Czy w Kościele mamy do czynienia z osobami, które nie wierzą w diabła?
Na pewno są osoby, które mają taki pogląd, bowiem przez trzy wieki w Kościele katolickim egzorcyzmy były odsunięte na bok. Był przecież w historii okres, który nazywam „okresem szaleństwa”, w którym nakazywano torturować heretyków, a osoby opętane przez szatana uważane były za czarowników – był to okres palenia na stosie czarownic. Jednak to, co uderza – i to przyznają również protestanci – to świat reformacji i przypadek Galileusza. Giordano Bruno wytoczono proces. Trwał on siedem lat, w czasie których Bruno ciągle rzucał obelgi w stronę sędziów. Doprowadziło to do spalenia go na stosie. Czas ten nazywam okresem szaleństwa, który uderzył zarówno w protestantów, jak i w katolików. Proszę pomyśleć o Hiszpanii. Torquemada, wielki inkwizytor, nie wiedział, co oznacza polowanie na czarownice i przez to nikt nie został spalony na stosie. We Francji w Cambrai żył pewien inteligentny biskup Luigi de Berlaymont, który egzorcyzmował opętaną zakonnicę i tym samym uratował ją od stosu. Zakonnica ta wyzdrowiała i spokojnie żyła jeszcze wiele lat. Potem nastał czas sprzeciwu przeciwko takim barbarzyńskim metodom działania. Na pamięć zasługuje pewien jezuita, Fryderyk Spee von Langenfeld, który w 1631 roku wydał książkę Cautio Criminalis, w której przedstawił ostrą krytykę tortur i polowań na czarownice. Reakcja, jaką wywołała ta książka, była irracjonalna, tak jak nierozumne były prześladowania. Potem wszystko ucichło. Nie udało się jednak zamienić tortur na egzorcyzmy, można było się tego spodziewać. Reakcja była radykalna, demonizowano wszystko. Począwszy od XVIII wieku aż do dziś negowano istnienie diabła, którego uważa się za maskotkę czy też abstrakcyjną ideę zła. To gwałtowne przejście z jednej postawy w drugą na pewno było faworyzowane przez kulturę laicką, masowy ateizm, racjonalizm świata nauki i kultury. Konsekwencją tego jest utrata wiary, jaką dzisiaj obserwujemy, rozwój przesądów i ekspansja okultyzmu. Skutkiem tych wydarzeń było odrzucenie owych absurdalnych form zachowania i postępowania, a w konsekwencji negacja istnienia szatana.
Łącznie z negowaniem istnienia szatana?
Tak. W ten sposób przez trzy wieki w Kościele katolickim egzorcyzmy były odsunięte na dalszy plan. Także Kościół pozostał pod wielkim wpływem tych zmian. Ograniczę się do dziedziny, którą się zajmuję. W ciągu tych trzech wieków zniknęli egzorcyści. Trzeba jednak zauważyć, że zawsze byli obecni. Wystarczy poczytać biografie świętych, a dowiemy się, że mimo iż nie byli oni egzorcystami, jednak często uwalniali osoby opętane przez szatana. Dzisiejszy świat eklezjastyczny jest pozbawiony tak teorii, jak i praktyki. Od dziesiątków lat w seminariach i na uczelniach (chociaż są wyjątki) nie naucza się teologii dogmatycznej, która mówiąc o Bogu jako Stworzycielu, opowiada również o aniołach, o ich próbie i sprzeciwie demonów. W ten sposób nauka o demonach zniknęła z programu studiów. Nie naucza się teologii duchowości, która dotyczy codziennych działań szatana, pokus, opętania i czarów. Dlatego też nie mówi się o środkach zapobiegawczych czy zaradczych, nie mówi się też o egzorcyzmach. W konsekwencji nie wierzy się już egzorcystom. Program nauczania teologii moralnej pomija część mówiącą o pewnych grzechach przeciw pierwszemu przykazaniu, takich jak: magia, spirytyzm, nekromancja czy kult bożków potępiany w Piśmie Świętym. Jeśli ktoś zwraca się z tymi problemami do kapłanów, napotyka na niezrozumienie i ignorancję.
Jeśli do niewiedzy teologicznej i braku praktyki, dołączymy błędy doktrynalne niektórych teologów i biblistów negujących egzorcyzmy ewangeliczne, uważając je za „język kulturowy”, „przystosowanie do mentalności tamtej epoki”, to mamy obraz kompletnej klęski. Prawdą jest, że przeciw tym błędom podnosili głos papieże, przede wszystkim papież Paweł VI i Jan Paweł II. Do tego dołącza się dokument dotyczący demonologii, wydany przez Kongregację do spraw Nauki Wiary 26 czerwca 1975 roku. Dokument ten został dołączony do oficjalnych dokumentów Stolicy Apostolskiej. Działania te nie uleczyły jednak sytuacji głęboko zakorzenionej niewiary.
