Co środa w warszawskiej parafii Dzieciątka Jezus odbywa się nabożeństwo z modlitwą egzorcyzmu. Kościół jest pełen ludzi. W Klinice Psychiatrycznej Akademii Medycznej w Warszawie psycholog przyjął niedawno rodziców, zaniepokojonych – jak powiedzieli – destrukcją, jaką sieje wokół siebie ich dziecko. Prosili o adresy egzorcystów.
Kobieta, która w listopadzie 2003 roku zgłosiła się do psychiatry Włodzimierza Szyszkowskiego w Warszawie, opisała swą dolegliwość jako "owładnięcie przez obcą siłę". Nie stwierdził choroby. Z wywiadu wynika, że była kiedyś zaangażowana w spirytyzm. Skierował ją do egzorcysty.
Krakowskie Przedmieście, 27 listopada, późny wieczór. Tłum szturmuje wejście do akademickiego kościoła św. Anny. Egzorcysta ksiądz Andrzej Grefkowicz ma wykład na temat "Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć". Oglądam kalendarz księdza egzorcysty Jana Szymborskiego. Pierwsza konsultacja o 8.45, ostatnia wieczorem, zapisy z wielodniowym wyprzedzeniem.
Anioły tłuką się po niebie
"Pani Mario – mailuję – odwlekam przesłuchiwanie kaset z naszej rozmowy. Chodzi o ten moment nagrania, w którym nagle imituje pani krzyk (pisk? wrzask?) swojego synka. To było trudne do zniesienia".
Mail od Marii: "Po co wzięła się pani do tych egzorcyzmów, i to jeszcze kiedy idzie Adwent? To najtrudniejszy dla ludzi czas w roku. Anioły – dobre i złe – tłuką się w niebie. To czas zawieruchy. Proszę uważać. Czy te sytuacje, jakich pani doświadcza, są pani potrzebne?".
Jesienią 1997 roku pisałam reportaż o satanizmie. Franciszkanin opowiadał mi o manifestacjach diabelskich w jego życiu. – Proszę zostawić ten temat – ostrzegł. Wiosną 2003 roku pisałam tekst o mistyczce zwodzonej – jak twierdziła w dziennikach – przez szatana. Odprawiano nad nią egzorcyzmy. Jezuita, któremu opisałam jej wizje, zauważył: – Już samo mówienie o szatanie wprowadza człowieka w stan rozdygotania. W styczniu 2001 roku telewizja pokazała film dokumentalny "Opętanie" Sławomira Smoczyńskiego. Reżyser mnie ostrzegł: – Pani łazi koło interesów diabła, z tym nie ma żartów. To tak jakby grzebać w interesach mafii. Człowiek dochodzi do absurdu – każde zdarzenie interpretuje na korzyść szatana. Niezbędny jest ogromny dystans do tematu. Denis de Rougemont, szwajcarski pisarz, pyta w "Udziale diabła": "…kto kogo wybiera – autor swój temat czy temat swojego autora? Czy mówienie o Diable, pisanie o nim, nie jest nierozważną, publiczną prowokacją wobec niego? (…) Nigdy nie pisze się bezkarnie".
– Co tobą powoduje? – ksiądz Jan Szymborski jest kapłanem od 53 lat, egzorcystą od 1999 roku.
– Obowiązek zawodowy. Staram się poznać to, o czym piszę.
– Czy w trakcie egzorcyzmu będziesz się za nią modliła?
– Tak.
– Czy ogarniesz ją miłością?
– Nie. Przecież jej nie znam.
– Miłość należy rozumieć: "chcę dla ciebie dobra".
Mam przyjść w niedzielę 23 listopada, o trzynastej, do sali "Kana" w piwnicach kościoła Dzieciątka Jezus.
Kiedy psychiatra woła teologa
W obowiązującej w Polsce międzynarodowej klasyfikacji zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania występuje kategoria "Trans i opętanie". "…Osoba działa tak, jakby była owładnięta przez inną osobowość, ducha, bóstwo czy siłę. Uwaga i świadomość mogą być zwężone, skoncentrowane jedynie na jednym czy dwóch aspektach najbliższego środowiska, często też występuje ograniczony, powtarzający się schemat ruchów, pozycji ciała i wypowiedzi".
Włodzimierz Szyszkowski, ordynator III Kliniki Psychiatrycznej Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie: – Poza kategorią "trans i opętanie" także chorzy na inne choroby, na przykład w schizofrenii, często mają przeświadczenie, że są opętani. Bywają jednak przypadki niejasne dla mnie. Pacjent odczuwa działanie obcych sił, a doznania te nie mają charakteru zdecydowanych urojeń i nie towarzyszą im inne typowe objawy choroby psychicznej, jak wycofanie społeczne czy zaburzenia emocjonalne. Małgorzata Kostecka, psycholog w Klinice Psychiatrycznej AM: – Gdy przeżycie pacjenta wykracza według mnie poza czystą psychiatrię, wyraśnie wikła jego życie, a pacjent opowiada o nim krytycznie, zalecam konsultację z teologiem. Nie zetknęłam się ze zjawiskiem opętania w sensie teologicznym, ale dopuszczam, że może ono zaistnieć. W połowie lat 90. doktor Szyszkowski przeżył przełom religijny. Zastanawiał się potem, czy fakt, iż jest chrześcijaninem, powinien wpływać na jego pracę psychiatry. – Ze studiów nie wyniosłem żadnej wiedzy na tematy duchowe – opowiada. – Do niedawna lekarze, zbierając wywiad, pomijali je. Trafił do mnie pacjent leczony psychiatrycznie przez trzy lata – bez efektów. Zapytałem go o stosunek do wiary. Odpowiedział: "Do tej pory nikt mnie o to nie spytał, a ja właśnie utraciłem wiarę…". Poleciłem mu księdza, z którym współpracuję, leczenie poszło bardzo dobrze. Duchowość jest ważna w każdej chorobie, ponieważ każdy człowiek jest istotą cielesną i duchową. Czy ja wierzę w opętanie przez złego ducha, czy nie, nie ma to żadnego znaczenia dla mojego postępowania z chorym. Jako psychiatra mogę rozpoznać zaburzenie, leczyć je, ale czy działa tutaj istota nadprzyrodzona, to jest sprawa teologa. Jeśli komuś nie mogę pomóc, a wiem, że pierwiastek duchowy odgrywa u niego bardzo ważną rolę, kieruję go do duchownego, czasem egzorcysty. Psychiatrzy panicznie boją się narazić na zarzut nienaukowości. Przypierani do muru w dyskusji na temat opętania będą trzymać się naukowego, poznanego fragmentu rzeczywistości z obawy przed kompromitacją w środowisku.
