Choć czuję, że jestem słaba, mam w Bogu oparcie

Nie wiem dokładnie jak to się wszystko zaczęło. W domu w którym dorastałam niby był Bóg, ale nie do końca. Jako dziecko musiałam się modlić do snu i chodzić w niedzielę do kościoła, był to jednak tylko obowiązek, a nawet czułam jakbym chodziła tam za karę, gdyż nikt poza mną tego nie praktykował. Byłam tez dzieckiem molestowanym przez ojczyma, może i to ma znaczenie. Oglądałam gazetki pornograficzne już jako dziecko, i wpadła mi w ręce książka o czarownicach, zaczęłam interesować się kultami, magią, wróżbiarstwem, wywoływałam duchy, wpadłam w sidła szatana chyba już przed ósmym rokiem życia. zaczęłam kraść drobne rzeczy sąsiadce, malowidła, spinki do włosów.

„Oto daję ci moją Matkę. Zaufaj mojej miłości”

Wewnętrzna siła, nie należąca do mnie, zaczęła wyginać moje ciało, traciłem oddech, dusiłem się, nie panowałem nad sobą, nad swymi reakcjami, by po dłuższym czasie z mego gardła powoli zaczął wydobywać się przerażający i nieludzki głos, którego nie potrafię porównać do żadnego innego naturalnego, który znam. Rozpoczął się straszliwy wrzask, krzyki, które powodowały ciarki na ciele. Jakby odbywał się sąd nad bytem, który zawłaszczył moje ciało. Demony nie potrafiły ukryć się przed Bożym Miłosierdziem, były już zbyt osłabione po wielu modlitwach i sakramentach, a teraz nastał etap, w którym zostały ujawnione w sposób zdecydowany i to przyczyniło się do jeszcze zacieklejszej walki mojej, a zwłaszcza cierpliwych księży egzorcystów, którzy nie darzyli ich sympatią i litością.