Druga modlitwa w Kielcach – uwolnienie.
Ks. Piotr z osobami towarzyszącymi poświęcili mi na modlitwę w ciągu 2 dni – 14,5 godziny. To był bardzo owocny czas, ponieważ doprowadził do uwolnienia mnie.
Po pierwszym dniu zasmuciłam się, ponieważ zaraz po modlitwie nadal bardzo źle się czułam, co mogło zwiastować, że nie jestem wolna, albo przynajmniej nie ze wszystkiego. Natomiast, do końca życia zapamiętam datę egzorcyzmu poniedziałkowego – 13.03.2012 r. Po jego zakończeniu, jakby nie czułam się sobą. Wydawało mi się, że to nie jestem ja. Nie tylko nie odczuwałam żadnego bólu z powodu dręczenia, ale również czułam jakąś niesamowitą lekkość, a teoretycznie powinnam być bardzo zmęczona, bo trwał on bez przerwy 8,5 godz. Czułam się bardzo dziwnie a jednocześnie wspaniale. Jakbym na nowo się narodziła, miała nowe spojrzenie, słuch, myślenie. Czułam się tak jakbym miała ze wszystkiego „wyczyszczony” umysł. Zastanawiałam się, po co przyjechałam do Kielc, co było moim problemem… W głowie czułam jakąś dziwną „pustkę”, lekkość, nie czułam żadnej nienawiści. Z jednej strony myśląc o Bogu czułam się tak, jakbym o Nim nic nie wiedziała (każda z dotychczasowych teorii na Jego temat została „wyczyszczona” – do tej pory wiele miesięcy poświęcałam, żeby choć w małym procencie przyjąć, że Bóg jest dobry, a tu kilka godzin wystarczyło, żeby wszystkie teorie oskarżające Go ustąpiły…), z drugiej niesamowite było to, że wcześniej nie do wyobrażenia było przyjąć prawdę, że Bóg jest miłością a wtedy miałam ochotę wyjść na ulicę i wszystkim mówić, żeby uwierzyli Bogu w Trójcy Jedynemu: Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu. Po tej modlitwie nie miałam wątpliwości co do tego, że Bóg jest Miłością. To były jedne z najdziwniejszych i piękniejszych chwil w moim życiu.
Po egzorcyzmach całkowicie ustąpił ból psychiczno-duchowy, nienawiść do Boga, myśli gwałtu przez demony i współżycia z nimi, ustąpiły pragnienia szatana (upatrywanie w nim szczęścia), mogę się modlić Słowem Bożym. Zauważam bardzo dużą różnicę w przeżywaniu Eucharystii. Do tego czasu na mszy byłam tylko ciałem, a teraz dociera do mnie to, co mówi kapłan. Po raz pierwszy od wielu miesięcy, zaczęłam słyszeć słowa kapłana i świadomie przystępować do Komunii świętej. Na pierwszej mszy po egzorcyzmie czułam się tak, jakbym do tej pory miała wadę wzroku i ktoś założyłby mi okulary korekcyjne. Nie mogłam uwierzyć jak bardzo wyraźnie widzę i słyszę. Wierzę, że Komunia św. jest prawdziwym Ciałem Chrystusa iczuję dużą radość, kiedy ją przyjmuję. Rozkochałam się w Eucharystii. Gdybym mogła chodziłabym na mszę kilka razy dziennie. Mogę modlić się na różańcu i koronką do Bożego Miłosierdzia. Widzę w Bogu Ojcu kochającego Tatę (najwspanialszego, nie tylko się Go nie boję, ale pragnę być z Nim w zażyłej relacji, pragnę Go poznawać na podstawie Pisma Świętego i kontemplować Jego miłość objawioną w Jezusie), ufam Panu Jezusowi, staram się otworzyć na działanie Ducha Świętego. Jestem w stanie oddać Mu całą moją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość i uczynić Go Panem mojego życia. Wcześniej nie było mowy, żebym była w stanie to zrobić w pełni.
Do tego czasu ból psychiczno – duchowy był moim nieustannym towarzyszem, czułam go niemalże w każdej chwili. Teraz jestem od niego wolna. Chwała Panu.
Kiedy wybierałam grzech, mówiłam sobie, że mam czas, żeby się nawrócić. Po tej walce, jaką stoczyłam, wiem, że żaden grzech, żadna przyjemność, nie jest warta zerwania więzi z Bogiem. To, co diabeł mi dał w chwili, gdy mu zawierzyłam, stokroć więcej sobie odebrał. Mam tą łaskę, że doświadczyłam, do czego prowadzi świadomy wybór zła i zawierzenie jemu oraz zobaczyłam, z jakim wiąże się trudem powrót do Boga. Grzech jest złem, ale to, czego doświadczyłam jest łaską, bo dzięki temu mogę moje życie odpowiednio ukierunkować – w stronę Boga. Bardzo mocno doświadczyłam i zrozumiałam, że Bóg nie karze, ale gdy wybieram zło sama rezygnuję ze szczęścia, sama siebie skazuję na potępienie. Bóg jest Miłością Miłosierną i nie pozwolił mi siebie zatracić. Nawet kiedy odchodziłam, kiedy Mu złorzeczyłam, On czekał na mnie i robił wszystko, żeby dać mi szczęście wynikające z relacji z Nim. Stawiał na mojej drodze osoby, które mnie prowadziły. W tych osobach oraz poprzez różne wydarzenia, pokazał mi, jak bardzo mnie kocha. Uwolnił mnie od Zła. Mogę się do Niego zwracać w modlitwie i wchodzić z Nim w zażyłą relację.
Niniejsze świadectwo nosi tytuł: „Świadectwo uzdrowienia wewnętrznego”. Mam świadomość, że jest proces rozciągnięty w czasie i na pewno jeszcze niezakończony. Teraz jestem na etapie duchowej „rekonwalescencji” i proszę Boga, aby mnie przez niego przeprowadził i uchronił od Zła.
Na ten moment nie mogę jeszcze stwierdzić, czy już całkowicie w pełni ze wszystkiego jestem wolna (mój kierownik duchowy ma podejrzenia, że jeszcze nie wszystko mnie „puściło” – powracają kwestie braku przebaczenia i zranień), ale mamy nadzieję, że nie będzie już konieczności interwencji egzorcysty, że wystarczy modlitwa Słowem Bożym, posłuszeństwo spowiednikowi i kierownikowi duchowemu oraz przynależność do wspólnoty. Moje życie jest zupełnie inne niż to sprzed ostatniego egzorcyzmu w Kielcach.
Niech będzie chwała Bogu Miłości Miłosiernej!
Ewelina