Biskupi, którzy mają moc nominowania egzorcystów, napotykają się na różne trudności. Prawo Kanoniczne daje im tylko władzę nominowania egzorcystów (nr 1172). Wydawać by się mogło, że to wystarczy. W rzeczywistości biskupi żyją w ograniczeniach charakteryzujących cały kler. Nigdy bowiem nie studiowali oni tej dziedziny, nigdy nie widzieli i nie praktykowali egzorcyzmów (oprócz niewielu wyjątków). Pozostają oni pod wpływem błędnych teorii pewnych teologów i biblistów, co prowadzi do tego, że wierzą jedynie teoretycznie. Trudno jest uwierzyć w rzeczy, które widzimy my, egzorcyści. Trzeba by było uczestniczyć w egzorcyzmach. Trzy wieki odłożenia egzorcyzmów na bok sprawiły, że ich rozwój w oczach wielu jest czymś, od czego należy się trzymać z daleka, a najlepiej z tego nie korzystać. W ten sposób znalezienie w Kościele katolickim egzorcysty stało się prawie niemożliwe. W ostatnich latach coś zaczęło się zmieniać, szczególnie we Włoszech. W innych krajach sytuacja wydaje się o wiele gorsza. Ludzie czują się nierozumiani, pozostawieni sami sobie, bez jakiejkolwiek pomocy i dlatego szukają pomocy u wróżbitów, czarowników, w sektach, innych wyznaniach. Nie naucza się już o istnieniu szatana, aniołów, o egzorcyzmach i o opętaniu. Ta sytuacja musi ulec zmianie. Trzeba zacząć od seminariów, gdzie mamy księży, biskupów, którzy nie wierzą w diabła. Biskupi niemający właściwej formacji mają wyłączne prawo nominowania egzorcystów. Kiedy mamy do czynienia z poważnym przypadkiem opętania, nie z jakimś wykolejeńcem, biskup musi podjąć właściwe kroki, inaczej popełnia grzech śmiertelny. Jest to jego obowiązek; musi albo zaradzić osobiście, albo nominować egzorcystę.
Czy istnieją diecezje niemające egzorcysty?
Oczywiście i to wiele! Istnieją nie tylko diecezje, ale i całe państwa, w których nie uświadczy się egzorcysty, na przykład: w Niemczech, Austrii, Hiszpanii czy Portugalii. Możliwe, że są w tych krajach egzorcyści, ale ukryci, nikt nie wie o ich istnieniu. Otrzymuję listy zarówno od ludzi świeckich, jak i kapłanów, którzy potwierdzają ten stan rzeczy. Egzorcyści są tam wręcz niezbędni.
Czy naprawdę istnieje tak duże zapotrzebowanie na egzorcyzmy?
Egzorcysta to człowiek, który słucha. W większości przypadków ludzie potrzebują jedynie zbliżenia do Boga. Nie chodzi więc o egzorcyzmy, ale o nawrócenie. Każdy egzorcysta mógłby potwierdzić to, że przybliżył wielu ludzi do modlitwy, do sakramentów, do praktyk religijnych. Życie w łasce uświęcającej i to wszystko, co ono ze sobą niesie (modlitwa, sakramenty, formacja duchowa…), jest najskuteczniejszym środkiem zapobiegawczym i uzdrowicielskim. Drugim zadaniem egzorcysty jest uspokajać ludzi. W dzisiejszych czasach wielu myśli, że są prześladowani przez zły los, że padli ofiarami czaru, uroku ze strony osób zazdrosnych, mściwych, konkurentów w interesach itd. Nie potrzeba mówić, że często zdarza się, że takie przeświadczenie zostaje potwierdzone lub zainicjowane przez wróżbitów, magów, kartomantów, których reklamy widzimy w środkach masowego przekazu. Każdy kapłan i każda rozsądna osoba jest w stanie uspokoić te podszepty, ale słowo egzorcysty jest mocniejsze, jako że uważany jest on za profesjonalistę. Wreszcie doszliśmy do głównego zadania egzorcysty, czyli do odprawiania egzorcyzmów. Są one odprawiane wtedy, gdy są ku temu wyraźne przesłanki. Może chodzić bowiem o podejrzenia czy wątpliwości, które zostaną wyjaśnione dzięki krótkiej modlitwie. Jest ona bardzo prosta i krótka. Ci, którzy nic nie wiedzą na ten temat, wyobrażają sobie, że egzorcyzmy to rzecz przerażająca i traumatyczna. Egzorcyzmy mogą spowodować taki efekt jedynie na osobach niemających doświadczenia: kiedy osoba, nad którą są one odprawiane, zachowuje się agresywnie, albo gdy pojawiają się jakieś dziwne zjawiska. Dzięki egzorcyzmom można stwierdzić, czy zjawiska, które rodziły podejrzenia, mają swe źródło w czarach, rzuconych urokach itp. Jest to cel bardziej diagnostyczny niż terapeutyczny. Każdy egzorcysta postępuje według własnych kryteriów, zarówno jeśli chodzi o dalszy przebieg egzorcyzmów, jak i dokonywanie analizy i sprawdzanie osób, które się do nich zwracają o pomoc. Niektórzy proponują wypełnienie kwestionariusza osobowego. Osobiście doradzam intensywne życie modlitewne. Proszę, aby osoba, która zwraca się do mnie o pomoc, poprosiła o modlitwę o uzdrowienie bądź jakiegoś księdza, bądź grupę modlitewną Odnowy. Przyjmuję osobę dopiero wtedy, kiedy ksiądz prowadzący te modlitwy, skieruje ją do mnie, wyjaśniając mi powody, dla których potrzebne są egzorcyzmy.