Co rzuca człowiekiem o ziemię?
Przy ulicy Bednarskiej w Warszawie działa od 1997 roku Ośrodek Pomocy Psychologicznej Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich i Caritas. Przyjmują tam psychologowie, psychiatrzy oraz dwaj egzorcyści archidiecezji warszawskiej, księża Grefkowicz i Szymborski. W ostatnim roku zarejestrowano około 4 tysięcy wizyt, liczba pacjentów rośnie. Warunkiem konsultacji u egzorcysty jest badanie u psychologa lub psychiatry. Większość spośród ubiegających się o wizytę u księży okazuje się chora psychicznie. Podobna poradnia powstała w 2003 roku w Płocku. To jedyne placówki w Polsce, w których egzorcyści współpracują ściśle z lekarzami. Znowelizowany w 1999 roku rytuał egzorcyzmów zaleca kapłanowi zasięgnięcie opinii lekarza ("posiadającego zmysł rzeczywistości duchowej", podkreśla dokument). W ciągu ostatnich kilku lat biskupi upoważnili do odprawiania egzorcyzmów blisko stu księży. Nie wiadomo, jak wygląda ich współpraca ze specjalistami medycyny (ksiądz Marian Piątkowski, koordynator egzorcystów w Polsce, odmówił rozmowy ze mną).
W ostatnim wydaniu podręcznika "Psychiatria", w rozdziale "Psychiatria a religia", Bogdan de Barbaro stwierdza: dla psychiatrów zjawisko opętania jest zespołem psychopatologicznym; dla teologów – stanem, w którym kontrolę nad człowiekiem sprawują moce diabelskie. Spojrzenie teologiczne jest równoprawne ze spojrzeniem psychiatrycznym. Należy odrzucić postawy skrajności: że opętanie to średniowieczny przeżytek i zajmowanie się nim świadczy o upadku rozumu; i że można zlekceważyć wymiar psychopatologiczny.
Doktor de Barbaro, Zakład Terapii Rodzin, Katedra Psychiatrii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego:
– Opętanie jest zjawiskiem z pogranicza dwóch dyskursów. Czy dane zjawisko pozostaje w obrębie języka teologii, czy psychiatrii, jest funkcją miejsca i czasu, ogólnie rzecz biorąc: kultury. Patrząc na dzieje psychiatrii, wyraźnie widać, że zagarnia ona coraz większy obszar zjawisk niegdyś należących do teologii. Mnie się wydaje sensowne, że te same zjawiska można opisywać za pomocą różnych języków, o ile przestrzegane są zasady etyczne, a metoda niesienia ulgi w cierpieniu jest skuteczna. Niekiedy posyłam pacjenta do teologa, lecz nie do egzorcysty, chociaż dopuszczam, że egzorcysta może być skuteczny. Jako chrześcijaninowi trudno mi przyjąć, że diabeł działa tak prymitywnie jak poprzez opętanie. Posądzam go o działania znacznie bardziej wyrafinowane niż – upraszczając – rzucanie człowiekiem o ziemię i mówienie dziwnymi językami.
– Więc co człowiekiem rzuca o ziemię?
– To wła?nie zależy od tego, z jakiej perspektywy na to patrzymy. Wolę powiedzieć "nie wiem", niż wkładać w odpowiedź przekonania spirytualne, agnostyczne, ateistyczne czy jakiekolwiek inne… Istnieją zjawiska, których nauka dziś nie może jeszcze wyjaśnić ostatecznie.
Duch mężczyzny
Maria mieszka w internacie technikum budowlanego w Zakopanem, Krupówki 13, na poddaszu. Jest początek lat 80. W tym starym budynku mieszkali niegdyś księża emeryci, na ścianie w każdym pokoju drży płomyk "wiecznej" lampki. Nieślubne dziecko, rocznik 1965 – na razie tyle wie o sobie Maria. Zajrzała w podstawówce do dziennika szkolnego i przeczytała imię ojca. To nie ojciec, tylko ojczym, cedzi mama (unika mężczyzn), kiedy Maria ma już 20 lat. Będzie dobiegać trzydziestki, gdy pozna zarys swojej historii i nazwisko ojca. Porzucił matkę w ciąży. Matka pośpiesznie wyszła za mąż, szybko się rozwiodła. (Mówi, że wszyscy ją wykorzystują).
W internacie jest Marii lepiej niż w domu na Górnośląskiej w Warszawie, gdzie mama ciągle śpi. A kiedy się obudzi, robi się wokół niej nerwowo.
– Musisz iść do kościoła – mówi kategorycznie Jadzia, góralka z pokoju Marii. I Maria przeobraża się w praktykującą katoliczkę: idzie o świcie na roraty, jeździ na rekolekcje, ma stałego spowiednika, modli się regularnie i czuje, że jest kochana. ("Nie znam swego biologicznego ojca – pisze dziś w internetowym blogu – Bóg Ojciec był i jest moim jedynym ojcem, który chce się ze mną komunikować").
Koleżanka rozkłada na stole karton, dzieli go kreską na pół, pisze alfabet. Bawią się w wywoływanie duchów. Wkrótce cały internat, 27 dziewcząt, wywołuje duchy. (Monika J. z Gdyni, wówczas mieszkanka internatu, przypomina sobie towarzyszące temu płacze i krzyki dziewcząt).
– Nagle talerzyk zaczyna się poruszać. To jest naprawdę fascynujące… – mówi Maria. – Okazałam się świetnym medium. Byłam jak w amoku. Wróżyłam z kart, czytałam z ręki… Uczę się pewnej nocy, Jadzia śpi. Słyszę kroki, pewnie stróż. Pukanie. "Proszę!". Jakby coś przesunęło się przez pokój… i rozlega się mocne stukanie od zewnętrznej strony okna. To się powtarzało nawet wtedy, gdy siedziało nas kilka w pokoju. Poczułam straszny lęk. Na początku myślałam, że oszalałam. Potem się przyzwyczaiłam. Uważałam, że to duch mężczyzny… i jest mi przychylny.
Zamawiają z Jadzią mszę. W piątej klasie przenoszą się do innego pokoju, nie wywołują już duchów, hałasy ustają. Maria zdaje świetnie maturę i wraca do Warszawy. – Leżałam w łóżku w mieszkaniu na Górnośląskiej, nagle poczułam, że ktoś przy mnie stoi, ogarnął mnie paniczny strach, taki jak za pierwszym razem w Zakopanem. Pomyślałam: "Jestem 400 kilometrów dalej! Więc to się nie skończyło?".
