Pierwsza modlitwa w Kielcach.
Stwierdziłam, że muszę coś zrobić, bo dłużej nie dam rady trwać w bólu. Było sobotnie przedpołudnie. Powiedziałam mojej koleżance, u której spędzałam weekend, że muszę znaleźć kogoś, kto mi pomoże, bo już dłużej nie dam rady. W Internecie wyszukałam kontakty do kilku egzorcystów w całej Polsce i stwierdziłam, że obojętne mi, kto to będzie, ale bardzo potrzebuję pomocy. Dzwoniłam, ale nikt nie odbierał. W tym samym czasie, pokazywałam koleżance przysłane przez mojego spowiednika na maila świadectwo Joanny, nad którą modlił się ks. Piotr iktóra została uwolniona, na co ona powiedziała, żebym spróbowała znaleźć kontakt do tego księdza. Napisałam do ks. Piotra i po kilku mailach powiedział, że przyjmie mnie do Kielc pod warunkiem mojej z nim współpracy.
Ks. Piotr przyjął mnie na modlitwę w adwencie 2011 r. On wraz z grupą osób wspierających, modlili się nade mną przez 3 dni w sumie 16 godzin.
Po tych egzorcyzmach znacznie zmniejszył się ból psychiczno – duchowy, ustąpiły wyobrażenia gwałtu przez demony i współżycia z nimi. Byłam w stanie w miarę normalnie funkcjonować w pracy i znacznie lepiej znosiłam niedziele.
Jednak pozostały problemy, które uniemożliwiały mi czynne uczestnictwo w życiu Kościoła. Nadal towarzyszyła mi nienawiść do Boga. Znalazłam sobie swój własny sposób pojmowania Boga, w którym bardzo mocno rozdzielałam Osoby Boskie. I tak powstała moja „teoria”: Bóg Ojciec jest zły (mój spowiednik tłumaczył mi, że diabeł bazuje na zranieniach i żalu, jaki żywiłam do mojego taty; nienawidziłam bowiem Boga przez sam fakt, że jest ojcem), a Jezus w miarę dobry, na temat Ducha Św. nie miałam swojego wyrobionego zdania. Chciałam nienawidzić również Jezusa, ale nie mogłam znaleźć na Niego żadnego „haka” – będąc w stanie zniewolenia intensywnie myślałam nad tym, żeby cokolwiek znaleźć złego w Biblii, czym mogłabym zamanipulować i co ukazało by Pana Jezusa w złym świetle. Nie znalazłam nic złego co Jezus by zrobił, co doprowadziło do tego, że zaczęłam w miarę Go akceptować. Nie zmieniło to jednak faktu, że nie wyobrażałam sobie oddać Jemu moje życie i w pełni zaufać Mu. Wiązało się to z ogromnym niepokojem. O każde zło oskarżałam Boga. Nawet tam, gdzie widziałam ewidentnie, że zawinił człowiek, mówiłam, że to wina Pana Boga. Oskarżałam również przed Bogiem ludzi. Nie do wyobrażenia było dla mnie kierować się miłosierdziem. Nawet, jeśli gdzieś słyszałam o jakimś wypadku, to pojawiało się w moim sercu pragnienie, żeby ta dana osoba, która być może nie żyje, umarła bez pojednania z Bogiem i poszła do piekła. W chwili, gdy zdawałam sobie sprawę z tych pragnień, które rodziły się w moim sercu i głowie, starałam się je „odwrócić” i wbrew temu, co czułam, prosić Boga o miłosierdzie. Działałam siłą woli. Dużo mnie to kosztowało. Dzisiaj widzę to bardzo wyraźnie, dlaczego wszystkich wkoło nienawidziłam i nieustanne oskarżałam – czyniłam to, ponieważ szatan znaczy Oskarżyciel.
Byłam przerażona, bo myślałam sobie, że gdybym umarła i przyszło by mi wybierać, gdzie chcę spędzić całą wieczność to wybrałabym piekło, bo w nim nie ma Boga. Myśl o Bogu doprowadzała mnie do niewypowiedzianego lęku, nienawiści i obrzydzenia. Czułam wstręt. Ta świadomość nieustannie mi towarzyszyła. Piekło kojarzyło mi się jako miejsce obrzydliwe, obślizgłe, ponure i przerażające. Kiedy zaczęłam jego pragnąć mówiłam sobie, że pewnie tam jest obrzydliwie, ale ma ono jedną zaletę, która decyduje, że wolę to miejsce – nie ma w nim Boga. Działało to również odwrotnie: pomimo, że niebo, oczywiście w pewnym uproszczeniu, kojarzyło mi się z pięknym rajem pełnym urzekających krajobrazów i uśmiechniętych ludzi, nie chciałam tam iść, bo miało jeden decydujący o moim wyborze „minus”, a była nim obecność Boga. W diable upatrywałam źródło szczęścia, łagodności, delikatności i dobroci. Nie było to wynikiem racjonalnych spekulacji: rozważania, kim jest Bóg a kim diabeł – analizy różnych poglądów, czy interpretacji literatury i wyciągania wniosków, ale tak to czułam, moje serce i umysł mocno ciągnęły w stronę Złego. Dzisiaj wydaje mi się to chore, ale wtedy byłam przekonana, że Bóg jest zły a diabeł dobry.
To wszystko spowodowało, że mój spowiednik ponownie kazał mi jechać do ks. Piotra.