W dnie, kiedy odprawia się u nas żałobna Msza św. o godz. 9-tej, Komunię rozdziela proboszcz o godz. 7-ej. W jednym z takich dni udałam się do kościoła o 6.45 rano. Zwykle było parę osób, ale wtedy nie było nikogo oprócz mnie. Nagle wszedł nasz proboszcz bardzo zdenerwowany, w pośpiechu nie ukląkł przed Najświętszym Sakramentem, podszedł do mnie i oznajmił mi, że nie wolno mi komunikować. Wyszedł szybko, znów bez uklęknięcia. Zaczęłam odmawiać różaniec. Około 7-ej wszedł do kościoła proboszcz, jak zwykle spokojny i poszedł do zakrystii. Udałam się za nim i pytam, dlaczego nie wolno mi dzisiaj przystąpić do Komunii św. „Kto to powiedział?” Był zdumiony. Kiedy opowiedziałam mu całe zajście, uspokoił mnie, „Proszę nie dać się zbałamucić. To był zły duch. Proszę bez obawy przyjąć Komunię świętą”.
Razu pewnego dostałam dwa listy, o identycznej prawie treści, że coś się źle wśród nas dzieje i że to chyba musi być wpływ złego ducha. Postanowiłam odpisać, aby odmawiali codziennie różaniec o nawrócenie grzeszników i położyłam sobie na stole dwa papiery listowe i obok dwie koperty. Było to w biały dzień, 16 grudnia 1964 r. Zwykle piszę najpierw adresy na kopertach a później listy. Kiedy adresowałam pierwszą kopertę, usłyszałam ostre, syczące gwizdnięcie. Przestraszyłam się obok mnie stał szatan i ściągnął papier listowy na sam brzeg stołu, pozostawiając znak spalenia na papierze.
Świadectwo pochodzące z książki pt. „Moje przeżycia z duszami czyśćcowymi” Marii Simmy.