To przychodzi nocą
– Postanowiłem wywołać diabła – opowiada filozof, religioznawca i gnostyk Jerzy Prokopiuk, tłumacz Junga, Freuda. – Miałem 19 lat. Intensywnie go przywoływałem. Pojawiło się okropne doświadczenie lęku, bezprzedmiotowego strachu, poczucie groźnej, niekomunikatywnej obecności. Zacząłem się modlić; stan lękowy trwał całą noc. Potem już nigdy nie wrócił, ale pozostał mi na zawsze w pamięci.
Napisał do mnie absolwent ekonomii, lat 25. "Kładąc się do łóżka, czułem czyjąś obecność w pokoju. Odczuwałem silny niepokój. Przed zaśnięciem – ale to nie był sen! – to coś mnie paraliżowało. Dusiłem się, byłem przerażony, dopiero wzywanie Boga wyzwalało mnie z tych więzów. Zdarzyło mi się to kilka razy, zawsze wtedy, gdy miałem silną chęć nawrócenia. (…) Często przed Najświętszym Sakramentem nasuwały mi się na myśl obrzydliwe rzeczy, coś, czego nigdy bym nie wymyślił. Bluźnierstwa i wyzwiska w mojej głowie! Psychiatra by pewnie to wyjaśnił… ale dlaczego mi to przeszło od razu, kiedy poszedłem na mszę dla osób duchowo udręczonych, którą odprawiał egzorcysta w Poznaniu?".
Marek i Agnieszka z Poznania, student filmoznawstwa oraz absolwentka politologii, założyli przed dwoma laty witrynę internetową poświęconą egzorcyzmom. Odwiedza ją dziennie około 300 osób. Udostępnili mi niepublikowaną korespondencję, jaka napływa na adres witryny. Słowo "obecność" powtarza się w wielu listach.
To przychodzi zwykle nocą. Wywołuje dreszcze, uczucie zimna, paraliżu. Usiłuje wniknąć w człowieka. Wtrąca się do modlitw. Każe wypluć komunię świętą. Śmieje się szyderczo. Uderza w potylicę ("walnęło, ale tak, że mnie nie bolało"). Budzi w sercu nienawiść, jakby całą złość świata nosiło się w sobie. Wlewa w rękę ołów, żeby nie mogła uczynić znaku krzyża. ("Możesz powiedzieć, że zwariowałem. Kto mi uwierzy?"). W Ośrodku przy Bednarskiej przyjmuje psycholog Anna Ostaszewska, przewodnicząca Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich. Prowadziła terapię dwóch osób uznanych przez egzorcystę za opętane. Miała do czynienia z kilkunastoma pacjentami doznającymi tzw. udręczeń ze strony szatana. – Kiedy w Ośrodku zaczęli przyjmować księża egzorcyści, miałam dziwne doświadczenie przepaści, która otwiera się tuż obok mnie – opowiada. – Dziura bez końca, otchłań, pustka duchowa, bez miłości, bez sensu… totalna… Coś okropnego. Poprosiłam egzorcystę, żeby się za mnie pomodlił. Przeszło. Patrzę na to wydarzenie w kategoriach wiary. To szatan mnie straszył, ale człowiekowi wiary on nic nie może zrobić.
Noc poprzedzającą mój udział w egzorcyzmach spędzam u przyjaciół. Rozpalili w kominku. Bezsenność. Czerwone cienie skaczą po ścianach.
Skąd wiadomo, kto się zgłosił?
Nawy, boczne kaplice i prezbiterium szczelnie wypełnione słuchaczami. Skupienie na twarzach. Ksiądz Andrzej Grefkowicz – ascetyczny, prawie nieporuszony za pulpitem – wykłada spokojnym głosem.
Szatan jest potężniejszy od człowieka, nie jesteśmy w stanie mu się przeciwstawić bez pomocy Boga. Objawy zniewolenia przez złego ducha to dziwne lęki, niektóre depresje, koszmary senne, poczucie złowrogiej obecności, niemoc przy próbie przemiany duchowej, pewne przypadki chorób i nałogów. Do zniewoleń i opętań prowadzą spirytyzm, wróżbiarstwo, niekonwencjonalne formy leczenia, odchodzenie do religii niechrześcijańskich, muzyka satanistyczna. Czyli gdy odwracasz się od Jezusa, gdy sprzeniewierzasz się pierwszemu przykazaniu.
Dominikanin Mirosław Pilśniak, nim został zakonnikiem, wziął udział w seansie spirytystycznym. – Duch zgłosił się i odpowiadał na pytania, talerzyk latał – wspomina – ale skąd wiadomo, kto się zgłosił? Chrześcijanin wie, że jeżeli modli się do Boga o imieniu Jezus, to zostaje wysłuchany przez kogoś przyjaznego, z kim zawarł przymierze chrztu. Lecz jeśli wzywa ducha o niewiadomym imieniu, to otwiera się na obecność świata, nad którym nie potrafi zapanować.
(Ojciec Pilśniak przez trzy lata uczestniczył w seminarium docenta de Barbaro, na którym teolodzy i psychiatrzy omawiali zagadnienia utraty wolności przez człowieka, również zagadnienie opętania).
To Bóg, a nie żaden inny informator ma odsłaniać człowiekowi to, co ważne – wykłada egzorcysta. To od Boga ma przyjść uzdrowienie chorego, od żadnej innej siły. Jeśli zejdziesz z drogi modlitwy, a wejdziesz na drogę mantry czy medytacji – zawędrujesz gdzie indziej. W sytuacji zniewolenia nie wystarczy ci spowiedź, potrzebujesz pomocy Kościoła.
Maria też słucha. Drobną twarz oparła na dłoniach. Przyszła tu prosto z pracy – mierzyła dziś stare piwnice. Jest architektem, pracuje przy zabytkach. U jej stóp siedzi na posadzce jej córka Basia, gimnazjalistka. Przed paru laty Maria prowadziła Basię do uzdrawiaczy, by wyrównali jej pole energii. Dotykali jej, otwierali i zamykali czakramy, energetyczne centra. Jeden nakłuwał ją cienkim piórkiem i badał poziom toksyn w organizmie. Maria również poddawała się zabiegom bioenergoterapeutów.
W grudniu 1999 roku oraz w styczniu 2001 roku ksiądz Grefkowicz odmówił nad Marią i jej dziećmi modlitwy o uwolnienie od złego ducha.
