Witam wszystkich. Wstąpiłam do sekty za namową obcej mi osoby. Miałam 17 lat, niepoukładane życie rodzinne, samotność. Poszłam najpierw z ciekawości na to spotkanie. Zobaczyłam starsze od siebie osoby, na tzw „stanowiskach”. Byłam w centrum zainteresowania, opiekowano się mną. Wtedy jeszcze w każdej chwili mogłam odejść,ale nie odeszłam, ciekawość co będzie dalej zwyciężyła. Dostałam opiekuna, okazało się,że był ich przywódzcą. I zaczęto mi robić tzw. „pranie mózgu”. Przez pół roku nie uczestniczyłam w żadnych mszach ani rytuałach. Obchodzono się ze mną „jak z jajkiem” – niesamowita miłość, której nie otzymałam w domu. Adres był ściśle zastrzeżony, musiałam przyrzec, ze nigdy go nie wyjawie. W domu nikt nie wiedział, ani znajomi, gdzie chodzę. Po pół roku miałam pierwszy „chrzest”, a le jeszcze nie mogłam uczestniczyć nigdzie, tylko na ogólnych spotkaniach. Drugi „chrzest” miałam w Szczecinie, tam zobaczyłam pierwszą czarnę mszę. Wyglądała inaczej niż czytałam o tym w jakiś brukowcach. Po 3 „chrzcie” mogłam już uczestniczyć w czarnych mszach, rytuałach i brać czynny udział w praktykach czarnej magii. Wpajano mi jaką jestem ważną dla nich osobą. Nie będę tu opisywać co się działo, gdyż odczuwam to do dziś…
Po 3 latach chciałam odejść, miałam dość makabrycznych zjawisk. Ale nie było to takie proste. Już wtedy pracowałam, nasiliły się szantaże, codzienne telefony typu- „jesteś sprzedana diabłu, dla ciebie jest to koniec”.
Spotkałam mężczyznę, zakochałam sie, chciałam być z nim. On o niczym nie wiedział. Długa i ciężka była droga wyjścia z tego koszmaru, ale wygrałam. Jednak przez 20 lat po odejściu z tej sekty byłam wciąż daleko od Boga, Mszy świętej, Spowiedzi, atakowałam kościół, księży. W 2002 roku nie wiem dlaczego poszłam na Mszę z modlitwą o uwolnienie. Poczułam coś dziwnego, byłam lekkim ptakiem. Nagle zaczęłam wszystkim mówić o Bogu, moi znajomi pukali się w czoło, że zwariowałam. Dostałam ciekawszą pracę, w czasie gdy obecnie jest ciężko znaleźć, córka dostała się na studia.
Zwróciłam się do księdza o pomoc. Przeszłam Spowiedź generalną, przyjęto mnie z powrotem do Kościoła Katolickiego. Życie było piękne. Po pół roku wspaniałej euforii, zaczęły przychodzić koszmary, głosy, widziałam „jego”, myślałam, że zwariowałam. Ksiądz skierował mnie do egzorcysty katolickiego. Najpierw przeszłam parogodzinne badanie psychiatryczne i psychologiczne. Wykluczono choroby psychiczne, stress, schizofrenię, depresję. Pracuję na wysokim stanowisku, zaniedbywałam pracę, stawałam się bardzo agresywna, miewałam próby samobójcze.
Po pierwszych modlitwach egzorcysty zaczęlo być jeszcze gorzej. Nie wyjaśnione choroby, bardzo silne bóle. Zwątpienie po co to wszystko, przeciez Bóg mnie nie chce. Ale ksiądz z cierpliwością tłumaczył, że o mnie upomniał się szatan. Dobro walczy ze złem. Do tej pory mało śpię, gdyż czuwam. Cotygodniowe spowiedzi. Trwa do tej pory ten stan. Minęły już choroby i bóle, zostały tylko koszmary, obrazy. Ale myślę, że wygram walkę ze złem, muszę odpokutować za wszystko.
Magda
Post scriptum
Wysłałam swoje świadectwo w 2004r. Walka jest już skończona. Jezus zwyciężył, trwało to parę lat, ale przyszło całkowite uwolnienie w grudniu 2006, spotykam się sporadycznie z egzorcystą, życie mi się pięknie układa, jestem we wspólnocie, mam wspaniałych przyjaciół, wspaniałą pracę, teraz wiem co to jest żyć z miłością do Jezusa, serdecznie pozdrawiam.