Poniższy tekst pochodzi z książki Niebezpieczeństwa okultyzmu autorstwa ks. Aleksandra Posackiego. Publikujemy za zgodą Autora.
Jeśli w ogóle możliwe są doświadczenia z duszami czyśćcowymi, to mogłyby, czy nawet powinny by wyglądać właśnie tak, jak to jest w przypadku Marii Simmy. Nie wnikając jednak w argumentację za prawdziwością tych doświadczeń, która pozostaje sprawą otwartą, chcę pokazać jednak istotną ich różnicę wobec spirytyzmu dla dobra osób, które czy to miały, czy mają, czy może będą mieć, podobne jak Maria Simma, doświadczenia z duszami czyśćcowymi, czego teologicznie, jak się wydaje nie można wykluczyć. Istnieją tu jednak pewne teologiczne warunki i zastrzeżenia, które mogą się stać zarazem kryterium dla rozróżnienia tych zjawisk od podobnego do nich, w pewnej mierze, spirytyzmu.
Doświadczenia Marii Simmy, jak się wydaje, spełniają te warunki i są ich praktyczną weryfikacją. Pierwszym warunkiem teologicznym jest motyw objawienia się ze strony dusz czyśćcowych. Powinien być proporcjonalnie wystarczający i poważny. Jak zaświadcza Maria Simma, dusze objawiają się w jakiejś powadze i skrusze, z bardzo konkretną prośbą o modlitwę czy nawet ofiarę. Wykluczona jest wszelka ciekawość, niedyskrecja i inne nie duchowe cele. Duchy spirytyzmu natomiast zachowują się często błazeńsko i obscenicznie. Są rozgadane i hojne w objawieniu rzekomych sekretów spoza zasłony śmierci.
Po drugie, dusze czyśćcowe są pobożne i mają tę świadomość pozwolenia Bożego oraz władzy Kościoła, w tym na przykład wartości Mszy św. jako pomocy w ich uwolnieniu. Duchy spirytyzmu są często obojętne na te sprawy lub nawet wrogie Chrystusowi czy Kościołowi, o czym świadczy choćby gwałcenie zakazów odnośnie seansów spirytystycznych.
Po trzecie, jest logiczne, że dusze czyśćcowe szukałyby raczej osób odpowiednich, to jest osób pobożnych, dyskretnych i przygotowanych duchowo do tego, by udźwignąć pewne sekrety czy nawet pewne ciężary związane z modlitwą i ofiarą za zmarłych. Wydaje się, iż Maria Simma spełnia te warunki. W spirytyzmie natomiast duchy zwracają się do obojętnie kogo, byle wciągnąć w to więcej osób, bez ograniczeń, choć niekiedy właśnie unikając osób pobożnych i modlących się.
Po czwarte, sprawa formy czy sposobu objawiania się. Są tu dwa elementy. Po pierwsze: to nie człowiek szuka kontaktu z duszami, jak jest w spirytyzmie, ale to dusze szukają kontaktu z człowiekiem, jak to jest u Marii Simmy.
Typowy dla spirytyzmu trans mediumiczny, będący skutkiem tzw. czasowego opętania, kiedy to duch posługuje się człowiekiem jak przedmiotem czy rodzajem megafonu, jest w zasadniczej sprzeczności z personalną formą Bożych objawień.
Bóg bowiem nie mówi przez człowieka opętując go, ale szanując jego godność i wolność, mówi do człowieka niejako twarzą w twarz i to nawet w wizjach nadzwyczajnych czy ekstazach, gdzie nie ma nigdy pełnej utraty świadomości czy zapoznania tego co było, jak to się zdarza w transie mediumicznym.