Odlot trwa
Okultyzm – według definicji Gabriele Amortha, egzorcysty diecezji rzymskiej – to wiara w istnienie bytów niesprawdzalnych doświadczalnie, dzięki którym można zyskać moc przy zastosowaniu odpowiednich praktyk.
Demonolog i filozof ojciec Aleksander Posacki, wykładowca Wyższej Szkoły Filozoficzno-Pedagogicznej "Ignatianum" w Krakowie, w swych licznych publikacjach nazywa medycynę niekonwencjonalną okultystyczną, magiczną lub spirytystyczną. Katechizm Kościoła katolickiego zakazuje tych form leczenia oraz wszelkich praktyk okultystycznych, widząc w nich przejaw niewierności wobec Boga.
Mediuminizm (bycie medium) wprowadza – zdaniem ojca Posackiego – w tzw. zmienione stany świadomości, w których człowiek przekazuje kontrolę nad sobą jakiejś mocy nieznanego pochodzenia. Naturalny system uzdrawiania reiki jezuita zalicza do systemów magiczno-spirytystycznych; inicjacja w reiki otwiera człowieka na pomoc demonów. Otwarcie czakramów wyzwala w człowieku władze paranormalne (które znikają po modlitwie o uwolnienie, stwierdza).
Zakonnik potępia również popularne kursy technik umysłowych (tzw. metodę Silvy), które uaktywniają specyficzne czynności mózgowe. Jest to manipulacja psychiczna, pisze, otwarcie wrót ku paranormalności, kontynuacja tradycji szamanistycznej, magicznej. Jako podłoże niektórych zakazanych technik demonolog wskazuje "gnostyckie rozszerzanie pojęcia boskości na człowieka i naturę". Praktyki okultystyczne rozbijają sumienie – pisze.
Psycholog Małgorzata Kostecka: – Miałam do czynienia z ofiarami nieostrożnie przeprowadzanych pra-ktyk psychologicznych. Człowiek o marnej odporności psychicznej, słabym ego, bezkrytycznym stosunku do własnych doznań nie umie zachować granicy między tym, co się dzieje naprawdę, a tym, co mu się wydaje… Może popaść w psychozę. Pamiętam przypadek zbyt intensywnie ćwiczonej medytacji, która spowodowała, że "odlot" trwał, pacjent nie umiał z niego powrócić. Brałam udział w treningach interpersonalnych dla pracowników oddziału psychiatrii. Miały pogłębiać naszą wiedzę o samym sobie, zintensyfikować przeżycia. Niektórzy nie wytrzymywali naporu emocjonalnego; zdarzały się gwałtowne reakcje rozpaczy, złości, depresje. W jednym z warszawskich szpitali leczy się z psychozy 40-letnia kobieta, wykształcenie wyższe. Relacjonuje mąż, doktorant wyższej uczelni: nie mogła zajść w ciążę, leczyła się u bioenergoterapeuty (40 zł za wizytę). Namówił ją na kurs reiki (300 zł), który miał jej dać moc uzdrawiania.
Przez cztery godziny dziennie, tygodniami, przykładała sobie ręce do kolejnych części ciała. Przestała spać. Jej twarz przybrała złowrogi wyraz. Wykrzykiwała wulgaryzmy o podłożu seksualnym. (- Nigdy wcześniej taka nie była – mówi mąż). Twierdziła, że szatan do niej przemawia. Straciła kontakt z rzeczywistością. Powtarzała tylko imię swojego bioenergoterapeuty. "Połączę się z nim na innym poziomie". Wpadała w furię, wykazywała męską siłę. (- Taka wątła – mówi mąż). Przemawiała nie swoim głosem. Podczas przepustki 11 listopada ksiądz Jan Szymborski odprawił nad nią egzorcyzm. W domu była pobudzona, w szpitalu zapięto ją w pasy. Dwa tygodnie później odbył się kolejny egzorcyzm. Doznała szoku.
Mąż ukrywa przed lekarzem, że poddaje żonę egzorcyzmom.
72 listy do świętego Judy
To nie była miłość, tylko uzależnienie, tak uważa teraz Maria. Poznaje Marka na politechnice. Pragnie tego związku. Wkrótce jest w ciąży.
Ich pokój na Górnośląskiej ma 18 metrów kwadratowych (za ścianą mama). Piętrowe łóżko, kołyska drugiego dziecka. Deskę kreślarską Maria opiera na kołysce. Zwykłe życie. Lecz Maria jest bezwolna jak piłeczka… tak widzi siebie dzisiaj. – Odeszłam od pobożności – mówi. – Nie umiałam mu powiedzieć: "To jest dla mnie ważne". Na początku lat 90. Maria zapisuje dwójkę dzieci do przedszkola. – Kadra była zafascynowana nauką Rudolfa Steinera, antropozofa i ezoteryka. Mówili: "Całościowo podchodzimy do dziecka, do ciała i duszy". Mnie się to podobało, dzieciom było dobrze. Organizowali dla rodziców kursy, brnęłam w ezoteryzm. Miałam całą biblioteczkę książek, które wyrabiały we mnie magiczne podejście do życia. Jak wyrównam sobie biopole, to będę zdrowa. Jak będę myśleć pozytywnie, to wszystko mi się spełni. Wierzyłam w zalecenia poradników: odbuduj swego ducha, uwierz w siebie, moc twego umysłu jest nieograniczona… Również do religii podchodziłam magicznie: jak ja Panu Bogu zrobię dobrze, to Bóg mnie nagrodzi.
Pisze na kartkach kilkadziesiąt razy dziennie: "Mój mąż mnie kocha". Nie wie, że on ją zdradza z młodziutką praktykantką z biura.
Wiosną 1997 roku Maria spodziewa się trzeciego dziecka. Coś dziwnego się dzieje – nie ma zawrotów głowy, a przewraca się, jakby pod wpływem nagłego popchnięcia. Kochanka żąda od Marka, by się rozwiódł.
Rodzi się Krzyś. Ma zaburzenia gastryczne. Napina się, wymiotuje, wrzeszczy, wyje. Przez całe noce, tygodnie, miesiące. Lekarze nie znajdują przyczyny. Marek często wyjeżdża. Latem 1998 roku chce zabrać w podróż dzieci, Maria nie pozwala, kłócą się. Wieczorem wiadomość: miał zderzenie z tirem, jego fiat jest zmiażdżony. "Nie miałabym już dzieci" – dociera do Marii. W szpitalu, nad łóżkiem mężczyzny, spotykają się dwie za- płakane kobiety, żona i kochanka. Diabolos znaczy: ten, który wszystko rozrzuca.
