Metoda EFT i jej zagrożenia

Postaram się jak najlepiej opisać Państwu metodę EFT, co o niej wiem i jak stosowanie jej wpłynęło na mnie – a jestem przekonana, że był to wpływ negatywny.  (…) Na moje szczęście techniki emocjonalnej wolności, czyli EFT (Emotional Freedom Techniques) były ostatnią metodą spod znaku New Age (bo myślę, że trzeba tę metodę do tego nurtu zaliczyć), którą się zainteresowałam i praktykowałam. Wcześniej były m.in. techniki szybkiego czytania, kinezjologia edukacyjna, NLP, tzw. pozytywne myślenie i sposoby propagowane przez Ewę Foley. Od blisko roku nie mam już takich zainteresowań, ale, jak napisałam we wczorajszym mailu, jeszcze wychodzę po tym na prostą.

Z EFT zetknęłam się dwa lata temu na kursie kinezjologii edukacyjnej (Gimnastyki mózgu Paula Dennisona). Pracuję w szkolnictwie, a w tamtym czasie kinezjologia była chyba najmodniejszym szkoleniem, jeden drugiemu ją polecał i zachwycał się tą metodą, więc (ponieważ zaczęłam wtedy  pracę), chciałam się też dokształcać w czymś rzekomo tak znakomitym.  Kurs odbywał się w Towarzystwie Wiedzy Powszechnej w Bydgoszczy. Prowadziła go pani, o ile dobrze pamiętam, z Polskiego Stowarzyszenia Kinezjologów. W czasie zajęć z kinezjologii prelegentka, tak na marginesie,  opowiedziała nam, słuchaczom, o nowej, rewelacyjnej metodzie, jaką jest EFT : że polega ona na opukiwaniu określonych punktów na ciele – meridianów i jednoczesnym powtarzaniu formuły o problemie, który chce się zlikwidować. Metoda miała być rzekomo remedium na wszelkie kłopoty: ze zdrowiem fizycznym, psychicznym, fobiami, lękami, nałogami, na problemy w relacjach interpersonalnych, a nawet na najzwyklejszy ból głowy; wiem, że to herezja, ale EFT miała też podobno pomagać w znalezieniu partnera, pracy albo przyciągnięciu wygranej losowej. Prowadząca kurs mówiła, że ona sama, jest satysfakcja z życia w każdej sferze  to  najlepsze przykłady, jakie cuda czyni opukiwanie meridianów i stosowanie uzdrawiających formułek. 

Ponieważ niestety byłam wtedy jeszcze na etapie fascynacji New Age, słowa prowadzącej o cudownej metodzie trafiły na podatny grunt. W Internecie wpisałam w Googlach EFT i od razu miałam mnóstwo dodatkowych wiadomości, opis techniki, gdzie są meridiany i jak należy je opukiwać, jak konstruować formułę powtarzaną podczas opukiwania. Ściągnęłam e-booka, przeczytałam i zaczęłam stosować procedurę/sekwencje (tak to się nazywa w EFT), zaczęłam się opukiwać zgodnie ze wskazówkami w te miejsca na ciele, gdzie, jak chcą propagujący EFT, są meridiany. Gdzieś wewnątrz czułam trochę psychiczny opór, zwłaszcza przed tym, żeby za pomocą EFT rozwiązywać najtrudniejsze problemy, w tym kilka związanych z przeszłością (a do tego też zachęcają entuzjaści – to pod hasłem: uzdrów swoją przeszłość, bo to rozwiąże twoje aktualne problemy i da ci wolność emocjonalną). Momentami nawet czułam się trochę lepiej, gdy, jak to się mówi, opukałam jakiś problem, ale nigdy nie było całkowitego rozwiązania i pełnego uwolnienia się od negatywnej emocji. W swojej naiwności i głupocie myślałam, że pewnie potrzeba jeszcze trochę czasu, ze może poświeciłam go za mało na sekwencję; a przecież, jak czytamy w tekstach o EFT, opukiwać się trzeba często, bo u niektórych problem znika od razu, ale u niektórych wymaga to czasu.

