobić krzywdę lub moim bliskim. Jakież mogło być wytłumaczenie? Lekarz. No tak, badania, terapię i nic. Dziecko jest normalne, to pewnie efekt dojrzewania. Cholera jasne to co hormony mówią mi w głowie? Ja wtedy uwierzyłam, nie miałam gdzie szukać oparcia, aż ktoś mi doradził pójść do Kościoła. Wyspowiadałam się, wzięłam komunię, płakałam przy spowiedzi. I zaczęło powoli przechodzić. No pięć lat miałam cudowne, przyjaciółki, które były jak siostry, powodzenie, dobre wyniki w nauce, zamożni, kochający rodzice, zero buntów, typowych dla nastolatek. Żyłam problemami typu: cholera, znowu nie wysłał sms, lub dostałam kapę z matmy. Oczywiście o tym co miałam gdy byłam mała nie pamiętałam, nie myślałam o tym w ogóle, po prostu to nie istniało w mojej świadomości.

Wróżyć zaczęłam na nowo, teraz to już był tarot a nie horoskopy, poza tym miałam coś takiego, że patrzyłam się na kogoś i przeczuwałam co się z tą osobą wydarzy. Nie stanowiło to jednak kryterium mojego życia, ogólnie byłam postrzegana za osobę, które nie umie wysiedzieć w miejscu, ciągle się śmiałam, grałam w siatkę, nie myślałam zbytnio o Bogu, sektach, samobójstwach, tajemniczych sprawach. Jest świat i jest dobrze.

Pod koniec gimnazjum nie poszłam na bierzmowanie, jakoś nie miałam czasu, ciągle się uczyłam, chodziłam na treningi, było wszystko tylko nie Bóg. Śmiałam się z koleżanek, które chodziły na Oazę, ja wolałam imprezować niż spędzać czas w Kościele.

To były wakacje, dostałam się do liceum, byłam na obozie siatkarskim, kiedy nagle pojawiły się myśli homoseksualne. Czułam się kretyńsko, ponieważ byłam zakochana w chłopaku dwa lata, miałam w tym czasie inne sympatię no i może i nie byłam zbytnio tolerancyjna, ale unikałam „takich” ludzi. Jak lubiłam jakiegoś poetę i dowiadywałam się , że jest np. „inny” to już nie czytałam jego twórczości. No zaczęło się tym, a skończyło na nocnych atakach, lękach, obsesjach. Wszystko ze zdwojoną siłą powróciło do mnie. W nocy budziłam się między 3 a 4. Albo w ogóle nie spałam, widziałam cienie zbliżające się do mnie, pisałam w pamiętniku rzeczy, jakby nie moim pismem, tak strasznie się wtedy bałam. W dzień wybuchałam płaczem np. podczas lekcji, ciągle myślałam o tym, żeby się zabić, widziałam inną rzeczywistość. W autobusach słyszałam myśli ludzi, widziałam gwałty, jak przechodziłam obok niektórych miejsc. Czułam , że wariuje, bałam się tak bardzo. Aż w końcu dowiedziałam się, że to może być opętanie. Pobiegłam do księdza. Płakałam w piątkowy jesienny wieczór. To była ok. godziny 20, ksiądz, zamknął drzwi. Słuchał. I nie mówił, że zwariowałam, pomógł mi. Kazał zaufać Bogu. Nie wnikałam, kiedy nazajutrz przyszedł z nogą w gipsie. Ja powoli zaczynałam odzyskiwać spokój. Niestety Bóg dał mi dwie szanse, a ja żadnej nie umiałam dobrze wykorzystać. Trzy lata liceum liczyły się tylko imprezki, przyjaciele, chłopak no i nauka. O Bogu zapomniałam, a w trzeciej liceum wręcz zaczynałam bluźnić na księży, wyzywałam ich od zboczeńców, zamkniętych w klasztorach, ludzi, którzy uciekają od rzeczywistości i problemów. Jaka głupia byłam..jaka głupia.

Zdałam maturę, dostałam się na studia, któregoś dnia stanęłam na środku drogi i pierwszy raz przypomniał mi się Bóg. Powiedziałam wtedy : chwilo trwaj, teraz to tylko mąż , dzieci i szczęśliwe życie aż do śmierci. Podziękowałam Bogu za wszystko, nie ma problemów, jestem tylko ja i ja. Próżna byłam. W tym samym czasie dużo chodziłam do różnych wróżek, chciałam się dowiedzieć jak zdam maturę, kto będzie moim mężem, czy chłopak jest mi wierny itp. Itd. Pewnego razu trafiłam do kobiety, której się straszliwie bałam, chciałam natychmiast uciec ale byłam już umówiona. Wyszłam stamtąd i czułam jakby ktoś szedł za mną.

Lipiec, cały miesiąc wolności, podrywania chłopaków, dyskoteki, plaża, morze, planowaniu studiów. Czytam gazetę, jest artykuł o pedofilii, myślę sobie co za kretynizm, ale zaraz później myśl : jesteś taka sama. Nie zdawałam sobie sprawy, że to dopiero początek koszmaru. Cały czas widziałam moje dziecko, które topie podczas kąpieli, widziałam zdeformowane twarze zakonnic, księży, ludzie nagle wydali mi się postaciami z bajki. Straciłam poczucie rzeczywistości. Byłam normalna na zewnątrz , ale w głębi serca czułam , że dzieje się coś niebezpiecznego. Poszłam do wróżki. Stwierdziłam, że ktoś rzucił na mnie urok. Po wizycie tam było jeszcze gorzej. Przestałam sypiać, w nocy coś mnie dusiło, w kościele widziałam demony jak dobijały się do drzwi, i krew Jezusa na ścianach. Znowu waszej stronie. Znalazłam Boga najpierw w innych świadectwach, później w słowach Marka i bolała mnie dusza, tak bardzo, że chciałam się zabić. Aż znalazłam Boga dzięki Agnieszki, aż później znalazłam Boga we własnym sercu.

Mam za sobą wizytę u księdza , ludzi którzy przeżyli to samo co ja. Moja rodzina się nawróciła, razem wspieramy się. Są to chwile nieustannej walki, ale teraz Chrystus jest we mnie, należę do Boga i pomimo tego, że Szatan ciągle próbuje zabrać moją duszę ja się nie dam, już nie popełnię błędu sprzed lat. Żałuję tylko tego, że zaprzepaściłam dwie szanse, że nie zaufałam Bogu wtedy, kiedy ratował mnie od złego. Teraz mam jeszcze problemy z modlitwą, boję się, że nie wyjdę z tego stanu lęku, ale przecież Bóg nie może mnie zostawić w momencie, kiedy tak bardzo go pragnę.

Na koniec chciałabym ostrzec wszystkich przed podobną tragedią. Zazwyczaj ludzi religijnych kojarzymy z ponurakami, psychopatów z ludźmi o patologicznej przeszłości, czarownice z czarnym ubiorem. Tymczasem tak nie jest. Trzeba zawsze mieć kontakt z Bogiem, doświadczać cudu Eucharystii gdyż nawet złe myśli jakiejś osoby na nasz temat mogą wyrządzić nam krzywdę, jeśli zło będzie miało mieszkanie w naszej duszy.

Mariola