Szybko, szczęściodajnie…
Jerzy Prokopiuk, tłumacz pism Rudolfa Steinera: – Ta pani, uprawiając turystykę okultystyczną, weszła w niewłaściwą uliczkę, ale niech nie ma pretensji do antropozofii. Antropozofia potępia spirytyzm, nie ma nic wspólnego z bioenergoterapią, buddyzmem, szamanizmem… Dlaczego tylu młodych ludzi próbuje różnych szkół okultystycznych? Bo duchowość, którą proponuje im Kościół, im nie wystarcza. Tęsknią do wyjścia z dołka cywilizacyjnego, w którym się wszyscy znaleźliśmy. Szukają; jak opiłki biegną do jakiegoś magnesu. I są narażeni na wszelkie możliwe potknięcia – grupowe, społeczne i indywidualne.
Bogdan de Barbaro: – W sytuacji kryzysu w Kościele zdarza się, że ludzie wycofują się z praktyk i rytuałów chrześcijańskich. Dość często u osób, u których występowało zjawisko opętania w psychiatrycznym rozumieniu tego słowa, powtarza się taka sekwencja zdarzeń: kiedyś były wierzące, odeszły od Kościoła do sekty, potem popadały w zaburzenie o charakterze opętania. Nie znam precyzyjnej odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się z nimi dzieje.
Ojciec Mirosław Pilśniak: – Dziś panuje model życia: szybko, efektywnie, szczęściodajnie… Plastikowa nierzeczywistość, w której dobrze sprzedaje się to, co nie wymaga od człowieka wysiłku. Chrześcijaństwo uporczywie podaje prawdy nieatrakcyjne, ale to nie znaczy, że jest zmurszałe.
"Trwogę, jaką odczuwa nowożytny człowiek wobec własnej wolności – pisze Denis de Rougemont – da się zmierzyć liczbą wróżek i ich klientów spragnionych moralnego znieczulenia".
Rok pustyni
Ciałko Krzysia wygięte w łuk. Sine. Lekarze aplikują mu tabletki na zastawki dwunastnicy. Gdy Maria odmawia głośno modlitwę, krzyk się urywa. Dziecko patrzy sztywnym, nie swoim wzrokiem. Przenika ją dreszcz.
Maria chudnie, ma nieustanne biegunki, waży 43 kilogramy. Zasypia z natrętnym obrazem fioletowo-brązowej postaci pod powiekami.
Wyczuwa ludzkie myśli. Słyszy w głowie głosy – najpierw przyjazne, podejmuje z nimi dialog jak niegdyś w Zakopanem. Potem rechot i przekleństwa. "Ty dziwko!". Myśli: to stres, skutek kryzysu małżeńskiego, chorej wątroby, nerwicy. Przyjmuje komunię. Huk w głowie: "Nie ma Go!". Jej własne myśli deformują się i sprawiają ból. Kupuje książeczkę z modlitwami do św. Michała Archanioła, jest w niej tekst egzorcyzmu. Ilekroć go odmawia, wpada we wściekłość. Pięć minut po modlitwie bije cudze dziecko na podwórku.
Oszalałaś! Głowa nie myśli; ciało nie funkcjonuje. Maria snuje się po mieszkaniu w koszuli nocnej. "Rok pustyni" – pisze w blogu o tamtym okresie.
Na Wielkanoc 1999 roku ma ochrzcić Krzysia. Dwa dni wcześniej podgrzewa w garnku terpentynę, będzie woskować podłogę. Terpentyna płonie. Szafka kuchenna zwęglona. Jezuita poleca jej podczas spowiedzi: – Idź na Bednarską.
Zapytali, czy go będę kochać
Psycholog Anna Ostaszewska z Ośrodka przy Bednarskiej: – Pacjent przechodzi normalną procedurę terapeutyczną. On się tu zgłosił nie po ewangelizację, tylko po pomoc psychologiczną. Staram się wykluczyć nie tylko chorobę, lecz także inne przyczyny, z których może wynikać ostra histeryczna reakcja. Nie odwołuję się do jego życia duchowego, jeśli sam nie zacznie o tym mówić.
Maria: – Zorientowałam się, że psycholog bada, czy nie jestem chora psychicznie. Było mi wszystko jedno. Gdyby mi kazał chodzić po Bednarskiej na czworakach, tobym chodziła, byleby tylko uwolnili mnie od tego uczucia, że ktoś mną szarpie. Powiedział: "Pani kwalifikuje się do rozmowy z księdzem". Odetchnęłam: "Zrobią mi teraz takie katolickie wyrównanie bioprądów i będę uwolniona…".
Kaplica obok kościoła św. Barbary w Warszawie, 6 grudnia 1999 roku. Dzieci zostają w kaplicy pod opieką kobiety ze Wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym. Maria, ksiądz Grefkowicz oraz inni członkowie Wspólnoty przechodzą do pokoiku – zakrystii. Modlą się nad Marią o uwolnienie jej od złego ducha.
– Myślałam, że mną będzie telepać, ale nie… Czułam się tylko otumaniona. Ksiądz przerwał i powiedział: "Czy możesz mi obiecać, że będziesz kochała swojego męża?". Pomyślałam: "Czy ja go w ogóle kochałam?". To było trafne pytanie. Ono mnie potem dyscyplinowało, ilekroć myślałam, że uduszę Marka. Księdzu chodziło o odwrotność nienawiści. Żebym podjęła jakąś pracę nad sobą. Powiedziałam: "Nigdy go nie kochałam, będę się starała". Owładnęła mną fala miłości, jakbym została przygarnięta… Czułam błogość, spokój, niebywałą radość. To jest tak, jakby usiąść w kinie obok kogoś bliskiego; nie widzisz go, ale czujesz jego dobrą obecność… Potem odmówiono modlitwę nad dziećmi.
Egzorcysta nigdy nie sugerował Marii, z jakiego powodu Krzyś cierpiał. Jego choroba zniknęła. Głosy w głowie Marii zamilkły.
Znajduje pracę. Odbywa psychoterapię. W profesjonalnym ośrodku mediacyjnym ustala z Markiem warunki rozwodu. Jeździ na katechezy i rekolekcje.
