Dotarło do mnie, że to Bóg jest Mocą i Miłością uzdrawiającą
…I oto pewnego letniego popołudnia 2001 r. nastąpił krach. Jakaś nieznana siła owładnęła mną zupełnie, spychając mą wolę i świadomość całkowicie na bok. Wpadłem w przerażenie, że nie panuję nie tylko nad własnym ciałem ale i umysłem. Wcześniej, gdy jako buddysta (okultysta) zbliżałem się do jakiś świątyni katolickiej, w mojej głowie rozbrzmiewały przekleństwa i gniew.