Nie jestem pewna na 100%, ale przypuszczam, że stosowanie EFT do walki z nieśmiałością (z którą walczę od lat, choć bliscy i zaufani znajomi twierdzą, że wcale nieśmiała nie jestem) przyczyniło się to tego, że strasznie sobie nabruździłam w relacjach z kimś, z kim byłam związana i w ogóle w jednej sytuacji, której nie chciałabym opisywać. Z perspektywy czasu i po wszystkich trudnych doświadczeniach, jakie się z tą sprawą wiązały wiem, że wystarczyłaby najzwyklejsza w świecie szczera rozmowa o problemie, o spornej kwestii (i jeszcze modlitwa, ale taka prawdziwa, a nie pomieszana z medytacją w stylu pozytywnego myślenia). Ale ja, która przecież tak dużo wiedziałam o tzw. nowej duchowości, jakieś 3 tygodnie przed tą trudną dla mnie sytuacją zaczęłam pracować nad problemem metodą EFT. Ułożyłam afirmację o śmiałości i byciu bardzo rozmowną w towarzystwie (byciu taką duszą towarzystwa) i kilka razy dziennie klepałam to półgłosem lub w myślach, opukując przy tym rzekome meridiany. Szczerze mówiąc, to do dziś jestem na siebie wściekła za tamto.

Gdy nadszedł ten trudny moment (choć wcale nie musiał taki być!!!), wszystko poszło zupełnie inaczej, niż afirmowałam, kompletnie na odwrót, a nawet jeszcze gorzej. Skutki, w sprawach osobistych, w związku, były opłakane. A ja nadal, już po rozstaniu, stosowałam EFT, teraz z kolei żeby wyleczyć się z przygnębienia. Fakt, czasem na chwilę to opukiwanie się przynosiło ulgę, takie zejście bolesnego napięcia psychicznego i fizycznego – ale to trwało króciutko. A któregoś razu (gdy już pewne sprawy się uporządkowały i miałam za sobą ten najgorszy czas po rozstaniu, było już dobrze),  poczułam nadchodzący smutek i negatywne emocje, z którymi tak bardzo walczą wszystkie techniki o charakterze New Age i znów zastosowałam (mimo wewnętrznego oporu) opukiwanie, to po prostu poczułam się jeszcze gorzej, psychicznie było fatalnie i, podkreślam!, kiepski stan psychiczny utrzymywał się u mnie przez kilka dni i odbiło się to także w mojej pracy zawodowej. I już do tego sposobu nie wróciłam, choć jeszcze przez jakiś czas miałam w swoich materiałach gotowe sekwencje z formułami na konkretne problemy (z e-booka i i newslettera ze strony EFT, bo oczywiście zamówiłam subskrypcję). Czasami pojawiała się myśl: od jutra zaczynam regularnie się opukiwać; albo od poniedziałku, ale aż do skutku, no bo przecież potrafię, dam radę, jestem cierpliwa. Ale już nigdy po to nie sięgnęłam, to znaczy nie zastosowałam, choć miałam w rękach instrukcje. Coś mnie blokowało przed kolejnym zastosowaniem; nawet teraz, jak pisze ponad rok po tamtych zdarzeniach, to przypominam sobie ten psychiczny opór.

Choć wyrzuciłam już wszystkie publikacje o charakterze New Age, które miałam, mam jeszcze książkę o EFT, którą oddała mi niedawno znajoma. Książka (poleciła mi ją prowadząca kurs kinezjologii) nosi tytuł „Zapukaj po zdrowie. Usuwanie bólu i niwelowanie blokad przy pomocy akupresury metodą EFT”, jej autorem jest Horst Benesch. Teraz moje wątpliwości wzbudziliby choćby patroni medialni tej książki: czasopismo Nieznany świat; jakiś portal psychotroniczny; oraz wydawca: Studio Astropsychologii. Niestety dopiero od niedawna wiem, czym pachną takie jednostki. Podam Państwu kilka cytatów z niniejszej publikacji, żeby przybliżyć, na czym technika EFT polega.