– Uwolnienie to nie jest hokus-pokus – mówi. – Ono odcięło to popychanie… ale nie zmieniło mojej natury. Jeszcze do dziś mam popapraną psychikę. Przystępowałam do modlitwy o uwolnienie z przeświadczeniem, że jestem niewinna, że to mnie skrzywdzono. Zrozumiałam w końcu, że ja też nababrałam. Kiedy psycholog stwierdziła u najstarszej córki depresję, powiedziałam sobie wreszcie: "Co zrobiłaś ze swoim życiem? Z dzieciakami? Możesz się tylko wstydzić! Jesteś matką i masz swoje zadanie do spełnienia!". To myślenie było dla mnie nowe. Dotychczas zapominałam o swoim zadaniu życiowym. Byłam uciekającą, niedojrzałą kobietą. Teraz poczułam w sobie siłę. I właśnie wtedy, gdy Maria gotowa jest uporządkować życie, 2 stycznia 2001 roku, dobiega ją zza okna ów przejmujący krzyk synka, którego babcia wyprowadziła przed blok na spacer. Maria pada na kolana, odmawia "Pod Twoją obronę…" i dzwoni na Bednarską.
To strachy na Lachy
W zniewoleniu zły duch działa z zewnątrz. W opętaniu – zawładnął ciałem człowieka, tłumaczą egzorcyści.
W sytuacjach zniewoleń podejmuje się modlitwę o uwolnienie; może ją odmówić wspólnota. Nie stosuje się w niej formy zwracania się do złego ducha. W przypadkach opętania kapłan odmawia egzorcyzm uroczysty. W imię Jezusa Chrystusa nakazuje złemu duchowi opuszczenie osoby i pójście do piekieł. Kapłan może sprawować egzorcyzmy jedynie za pozwoleniem ordynariusza.
Opresje to zewnętrzne działania złego ducha: huki, przesuwające się meble, słyszenie kroków, głosów… (W schizofrenii typowa jest tzw. pseudohalucynacja, czyli odbieranie głosów płynących jakby z wnętrza człowieka). Obsesje to wewnętrzny przymus do podejmowania jakiegoś czynu; mogą doprowadzić do samobójstwa.
Niektóre symptomy opętania: awersja do sacrum. (Ksiądz Jan Szymborski zaprzecza; zna przypadki, gdy opętany przyjmuje komunię). Odwrotne działanie leków psychiatrycznych. (Dla doktora Włodzimierza Szyszkowskiego to błędne kryterium, bowiem niektóre choroby psychiczne są lekooporne, mogą przebiegać nietypowo, pacjent może nie reagować na leki z powodu zniszczenia receptorów mózgowych).
Egzorcyzmowi mogą towarzyszyć manifestacje szatańskie. Mail od Marii: "Niech pani sobie nie bierze do serca manifestacji. Bardzo proszę! Bo cóż to jest? Strachy na Lachy. Zobaczenie czegoś, o czym wiadomo, że jest… Manifestacje mają miejsce także poza egzorcyzmami. Również podczas modlitwy o uwolnienie. A czasem nie ma żadnych. Zdarzają się też zachowania, które można wziąć za manifestacje, a nimi nie są. To krzyczy obolała dusza i człowiek wije się na podłodze, a zagrożenia demonicznego nie ma. Proszę zapomnieć o strachu".
Trzy szóstki, pinezka, słup soli
W gabinecie Anny Ostaszewskiej przy Bednarskiej pacjenci uznani za opętanych rzucali się do okna, tracili świadomość.
Psycholog Marian Lech, kierownik Ośrodka, wielokrotnie uczestniczył w egzorcyzmach swojej pacjentki z sekty satanistycznej. Wątłą dziewczynę z trudnością utrzymało kilka osób.
Jadwiga T. z grupy modlitewnej, która od kilku lat towarzyszy księdzu Janowi Szymborskiemu w egzorcyzmach, widziała: rzucanie krucyfiksem, straszną mimikę twarzy, plucie, charczenie, tarzanie się, falowanie sukienki na kobiecie w bezruchu. Słyszała, jak osoba złorzeczy zmienionym głosem.
Franciszkanin Bogdan Kocańda doktoryzuje się w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim w dziedzinie teologii duchowości; temat jego pracy – "Posługa kapłana egzorcysty". Pełnił tę funkcję w diecezji kieleckiej w latach 1998-2000. Był najmłodszym egzorcystą w Polsce – został nim rok po święceniach.
Opowiada: dziewczyna, nad którą się modlił, poruszała się wraz z krzesłem po dywanie. W czasie egzorcyzmu kapłanki satanistki pojawiały się na jej ciele znaki – trzy szóstki i odwrócony krzyż. Znikały po namaszczeniu olejem.
Mężczyzna zrywał pasy, którymi przywiązano go do łóżka na oddziale psychiatrycznym. Ksiądz Kocańda wiązał jego nogi sznurkiem franciszkańskim, ręce stułą, przestawało szarpać pacjentem.
Ktoś się wyginał w pałąk; ktoś tracił mowę; stawał jak słup soli… Ojciec Kocańda przyjął około stu osób.
– Przecież to są groteskowe metody… Co szatan chce przez nie pokazać? – pytam. – Złe duchy pokazują, co mogą zrobić z człowiekiem, a właściwie z jego ciałem; w jaki sposób mogą nim manipulować i jak panują nad nim. Demon posługuje się najprostszymi bodźcami, które trafiają do naszej wyobraźni, pamięci i uczuć, przez co działają na wolę i intelekt. Szatan chce zrobić wszystko, żeby w człowieku zniszczyć obraz Boży i wiarę, chce wyrwać go z komunii z miłującym Bogiem.
W pudełku po kliszy fotograficznej ojciec Kocańda przynosi coś, co – jak mówi – wypluła w czasie egzorcyzmu kapłanka satanistka. Wysypuje na stół: pinezkę tapicerską, metalową podkładkę, wkręt o długości dwóch centymetrów. Skoro w to nie wierzę, to dlaczego się odsuwam od tych przedmiotów?
Do góry nogami i na lewą stronę
Jezuita Malachi Martin w książce "Zakładnicy diabła" opisuje uczucia, jakie towarzyszą uczestnikom egzorcyzmu w poszczególnych jego etapach. Gdy zbliża się kulminacja, kapłan "czuje ogromny napór jakiejś zagadkowej mocy. (…) Musi pokonać (…) coś inteligentnego, ale patrzącego krzywo, istotę, która wydaje się być odwrócona do góry nogami i wywrócona na lewą stronę…".