Chce ojciec powiedzieć, że w niektórych krajach nie praktykuje się egzorcyzmów?
Tak, są takie kraje. Kiedy w latach dziewięćdziesiątych zacząłem pisać książki z tej dziedziny, które wywarły duży wpływ na zainteresowanie tym tematem, liczba egzorcystów wzrosła z około 20 do około 300. Są jednak jeszcze takie diecezje, w samym Lazio jest siedem, w których nie ma ani jednego egzorcysty. Ostatnio, co prawda nominowano wielu egzorcystów, ale są oni jeszcze mało przygotowani do pełnienia tej funkcji. W nowym Rytuale jest pewne mądre, choć w obecnych czasach trudne do realizacji, stwierdzenie. Mówi ono, że biskup powinien wyznaczyć do pełnienia funkcji egzorcysty kapłana – człowieka modlitwy, wykształconego, cieszącego się dobrą reputacją i mającego doświadczenie w tej dziedzinie. Nie ma doświadczonych w tej dziedzinie kapłanów. W większości przypadków, kiedy biskup wyznacza jakiegoś kapłana na egzorcystę, jedyną formacją, jaką on otrzymuje, jest: „Radź sobie”. Widząc ten problem, stworzyłem Międzynarodowe Stowarzyszenie Egzorcystów. Raz do roku organizujemy Narodowe Seminarium Egzorcystów, podczas którego można czerpać z wiedzy doświadczonych egzorcystów. W ten sposób nawzajem się uczymy.
Jakie są relacje między egzorcystami a ruchami charyzmatycznymi?
Jesteśmy wspierani przez ten ruch, bowiem charyzmatycy jako jedyni zajmują się tą tematyką: modlą się o uwolnienia i uzdrowienia. Ich modlitwy są prywatnymi, jednak są odprawiane z wielką wiarą i przynoszą owoce. Cel jest ten sam: uwolnienie. Kiedyś otrzymałem list z Wietnamu, od człowieka, który chciał przywieźć do Rzymu żonę, bym odprawił nad nią egzorcyzmy. List został napisany z polecenia nuncjusza apostolskiego. Odpowiedziałem mu, by został w domu. Nie zdawał sobie bowiem sprawy z tego, czym są egzorcyzmy; że nie wystarczy odprawić je raz, by zostać uzdrowionym, lecz ich liczba zależy od powagi sytuacji. Uwolnienie następuje zazwyczaj po czterech, pięciu latach egzorcyzmów odprawianych raz na tydzień. Należy szukać egzorcysty jak najbliżej pacjenta. Czasami biskupi stosują inną metodę. Nie wyznaczają jednego czy kilku stałych egzorcystów, lecz osobno analizują każdy przypadek i oddelegowują wybranego kapłana do odprawiania egzorcyzmów nad konkretną osobą. Jest to dobra metoda, ponieważ kapłan ma już gotową diagnozę. Od samego początku wie, że w danym przypadku ma odprawiać egzorcyzmy i ma do czynienia tylko z jedną osobą. Natomiast dla egzorcysty, który pracuje na cały etat, sytuacja wygląda inaczej. Osobiście egzorcyzmuję nawet w Boże Narodzenie czy w Wielkanoc. Czasem żartobliwie mówię, że egzorcyzmuję osiem dni w tygodniu. Mój kalendarz jest zapełniony nawet w soboty i niedziele. Oczywiście zdarzają się przypadki osób, które nie zapisały się wcześniej, ale nie jestem w stanie im odmówić, bo wiem, że cierpią.
(…)