– Z „ergo” czego?
– Z ergotyzmu, zwanego „ogniem św. Antoniego”…
– To Ty byłeś jakimś podpalaczem, czy co?
– Westchnę tylko i rozjaśnię twoje mroki. Ergotyzm to choroba wywołana zatruciem sporyszem zbożowym. Postać skurczową objawów chorobowych zwano „tańcem św. Wita”, a postać zgorzelinową – „ogniem św. Antoniego”.
– W życiu o takich zatruciach nie słyszałam!
– Bo w twoich czasach prowadzona jest ochrona zbóż i oczyszczanie materiału siewnego, więc ergotyzm raczej wam nie grozi. Może sporadycznie… Zatrucie sporyszem nie jest ci znane, ale o chorobie zwanej różą na pewno słyszałaś.
– Owszem, ale co ona ma wspólnego z Tobą?
– A to, że w XI w. epidemię róży zwano „świętym ogniem”, a że miałem przed nią chronić, więc to ostre zapalenie skóry zaczęto także nazywać „ogniem św. Antoniego”.
– Trochę nie rozumiem tego „ognia”. Ostre zapalenie może kojarzyć się z nim, ale przecież Ty nie wywoływałeś choroby, lecz uzdrawiałeś z niej, więc…
– To proste. W symbolice chrześcijańskiej ogień kojarzony jest z oczyszczeniem, najczęściej duszy z grzechów. W tym wypadku przejście przez mój „ogień” oznaczało oczyszczenie, czyli uzdrowienie z choroby.
– W takim razie podkreślmy, że zdarza Ci się uzdrawiać, jeśli ktoś poprosi.
– Ano zdarza się, zdarza i to nie tylko ludzi. Raz uleczyłem niewidome prosię i tym sposobem zostałem także patronem świniopasów oraz hodowców trzody chlewnej.
– To mów tak od razu! Świnia przy Tobie na obrazie Boscha to na pewno ten uleczony prosiak! Dlatego taki wierny jak psisko! Żaden demon nie ma szans na mieszkanie u niego… Ale wiesz co? Czy my przypadkiem nie obrażamy świń, przypisując im cechy szatańskie?
– Pereł mamy przecież nie rzucać przed wieprze!
– Owszem, ale wówczas gdy te wieprze symbolizują profanów i nieuków, ludzi bezmyślnych. Natomiast, co do demonizowania świń, to chcę powiedzieć, że te zwierzaki, nawet najbardziej utytłane w błocie i zgniliźnie chlewiska, i tak są czystsze od diabła i całej jego czarciej świty!
– Tu masz rację. Widać znaczenia symboliczne nie zawsze są sprawiedliwe, choć świetnie działają na wyobraźnię i komunikację. Rzecz jasna, świnia też jest stworzeniem Bożym, dlatego bez wahania uleczyłem niewidome prosię.
– A ludzi? Z czego leczyłeś?
– Prawdę mówiąc, łaską Boga najczęściej z opętania przez złe moce…
– Faktycznie, czorta musiałeś nieźle wkurzyć!
– Na imię Jezusa i krzyżowy znak Jego męki diabeł czmychał na samo dno piekieł!
– Twoją walkę z szatanem artyści malarze i ludzie pióra przedstawiali jako „kuszenie św. Antoniego” (Bosch, Breughel, Dali, Witkacy, Flaubert, France). Powieść Marii Starzyńskiej pt. „Kuszenie świętego Antoniego” ukazuje Cię raz na pomarańczowo, raz na niebiesko.
– Zmieniam się jak kameleon? Nie bardzo rozumiem…
– Opisane są dwa obrazy Boscha. Przy tym prosiaku u boku masz pomarańczowy płaszcz, a niebieski jesteś na drugim, na który wpisany zostałeś w scenerię wywołującą delirium: demoniczne potwory, obmierzłe bałwochwalstwo i rozpusta, makabryczny rozkład materii, ohyda śmierci…
– To jakaś apokaliptyczna książka?
– Niezupełnie. Akcja tej powieści z 1978 r. jest fikcyjna, ale kto czyta ją współcześnie, odnosi wrażenie, że fabułę oparto na najnowszych faktach. Dlaczego? Bo chodzi o problem zabijania na mocy eutanazji, która w powieściowym świecie została usankcjonowana ustawą o łasce śmierci. Pisząc pewien felieton, nazwałam taki dekret „łaską śmierci od stu szatanów”.
– Ja bym powiedział, że od stu legionów czortów!!!
– Identycznie jak ustawy proaborcyjne! Teraz chyba zgodzisz się ze mną, że mój świat jest uwikłany w podobną do Twojej walkę z szatanem, z demonami XXI wieku. Zło może zmieniło oblicze, ale wciąż tak samo wściekle kąsa.