Ksiądz Bogdan Kocańda uśmiecha się: – To jest literatura… Szedłem do tej posługi jak dziecko, z zaufaniem. Z wielkim zawierzeniem Bogu. Człowiek, który żyje Bogiem, jest chroniony przez Boga, doświadczałem tego wielokrotnie. Nie szukałem konfrontacji z duchami. W egzorcyście walka zachodzi w takim sensie, w jakim odbywa się w każdym człowieku – jest to walka z pokusą, na którą zostaje wystawiony przez Złego. To prawda, wchodziłem w dialog z demonem manifestującym swoją obecność w osobie opętanej – pytałem go o jego imię oraz kiedy, w jakich okolicznościach wszedł w nią. Gdy znałem imię demona, miałem dodatkowy atut w rękach – mogłem wypowiedzieć rozkaz w imię Jezusa bezpośrednio do niego. To mu się nie podobało, gdyż wiedział, że miałem Bożą władzę nad nim. Przekleństwa demonów nie robiły na mnie wrażenia, nasłuchałem się ich wiele, kiedy pracowałem jako górnik w kopalni… Podczas mojego pierwszego egzorcyzmu szatan chciał wzbudzić we mnie strach, pokazać swoją wyższość. Powiedział o banalnym wydarzeniu z mojego życia – chodziło o niedyspozycję zdrowotną – o której nikt nie mógł wiedzieć… Ale wtedy uświadomiłem sobie słowa św. Pawła Apostoła: "Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia". Wypowiedziałem je głośno i kontynuowałem modlitwy. Wiele razy w czasie egzorcyzmowania doświadczyłem wielkości Boga – tylko On prowadzi człowieka do wyzwolenia z grzechu i działań złych duchów. Czy to nie jest piękne? Uwolnienie przychodzi najczęściej niezauważalnie, na twarzy osoby uwolnionej maluje się wielki spokój. Ta twarz naprawdę odżywa, jest "nowa", piękna. Uwielbiam wtedy Boga za to, że słowo Boże nie jest rzucone na wiatr, tylko realizowane tu i teraz.
Ksiądz Benedykt Barkowski, egzorcysta diecezji białostockiej od 1997 roku: – Miałem fizyczne doznania obecności tych sił. Włosy mi się jeżyły, dostawałem gęsiej skórki, chwytał mnie za serce niepokój. Zadzwoniono kiedyś z pewnej plebanii, gdzie pięciu księży usiłowało pohamować członkinię sekty Niebo, która właśnie demolowała pomieszczenie. Przez telefon czułem jej złą energię. Jakbym się znalazł w na- elektryzowanej przestrzeni.
Ksiądz Jan Szymborski: – Zamieńmy słowo "opętanie" na "związanie". Szatan wiąże ciało, psychikę i ducha. Fizjologię, intelekt, emocje, wolę. Pamięć, wyobraźnię, myślenie, kojarzenie… Ja sam niejednokrotnie tego doświadczam jako egzorcysta, na przykład w trakcie rozmowy z osobą zniewoloną chce mi się potwornie spać.
Jak wygaszone monitory
Doktor Włodzimierz Szyszkowski kilkakrotnie uczestniczył w egzorcyzmach.
– Czy pan się bał?
– Tak. Myślałem, że to będzie jakiś ponury spektakl… Efekt końcowy był niesamowity – czułem bardzo pozytywną emocję do tego człowieka.
W wyznaczoną niedzielę przed drzwiami salki "Kana" witam się z księdzem Janem Szymborskim. Pod dotknięciem jego suchej, ciepłej dłoni uświadamiam sobie, że moja ręka jest lodowata.
Drewniany krzyż na wprost drzwi; wzdłuż ścian stoją niskie ławeczki. Stolik. Na komodzie woda święcona, obrazy świętych, olej egzorcyzmowany, świece. Dwie kobiety ze wspólnoty modlitewnej prowadzą cicho błahą rozmowę. Ponad naszymi głowami rozpoczyna się msza w kościele.
Ksiądz wita dziewczynę serdecznie, prosi, by siadła pod krzyżem. Czerń bawełnianej koszulki podkreśla bladość jej twarzy. Ma różaniec na szyi. Oddycha ze świstem. Zapytana, jak minął tydzień, odpowiada monosylabami przez ściśnięte gardło. Słania się. Kobiety układają ją na podłodze, na poduszkach.
Modlimy się do Ducha Świętego, żeby przyszedł. Odmawiamy litanię do Wszystkich Świętych. Górna połowa ciała dziewczyny – z drewnianym krzyżykiem położonym na piersi – porusza się niespokojnie, tak będzie nieprzerwanie przez dwie godziny. Psalmy. Ewangelia. Na prośbę egzorcysty trzymamy dziewczynę za ręce i ramiona. Teraz widzę ją z bliska. Oczy ma bez wyrazu, jak wygaszone monitory. Pot na czole jest prawdziwy; cierpienie na jej twarzy jest prawdziwe… Ogarnia mnie fala współczucia. Czymkolwiek jest to, co każe jej wyprężać się, szarpać, wyrywać i zawodzić przeciągłe "nieee!", gdy egzorcysta trzykrotnie rozkazuje mu odejść – niech już od niej odejdzie!
Dziewczyna siedzi potem chwiejnie na ławeczce z udręczoną twarzą, podtrzymuję ją mocno za ramię. Ksiądz ustala termin następnego egzorcyzmu. I wtedy, w ułamku sekundy, jej ciało sztywnieje i jak kłoda wali się na podłogę. Nie zdążyłam jej chwycić.
Kwadrans później, na ulicy, zaróżowiona od chłodu całuje mnie w policzek i odchodzi. Rykoszet
Nad filmem "Opętanie" Sławomir Smoczyński pracował dwa i pół roku. Opowiada: – Obawiałem się o syna, bo egzorcysta powiedział mi: "Szatan może uderzyć rykoszetem – ugodzi w pana dziecko". Nic się nie stało. Do- tknięcie Złego pomogło mi ułożyć ważne sprawy w moim życiu.
Nad reportażem pracuję miesiąc. Moja 13-letnia córka jest zafascynowana tematem, ciągle kręci się przy moich papierach.
W połowie listopada zaczyna mieć trudności z oddychaniem. To się dzieje wieczorami, w domu, nigdy w szkole. Specjalista wyklucza chorobę płuc. Psycholog diagnozuje nerwicę sytuacyjną.
Znowu gusła
Do księdza Eugeniusza Derdziuka, proboszcza parafii św. Michała Archanioła w Zamościu, coraz częściej przychodzą zalęknieni ludzie. Ktoś znalazł w ogródku zakopany chleb, kawałek mięsa, podrzucone jajka… – Zło nam podrzucili! Od trzech lat ksiądz Derdziuk jest egzorcystą diecezji zamojsko-lubaczowskiej. W swojej pierwszej parafii na Lubelszczyźnie zetknął się na początku lat 80. z gusłami. Nakłuwano lalki, żeby drugiemu zaszkodzić. Wieszano komuś zawiązane kalesony za stodołą, żeby mu córka nie wyszła za mąż. Kapłan lekceważył te zabobony. – Dziś, kiedy mówię "gusła", to myślę "maleficium" – opowiada – czyli życzenie zła, akty magii niszczycielskiej.
