O. Pio i diabeł

31. Św. Jakub Apostoł zachęca dusze, by radowały się, kiedy doznają udręk i prześladowań i gdy przychodzą na nie rozmaite burze i przeciwności.   „Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia” (Jk l, 2). Dzieje się tak dlatego, że nagroda zwycięstwa kładzie kres walce. Im więcej dusza walczy, tym bardziej mnożą się jej palmy zwycięstwa. A wiedząc, że każdemu zwycięstwu odpowiada jakiś stopień wiecznej chwały, jakżebym, o mój ojcze, nie radował się z trudów i odniesionych zwycięstw w ciągu mego życia? (1011)

32.  Nie wiem, jak mam dziękować naszemu drogiemu Jezusowi, który mi daje taką moc i odwagę, że nie tylko potrafię znosić te wielkie słabości, którymi mnie doświadcza, ale jeszcze nieustanne pokusy, na które On zezwala, a które z dnia na dzień coraz bardziej się mnożą. Te pokusy sprawiają, że trzęsę się cały od stóp do głowy, bo mogę obrazić Boga. Ufam jednak, że to, co przychodzi, również minie, podobnie jak to było w przeszłości i nie stanę się ofiarą pokus. Mój ojcze, ta kara jest dla mnie zbyt wielka i ciężka. Poleć mnie Panu, aby raczył odmienić to wszystko, albo – gdy Mu się to spodoba – to niech ześle jakąkolwiek inną i niech jeszcze ją podwoi (200).

33.  On (szatan) wie, że duchowe walki choćby były najczęstsze, na nic się nie zdadzą i nie zadręczą mnie, jeśli nie uda mu się osiągnąć tego, bym obraził Pana Boga. To, co mnie najbardziej niepokoi i dręczy, to to, że nie mogę poznać, czy wyraziłem zgodę na pokusę, czy też ją odrzuciłem.
W gruncie rzeczy mam obecnie takie nastawienie woli, że wolałbym raczej być podzielony na tysiąc cząstek w głębi mej istoty, niż zdecydować się na obrazę Boga, i to choćby tylko jeden raz. „Wiele razy udaję się do spowiednika i odzyskuję spokój, ale tylko na jakiś czas. Wkrótce potem wszystko zaczyna się od początku. Moje myśli znowu gdzieś wędrują. Wydaje mi się, że znowu odczuwam potrzebę spowiedzi, ale wtedy sam nie wiem, co mam powiedzieć spowiednikowi. Nic bowiem konkretnego nie przychodzi mi na pamięć. Także i przy ołtarzu, o  mój ojcze, Bóg sam to wie, ile potrzeba gwałtownego oporu, by ustrzec się od kolejnych grzechów (278).

34. Jest to prawda, że szatan nie może mi dać spokoju, gdyż chce go wyrwać z mojej duszy i pomniejszyć ufność, jaką pokładam w Bożym miłosierdziu. O to on przede wszystkim zabiega, by przez ustawiczne pokusy skierowane przeciw świętej czystości i przez wytwarzanie w mojej wyobraźni przeróżnych obrazów oderwać mnie od Boga. Innym razem nawet w zwykłym spojrzeniu na rzeczy, których nie nazywani świętymi, ale zwyczajnie obojętnymi, przychodzi pokusa. Kpię z tego wszystkiego i śmieję się jako z rzeczy nie mających znaczenia, i idę za twoją, ojcze, radą. Jedynie tylko w pewnych momentach przenika mnie bolesny lęk, bo nie jestem pewien, czy przy pierwszych harcach nieprzyjaciela, byłem na tyle gotowy i zdecydowany, by stawić mu opór. Teraz, po przemyśleniu wszystkiego, jestem jednak pewien, że raczej wybrałbym śmierć, niżbym miał się zgodzić na obrazę mego drogiego Jezusa, nawet tylko przez jeden grzech, i to tylko lekki (196). 35. Przychodzą następnie chwile, w których odczuwam gwałtowną napaść pokus przeciw wierze. Co do woli jestem pewien, że im nie uległem, ale wyobraźnia wciąż się rozpala, a pokusa jawi się w ujmujących, pociągających barwach. Pokusa ta oddziałuje i niepokoi umysł, ukazuje grzech nie tylko jako rzecz obojętną, ale godną umiłowania. Z tego właśnie powstają we mnie uczucia niezadowolenia, nieufności, aż do rozpaczy włącznie, a także okropne, mój ojcze, myśli bluźniercze. Lękam się bardzo tej walki, drżę cały zawsze przed jej przeżyciem i jestem pewien, że tylko dzięki łasce Bożej nie upadam (910).