– Szatan w każdym czasie uderza w człowieka, choć zmienia kostiumy, rekwizyty, scenerię, dostosowuje swoje metody do realiów. Zawsze chce nagiąć wolę człowieka do swojej, zastraszyć go, upodlić, w końcu odebrać Panu Bogu. Wykorzystuje kłamstwo i spryt inteligentnego ducha do swoich perfidii wobec ludzi. Z łatwością uderza w tych, którzy nie nakładają Bożej zbroi, odchodzą od Boga lub w tych, którzy kładą diabła między bajki.
– Właśnie, coraz częściej słyszę, że największym sukcesem szatana jest to, że udało mu się przekonać wielu ludzi do tego, aby nie wierzyli w jego istnienie lub uznali go za wyłącznie baśniowy twór.
– Pomaga mu to działać zarówno niepostrzeżenie, jak i skutecznie. Omotuje niedowiarków piekielną siecią i nawet trudno policzyć opętanych fizycznie i umysłowo, zastraszonych, gnających na oślep w nieszczęście i śmierć…
– Nasi egzorcyści twierdzą – przynajmniej ci, którzy uczestniczyli 14-17 lipca 2009 na Jasnej Górze w Europejskiej Konferencji Międzynarodowego Stowarzyszenia ds. Uwalniania – że przypadki rzeczywistego opętania przez szatana to niewielki procent osób, które zgłaszają się do nich.
– Nic dziwnego, większość zawsze stanowili ludzie zniewoleni przez złego ducha w różnych dziedzinach swego życia, opętani psychicznie lub fizycznie.
– Egzorcysta warszawski, ks. Andrzej Grefkowicz, uczestnik wymienionej konferencji, powiedział w wywiadzie, że „objawy, które ludzie posiadają, jak niezrozumiałe i natrętne lęki, różne formy depresji, choroby fizyczne nie trzymające się zwykłych reguł funkcjonowania biologicznego, dla wielu wydają się czymś zwyczajnym, naturalnym i nie kojarzonym z działaniem złego ducha”.
– No, właśnie! A są to zazwyczaj zniewolenia lub opętania. Z podobnych przypadków zdarzało mi się ludzi uzdrawiać, w imię naszego Chrystusa Pana. Gdybyż człowiek, wybierając dobro, trzymał się go jak dziecko matczynej spódnicy, egzorcyści nie byliby potrzebni!
– Inspirujący przykład Twojego nokautowania diabła zawiera spektakl telewizyjny w reżyserii Krzysztofa Zaleskiego pt. „Legenda o św. Antonim Pustelniku”. Rzecz jest o trudnym i korzystnym duchowo wyborze dobra jako busoli moralnej na całe życie…
– Wypisz, wymaluj ja!
– Niezupełnie, skromnisiu! Spektakl rozgrywa się w dwóch płaszczyznach czasowych: z Tobą i w Twojej epoce oraz współcześnie, gdzie spotykamy jako bohaterów małżeństwo z synem. Taka przestrzeń czasowa podkreśla uniwersalną wartość wyboru dobra, do którego człowiek dąży w każdym momencie historii, doświadczając w swoim wnętrzu i w otaczającym świecie permanentnych przeszkód na wybranej drodze. Zło paraliżuje ludzką wędrówkę, kłamliwie obiecuje szczęście, zręcznie manipuluje ludzką wrażliwością, działa na wyobraźnię wywołując demoniczne obrazy.
– Dobrze powiedziałem: wypisz, wymaluj ja, moje doświadczenia. Dodam, że to zło świetnie potrafi wywąchać chwile słabości lub fizycznego wycieńczenia człowieka i wtedy uderza ze zdwojoną energią. Złemu miłe są u ludzi chwile strachu, beznadziei, rozpaczy i najpierw usiłuje nimi zniewolić człowieka, a potem ciągnie go w stronę śmierci… Trzeba zdecydowanie stawić mu opór, pokonując samego siebie!
– Dobrze, ale jak?!
– Ufność wobec Boga to niezawodny oręż do walki z wszelkimi pokusami szatańskimi. Święty Paweł z Tarsu pisze w liście do Rzymian: „Kto powierza się Bogu, nie obawia się szatana”. Duch, rozum i wola nasza są dla niego zamknięte. Duszy ludzkiej w żaden sposób nie posiądzie bez wyraźnej woli człowieka.
– To jak temu spopielałemu karłowi archanioła udaje się wedrzeć w te zamknięte dla niego strefy?
– Okrężną drogą, poprzez zmysły, wyobraźnię i pamięć. Pobudza ludzki umysł i wywołuje w nim obrazy zakazane, inspiruje myśli niebezpiecznie pociągające, schlebia miłości własnej człowieka, odpowiednio steruje jego wyobraźnią, mąci bystrość ludzkiego umysłu…