O niebezpieczeństwach Wschodu – o. Verlinde

Wspomniałem już o osobie, która ma trudności z wyrzeczeniem się pewnej, niestety dość powszechnej formy okultyzmu – radiestezji. Jest to rodzaj spirytyzmu: bierze się wahadełko i ustawia nad literami alfabetu. Powstają wtedy zdania: pytania i odpowiedzi. Otóż wspomniana już osoba wyrzekła się tych praktyk przed Bogiem. Gdy jednak popadała w jakieś tarapaty, szatan powracał ze zdwojoną mocą, aby wprowadzać w niej zamieszanie. Na początku sięganie po wahadełko było dla tej osoby pokusą nie do opanowania. Wreszcie zauważyła, że podobne praktyki nie przynoszą nic dobrego. Za każdym razem gdy brała do ręki wahadełko, wszystkie objawy jej choroby powracały. To uświadomiło jej, że robi coś złego. Pojawiały się w niej cierpienia typu somatycznego, takie jak powtarzające się uciski na szyję, objawy zmęczenia, bóle brzucha, duszenie się, kłopoty z sercem. Odczuwała nawet bóle kręgosłupa. Stwierdziła także pojawianie się zaburzeń psychicznych. Im dłużej była w podobnym stanie, tym częściej sięgała po wahadełko, by rozwiązać swoje problemy. Pojawiało się więc błędne koło: im częściej bowiem używała wahadełka, tym większe stawało się jej rozbicie. Na dodatek również jej syn zaczął zachowywać się dziwnie. Tak więc te negatywne skutki posługiwania się wahadełkiem zaczęły się rozszerzać na bliskich. Ujawniała się swoista łączność z najbliższą rodziną. Wszyscy zostali wyzwoleni z tych przykrych objawów, gdy wspomniana osoba zrezygnowała z tych praktyk okultystycznych. Była to więc prawdziwa walka, w której chodziło o całkowite wyrzeczenie się tej praktyki. Trzeba było oddać się z ufnością Panu i szczerze Mu powiedzieć: Ty jesteś moim Panem i od Ciebie tylko pragnę otrzymać wszelkie dobro. Mówiliśmy dotąd o różnych formach okultyzmu, radiestezji itp. Dorzuciłbym do tego jeszcze jeden termin, którego wielu woli raczej unikać: biała magia. Wielu ją praktykuje, szukając w niej pomocy. Usiłowałem dotąd wykazać, że osoba praktykująca magnetyzm, czyli uzdrawianie przez nakładanie rąk, łączy się – jeśli można tak powiedzieć – z pewnymi siłami, aby je przekazać drugiemu człowiekowi. Staje się więc przekaźnikiem tych energii dla innych. Trzeba sobie zdać sprawę, że jest to niebezpieczne nie tylko dla człowieka przekazującego te energie, lecz również dla osób, które je przyjmują. W przypadku magnetyzmu bowiem nie zawsze chodzi o ujawnianie się pewnych energii kosmicznych – jak się sądzi – ale o działanie sił duchowych. Osoba magnetyzująca jest kanałem, przekaźnikiem dla tych istot duchowych. Ich działanie jak gdyby „nakłada się” na czynność osoby magnetyzującej i dosięga tych, którzy poddają się jej działaniu, a tym samym pragną ingerencji wspomnianych istot duchowych. Osoba, która magnetyzuje, otwiera się niby na odpowiednie poziomy energii kosmicznej, a w rzeczywistości – na działanie istot duchowych. Jest więc możliwe, że przez osobę magnetyzującą zostanie przekazany jakiś „nieproszony gość” człowiekowi poddającemu się temu działaniu. Jest to możliwe, ponieważ istnieje pewien stan „fuzji” między człowiekiem magnetyzującym a osobą poddającą się leczeniu. Podobnie ma się rzecz z radiestezją. Tu bowiem również w chwili stawiania diagnozy istnieje stan fuzjonalny między „terapeutą” a „pacjentem”. Taka sytuacja rodzi niebezpieczeństwo „przekazania” pewnych istot duchowych. Mogę tu przytoczyć wiele konkretnych przypadków osób, które zostały „uzdrowione” przez magnetyzera, a po kilku miesiącach zaobserwowały u siebie bardzo niepokojące objawy innego typu! Te nowe stany są o wiele groźniejsze i bardziej skomplikowane niż te, z którymi przyszli na leczenie do magnetyzera. Najczęściej osoby te znajdują się u kresu sił. Cierpią na ustawiczne bóle głowy, na bezsenność, odczuwają niepokój psychiczny. Wiem z doświadczenia, że kiedy analizuje się z różnymi osobami jakieś niezwykłe, tajemnicze przypadki, w trakcie wywiadu odnajduje się zawsze albo prawie zawsze wcześniejsze praktykowanie okultyzmu. Wtedy wszystko staje się jasne. W trakcie rozmowy można stwierdzić, że cierpiąca osoba miała mniej lub bardziej regularny kontakt z okultystycznymi terapiami albo z jakimiś wróżkami przepowiadającymi zdobycie bogactwa, z jasnowidzami, różdżkarzami itp. Co należy czynić w takich wypadkach? Trzeba po prostu prosić w modlitwie o wyzwolenie, co wcale nie znaczy, że jest się opętanym. Słowo „wyzwolenie” może budzić nieporozumienie, dlatego należy je wyjaśnić. Otóż może zaistnieć uzależnienie od osoby, która nas leczyła. To uzależnienie może stać się „kanałem”, przez który będzie się dokonywać negatywne oddziaływanie. Trzeba zatem prosić, aby Pan uciął wszelkie więzy, które mogłyby was łączyć z uprzednimi praktykami okultystycznymi i osobami, co jest tak charakterystyczne dla okultyzmu. Sprawdziłem to w czasach, gdy sam się oddawałem tym praktykom. Bardzo łatwo można wejść w fuzjonalny stan łączności z daną osobą. Wystarczy tylko skoncentrować się na niej – nawet bez nakładania rąk – i już może się to stać. Trudno potem usunąć te więzy. (…)

Możliwość komentowania została wyłączona.