Autor, o swoich badaniach pisze m.in. tak: „Ważnym aspektem było przy tym zawsze odnajdywanie i opracowywanie technik, dzięki którym problemy moich klientów można było rozwiązywać skuteczniej, efektywniej i subtelniej lub przynajmniej je łagodzić. Poczyniłem spore postępy w tym kierunku, docierając do punktu, który w coraz większym stopniu obejmował zdolności kreatywne, imaginacyjne i intuicyjne naszej prawej półkuli mózgu w procesie terapeutycznym i do którego zawitał pewien sposób widzenia, zajmujący się bioenergią i mechanizmami jej zakłócania oraz równowagi.” (s.12)

Głównym założeniem, o ile dobrze zrozumiałam ideę EFT,  jest to, że przyczyną problemów człowieka są problemy z jakąś wewnętrzną energią; cytuję: „Przyczyną wszelkich negatywnych emocji (lub problemów zdrowotnych o podłożu emocjonalnym) jest zakłócenie układu energetycznego naszego ciała” (s. 20) Metodę Benesch definiuje następująco: „ To metoda leczenia rozmaitych problemów natury zarówno emocjonalnej, jak i somatycznej opartych na zaburzeniach emocjonalnych (i jest tak w nieporównywalnie większym stopniu niż dotychczas przyjmowano). Metoda bazuje – podobnie jak TFT (jakiś sposób wcześniejszy – przyp. Ada) – głównie na opukiwaniu palcami odpowiednich punktów meridianowych ciała w ustalonej kolejności oraz nastawianiu się na leczone zaburzenie poprzez wypowiadanie określonych zdań dotyczących problemu.”(s.25) 

Szczerze mówiąc, trochę trudno jest mi dokładnie wytłumaczyć sens tej metody i jej prawdziwe podłoże, fakt faktem, że w tej książce i innych artykułach o EFT powtarzają się słowa o starożytnej medycynie chińskiej, jakiejś energii chi, blokadach energetycznych, zakłóceniach energetycznych, terapii energią/energiami, psychoterapii energetycznej, akupresurze i akupunkturze, przyporządkowywaniu danym meridianom określonych problemów; pojawiają się też wzmianki o (niestety znajomych mi) kinezjologii, dotyku dla zdrowia i NLP – te wszystkie metody są w jakiś sposób ze sobą powiązane.

Wiem, że bardzo się rozpisałam, ale chciałam najlepiej jak potrafię podzielić się z Państwem swoim doświadczeniem, żeby ewentualnie przestrzec inne osoby. Niestety EFT, podobnie jak inne metody tego typu, są o tyle niebezpieczne, że pod płaszczykiem uzdrowienia, terapii, psychologii, uporządkowania problemów emocjonalnych, szacunku dla wszystkich religii, moim zdaniem sprowadzają człowieka na manowce New Age.

Dziękuję za cierpliwość w czytaniu tego maila. I stokrotnie dziękuję za stronę, która Państwo redagujecie. Między innymi dzięki niej wyszłam z tego bagna, w którym byłam od kilku lat, jeszcze od czasów studenckich.

Pozwolę sobie życzyć Państwu i wszystkim osobom, które współtworzą stronę egzorcyzmy.katolik.pl błogosławieństwa Bożego i wszelkiej pomyślności w Nowym Roku.

Z wyrazami szacunku i pozdrowieniami

Ada

 

Wszystkie cytaty pochodzą z książki: Horst Benesch, Zapukaj po zdrowie, Białystok 2007.