– Uroki mają moc sprawczą?
– Jeśli złorzeczenie było związane z jakąś magią, kultem zła, przyzywaniem szatana, to skutkuje realnym złem. Ci ludzie opowiadają, że nagle wszystko zaczyna im się w życiu walić. Chodzą do wróżek, odczyniaczy uroków, świeckich egzorcystów. Mnie też czasem traktują jak szamana: "Niech ksiądz coś zrobi…". Naprawdę cierpią. Na miejscu święcę wodę według rytuału egzorcyzmów. Proszę, żeby sami skropili nią swoją posesję i nie traktowali tego jak magii, tylko zaprosili Jezusa, by u nich zamieszkał.
W ostatnim roku egzorcysta zetknął się z mniej więcej 30 przypadkami uprawiania guseł.
Małgorzata Kostecka tłumaczy fakt odwoływania się do magii narastającym wśród ludzi poczuciem bezradności i klęski – osobistej, jak utrata pracy, oraz zbiorowej, jak terroryzm.
Psycholog ksiądz doktor Romuald Jaworski, założyciel Centrum Psychologiczno-Pastoralnego Metanoia w Płocku (na wzór Ośrodka przy Bednarskiej): – Wahadło zainteresowań odchyliło się w stronę irracjonalizmu – nurtów New Age, ezoterycznego, które sprawiają, że człowiek wierzy w czary, wróżki… Człowiek współczesny zagubił sens życia, cel swoich dążeń, hierarchię wartości i poczucie transcendencji. Spotkałem się wśród młodych ludzi ze zjawiskiem zawierania paktu z diabłem. "Teraz ty mi pomagaj" – i powierzali mu siebie w zamian za coś, na czym im zależało. Tłumaczyli mi: "Bóg rozłożył bezradnie ręce nad ludzką niedolą. Zło zwycięża na świecie. My trzymamy z szatanem". A siły demoniczne wykorzystają każdą okazję, żeby człowiekowi coś popsuć.
Bóg to nie magik
Pół roku po drugiej modlitwie o uwolnienie do Marii zadzwonił ojciec. Jąkała się podczas rozmowy. Czasami kontaktują się telefonicznie, niedawno przeszli na "ty". Nigdy się nie spotkali.
Krzyś jest zdrowy. Maria założyła własną firmę. Notatki z jej bloga: "Boże, Ty wiesz, że potrzebuję 60 tysięcy rocznie; nie zapomnij o tej sześćdziesiątce, bo ja już pomysłów nie mam".
"Jestem umordowana swoim roztkliwianiem się nad sobą. (…) Wczoraj mama mi powiedziała: 'dziękuję, że nauczyłaś mnie modlitwy '. Może to jest odpowiedź na pytanie, które zadawała sobie dziesiątki razy: 'Po co urodziłam?'". "Kobieto zażerająca się waflami! I tak nie wygrasz tych dziesięciu tysięcy". "W tej wielkiej hali Ikei, przy wesołym przez cały czas Krzysiu, dopadło mnie… To paraliżujące osamotnienie". "…Przemieszczam się z leja do leja…".
Proces uwolnienia Maria porównuje do ciężkiej operacji nowotworowej. Powrót do normalnego życia następuje powoli; człowiek jest rozwibrowany. Chciałby przylgnąć do egzorcysty, bo on mu daje poczucie bezpieczeństwa. Marię dopadają depresje. Najchętniej wędrowałaby po internecie albo czytała książki. Z trudem mobilizuje się do pracy.
– Struktura duchowa i psychiczna tych ludzi jest zdewastowana – mówi ksiądz Benedykt Barkowski – jakby wracali z dziesiątego świata.
Maria: – Walka się nie skończyła. Teraz trzeba zbudować w sobie dorosłego, odpowiedzialnego człowieka. Największym odkryciem było dla mnie to, że Bóg to nie magik, który macha z nieba pałeczką, karze i nagradza. Bóg szuka takich relacji z człowiekiem jak z przyjacielem.
Porozmawiaj z nimi
W Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego co miesiąc odbywa się wspólne seminarium psychiatrów i teologów. Szukają różnic i podobieństw w traktowaniu zjawisk. Badano raz osobę opętaną. Psychiatra i teolog konsultowali ją w jednym pokoju; rozmowa była transmitowana (za zgodą pacjentki) do drugiego, gdzie lekarze i księża omawiali przypadek. Jak należy rozumieć to zjawisko? – zastanawiali się. Na jaki rodzaj pomocy gotowa jest ta osoba?
Bogdan de Barbaro: – Dostrzegam niebezpieczeństwo "egzorcyzmomanii". Księżmi z pewnością powodują szlachetne pobudki, lecz niektórzy popadają w zbytnią żarliwość – grozę i zło dostrzegają wszędzie. Nie cieszy mnie rosnąca liczba egzorcystów. Życzyłbym sobie natomiast, aby w każdej parafii był ksiądz, który w zetknięciu z ludzkim cierpieniem – rodzinnym, egzystencjalnym, społecznym – wykaże umiejętności psychoterapeutyczne. Powinny do tego przygotowywać seminaria duchowne. Żeby ksiądz umiał rozmawiać z ludźmi i potrafił zrozumieć ich niedolę.
Późnym wieczorem na plebanię w Zamościu zgłosiła się w listopadzie para nastolatków. Dziewczyna była kiedyś satanistką. Drżeli. – Objęła mnie za szyję – opowiadał chłopak księdzu Derdziukowi – i mówi nie swoim głosem… Patrzę na nią – oczy czarne, nie jej. Straszne oczy.
*Imiona głównej bohaterki i jej rodziny zostały zmienione. Liczbę ok. stu egzorcystów podał mi ksiądz Benedykt Barkowski. Inni egzorcyści nie potrafili jej potwierdzić (lecz nie kwestionowali). Rzecznik prasowy Episkopatu Polski i Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego nie mają takich danych. Koordynator egzorcystów oraz ksiądz Andrzej Grefkowicz odmówili rozmowy ze mną.
Magdalena Grochowska
Artykuł ukazał się w "Gazecie Wyborczej" dnia 29 XII 2004