36. W tych dniach jeszcze raz moja dusza zstąpiła w otchłań piekła; Pan jeszcze raz dopuścił na mnie diabelskie zakusy i dozwolił, by szatan szalał wokół mnie. Jego harce wokół mnie były gwałtowne i nieustanne. Odnosiłem wrażenie, że ten zgłodniały odstępca pragnie wydrzeć z mego serca to, co jest dla mnie najświętsze: moją wiarę. Szalał wokół mnie przez wszystkie godziny w ciągu dnia, uprzykrzał mi sen w ciągu nocy.
Aż do tej chwili, gdy z całą świadomością piszę te słowa, jestem przekonany, że nie dałem się pokonać. Ale co będzie dalej? Odczuwam moc swej woli, która jest zjednoczona z moim Bogiem. Muszę jednak wyznać, że na skutek tej walki, którą prowadzę, siły fizyczne i moralne coraz bardziej się osłabiają (966).

37.  Mój duch jest wciąż pogrążony w ciemnościach, które coraz bardziej stają się nieprzeniknione. Coraz bardziej wzrastają pokusy przeciw wierze. Żyję wciąż jakby we mgle; chcę widzieć, ale nie mogę. Mój Boże, kiedy to wszystko się skończy? Kiedy wreszcie  zobaczę jeśli już nie słońce, to przynajmniej jakąś jasność i biel? To, co mnie podtrzymuje, to jedynie słowo i autorytet kierownika duchowego: Niech się dzieje wola Boga! (988)

38.  Wokół siebie wciąż odczuwam obecność szatana z jego jakże ponętnymi i żywiołowymi zakusami. Podejmuję tyle wysiłków, aby go odeprzeć, ale cóż: jestem bezradny i bezsilny, by bardziej energicznym aktem woli znaleźć sposób na uwolnienie się od tego. Boję się bardzo, by on czegoś mi nie zabrał, ponieważ odczuwam, jak od wewnątrz i na zewnątrz szaleje wokół mnie. A on już coś zyskał i ma nadzieję, że coś otrzyma.
Mój Boże, czy to możliwe, by moje istnienie było ciągłym zasmucaniem Ciebie? A tymczasem okrutne harce szatana coraz bardziej się zwiększają. Mój ojcze, atakują mnie one bardzo boleśnie w czułe miejsce mej duszy, jakimi jest święte posłuszeństwo, które dotąd było ostatnim słowem, a teraz wydaje mi się, że zmniejszyła się jego moc. Zdaje mi się, że ono upadnie na skutek diabelskiego ataku.
Chcę wierzyć za wszelką cenę temu głosowi i faktycznie wierzę, nie wiedząc, czy ta wiara wydaje tylko swój kwiat na moich ustach, czy też w całej mej woli. Wydaje mi się, że ten głos posłuszeństwa tłumi się w furii szatańskich ataków i w udręczeniach. Oto bowiem po chwilowym wzmocnieniu, jakie daje ten głos, dusza znowu odczuwa, że jest pogrążona w bezlitosnym utrapieniu i całą szerokością kielicha pije gorycz i nie znajduje żadnej ulgi, bo nie wie, dlaczego i dla kogo cierpi (1074).

39.  Chciałem jeszcze uświadomić sobie wielkie boje, jakie przetrwałem dzięki Bożej pomocy, i odniesione zwycięstwo nad szatanem. Nie mogę nawet zliczyć ilości tych walk. Ileż to razy byłaby unicestwiona moja wiara, gdyby nie On, Pan; gdyby nie trzymał mnie swoją ręką. Pan jest moją nadzieją i miłością; bez Niego uległyby pomniejszeniu. Gdyby nie On, mój umysł byłby ciemnością. Ale opromienia go Jezus, słońce wiekuiste!!! Uznaję, że wszystko jest dziełem Jego nieskończonej miłości. On mi niczego nie odmówił, a nawet – jestem przekonany – dał mi więcej niż to, o co Go prosiłem (317).

40.  Szatańskie zasadzki i ataki zawsze trwają ł udręczają moją duszę. Od kilku jednak dni spostrzegłem obecność radości duchowej, której nie mogę sobie wytłumaczyć. Nie wiem nawet, skąd ona pochodzi i co jest jej powodem. Nie odczuwam już więcej tak wielkich trudności, jakie miałem przedtem, gdy godziłem się z Bożymi wyrokami. Ponadto odpieram bluźniercze ataki i napaści kusiciela. Czynię to z łatwością, bez znużenia i zmęczenia. Jednakże czy to jest dobrym czy złym znakiem ? Po głowie krąży mi taka myśl: czy to nie świadczy o osłabieniu żaru miłości? Spróbuj sobie wyobrazić, jak wiele udręki przynosi mi ta myśl (230).

41.  Widowisko to jest bardzo smutne, godne pożałowania.  Tylko ten, kto kiedyś był wystawiony na ciężką próbę, ten potrafi je sobie wyobrazić.  Jakże to ciężka próba, o mój ojcze, która naraża, mnie na bezpośrednie ryzyko obrazy naszego Zbawiciela i Odkupiciela! Tak, tutaj toczy się gra o wszystko za wszystko! Czy jednak łaskawy Pan będzie nieustannie, jak dotąd, darzył mnie swoim miłosierdziem i mocą wytrwania, bym mógł zwyciężyć i walczyć z naszym nieprzyjacielem, tak silnym i potężnym? (498)


Nasze intencje modlitewne: