Rozmowa ze św. Antonim Pustelnikiem

– Samotni anachoreci, eremici, znani tylko Bogu… Przy Tobie skupiali się w takie grupy, które zaczęły tworzyć wspólnotę. Pod Twoim bezpośrednim wpływem ustalił się w północnym Egipcie na wpół eremicki cenobityzm. Ty zostałeś pierwszym przełożonym, pierwszym opatem i tego się nie wypieraj… 

– Och, nie spierajmy się o moje pierwszeństwo w czymkolwiek, sprzeczne to z pokorą…

– Dobrze, zostawmy to na razie. Bardziej ciekawi mnie w tej chwili, dlaczego tak nagle zdecydowałeś się zostać pustelnikiem? Rozdałeś odziedziczony po zamożnych rodzicach majątek, zabezpieczyłeś byt młodszej siostrze i więcej Cię w rodzinnym Keman koło Herakleopolis nie widzieli. Skąd taki pośpiech?

– Rzeczywiście, moja decyzja była nagła! Pewnego dnia, idąc na nabożeństwo, rozmyślałem o Apostołach, którzy wszystko porzucili i poszli za Chrystusem. Na miejscu usłyszałem słowa z Pisma św.: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!” (Mt 19,21). Odebrałem to jako głos powołania, aby dosłownie tak uczynić.

– No, tak… Siostrę, na szczęście zabezpieczyłeś, więc wyrodnym bratem Cię nie nazwę. Skoro jednak postanowiłeś być pustelnikiem, po kiego czorta poszedłeś najpierw do jakiegoś starożytnego grobowca, zamiast na pustynię?

– Primo: po żadnego czorta nie chodziłem, on sam mnie znalazł, dopadł jak zwierz. Secundo: słowo „semyt” na określenie pustyni w języku hieroglificznym oznaczało nieznane, krainę śmierci. W starożytności pustynia była miejscem grzebania zmarłych. Jak widzisz, grobowiec ma z nią ścisłe powiązania…

– Widzę, ale…

– …Tertio: dla większego umartwienia, pustelnicze życie wiodłem także w zwierzęcej norze, w pieczarze skalnej, w zrujnowanej pustej wieży pełnej jadowitych węży…

– To w nie wcielił się czort, który Cię dopadał?

– Zdarzało się i to! Wiesz przecież, że on lubi postać węża, przynajmniej od sukcesu w raju. Nie chciałem mocować się z nim na oczach ludzi, bo po co komu takie widowisko? Reklamy diabłu nie zamierzałem robić, więc zmieniałem miejsca odosobnienia. W końcu, w 286 r. przeniosłem się do ruin określanych mianem fortecy Pispir. To tutaj chętni naśladowcy lokowali się na pobliskim terenie, tworząc wspólnotę, o której mówiłaś.

– Nie wyjaśniłeś mi tego powiązania pustyni z grobowcami. Ma ono coś wspólnego z kuszeniem przez diabła?

– Owszem, i to bardzo. Tradycyjnie wierzymy, że diabeł, szturmowany w duchowej walce, ucieka królować na pustyni, w miejscach odludnych, które wydają mu się bezpieczne do przygotowania mocniejszego ataku. Bo on nie odpuszcza. Jak chyba już pojmujesz, pójście na pustynię nie jest ucieczką od świata, lecz walką o wyparcie diabła z tej pustej przestrzeni, ze sfery naszej samotności, z głębi naszego człowieczeństwa. Dopiero wówczas, zostawiwszy wszystko, można całkowicie oddać się Bogu.

– Około 312 r. poszedłeś dalej, na Pustynię Wschodnią (dziś Arabską). To był kolejny front walki z diabłem?

– Czort ustawicznie mnie kusił, przybywało proszących o radę duchową, a ja szukałem modlitewnej przestrzeni…

– Zamieszkałeś w oazie w Wadi Araba, w dolinie prowadzącej przez pustynię do Morza Czerwonego, w grocie u stóp góry Kolzum (obecnie Tall al-Kulzum). Tutaj spędziłeś resztę życia. W grocie także czort Cię dopadał nieustannie?

– A ciebie chyba demonologia dopadła! Nic tylko czort i czort! Ano wszędzie mnie nękał, skoro już tak bardzo chcesz wiedzieć. Ale nie miał ze mną lekko, oj nie miał… Przemogłem drania, z Bożą pomocą…

– Ja myślę, że przemogłeś! W końcu nazywany jesteś „pogromcą szatana”! Pewnie św. Michał Archanioł trzyma Cię w straży przybocznej. A jak przemogłeś demony?

– Ot, uparta niewiasta, ciągle swoje! Ciągnie ją do diabła jak do swego. Ale też i mawiają, że gdzie on sam nie może, zawsze babę pośle i zazwyczaj z dobrym skutkiem.

– Jeszcze trochę, a wzorem św. Pawła z Tarsu każesz kobietom milczeć w Kościele…

– Ależ on wam tylko na zgromadzeniach świętych nakazał milczenie i to zgodnie z ówczesnym prawem żydowskim, które świetnie znał. A wy o to zaraz szturm na niego, jakby świętokradztwo popełnił! Słodkie niewiasty, toć i ja proszę, chociaż sprawowanie liturgii zostawcie mężczyznom…

– Podziwiam tę męską solidarność, ale ze św. Pawłem to ja się rozprawię… znaczy… porozmawiam sobie osobiście. A Ty mi mów po dobroci o swojej walce z atakami kusiciela.

– Baby nijak nie przegadasz! Wiedz zatem, że diabeł kusił mnie zmysłowymi majakami, usiłował przestraszyć szkaradnymi obrazami i wizjami. Demony krążyły koło mnie w postaci dzikiego zwierza, jadowitych węży i jaszczurów, szarpały mnie jako drapieżne wilki, tratowały jako szarżujące byki, uderzały we mnie potężnymi łapami i pazurami niedźwiedzia… Zły to chciał skusić moje zmysły widokiem wyuzdanych nagich niewiast, to usiłował zastraszyć przez poddawanie mnie wielu niebezpieczeństwom… Wiedz, że on rządzi strachem i chce nim napełniać człowieka.

– On rządzi strachem, a Pan Bóg miłością!

– Toteż w walce z nim Najwyższy umacniał mnie wizjami nadprzyrodzonymi. Albowiem zważ dobrze, że gdy zabraknie w człowieku miejsca dla tej miłości Pana Boga, otwiera się otchłań pustki, niepokoju, ciemności i kłamstw szatańskich. I skuwa zimnem jak śmierć…

– Śmierć to oblubienica diabła.

– Stał on się martwym bytem w chwili, w której definitywnie odrzucił Boga. I teraz, z nienawiści do Stwórcy, chce człowieka zniszczyć, unicestwić, upodobnić do swojej martwoty.

– Dlatego, że Pan Bóg tak kocha człowieka, iż stworzył go na swój obraz, czyniąc jego duszę nieśmiertelną?