Zakończenie
Nowy Rytuał egzorcyzmów De exorcismis et supplicationibus quibusdam został opublikowany w roku 1999 w editio typica i zamknął długi proces wcielania w życie reformy liturgicznej zaplanowanej przez Sobór Watykański II. Rozdział XII starego Rituale Romanum zatytułowany De exorcizandibus obsessis obowiązywał bowiem aż do tego momentu i stanowił ostatni fragment układanki brakujący do pełnego kształtu reformy. W kwietniu 2004 roku ukazała się editio typica emendata.
Wobec tematu demonologii, a więc i egzorcyzmów, można zauważyć pewne zakłopotanie. Kierunek rozwoju kulturowego ostatnich dziesięcioleci był przeciwny. Mówiono o „śmierci diabła” i bezużyteczności egzorcyzmów, jeśli nie o ich archaiczności nie do przyjęcia dla współczesnej mentalności człowieka wierzącego. Wszystko to można by było włożyć do lamusa i wydanie nowego rytuału egzorcyzmu mogłoby się wydawać największym błędem w oczach tych, którzy pragną dostosować wiarę do współczesnej mentalności. Zresztą, jeśli mówimy o przystosowaniu zasad liturgicznych Soboru Watykańskiego II, rodzi się pytanie: w którym punkcie Rytuał powinien zostać zreformowany? Niektórzy teologowie oczekiwaliby być może reformy bardziej radykalnej lub zupełnego usunięcia rytuału.
Jednakże roztropność Kościoła wobec skrajnych rozwiązań nie okazała się daremna.
Konieczność walki duchowej przeciw szatanowi, zamiast zmniejszyć się, wzrosła. Z jednej strony nowy rozkwit zabobonów, sekt, magii i satanizmu zadziwia postmodernistyczny świat, który dzięki postępowi nauki i techniki miał się już niczemu nie dziwić. Scenariusz przepowiadany przez teologów, głoszących śmierć diabła, został zdecydowanie zakwestionowany bardziej przez tych, którzy szukając nowej wiary otarli się o kulty demoniczne, niż przez wiernych katolików. Z drugiej zaś strony odpowiedź wiary w kręgach chrześcijańskich, najpierw protestanckich, a później katolickich, odkryła na nowo w modlitwach o uwolnienie praktykowanych przez grupy charyzmatyczne możliwość skutecznej walki ze Złym.
Kościół wypowiedział się z odwagą wobec filozoficznych i teologicznych prowokacji pokazując, że nie służy chwilowej mentalności, ale jest wierny prawdom zawartym w depozycie Objawienia. Choćby kosztem bycia postrzeganym przez wiernych i przez świat jako przestarzały, Kościół katolicki stworzył trzy fundamentalne teksty: KPK (1983), nr 1172; KKK (1992), nr 1673 i DESQ (1999). Są to doktrynalne, prawne i liturgiczne podstawy egzorcyzmów.
Oczywiste jest, że w ramach ciągłości tradycji obrzęd został zmieniony, czego konkretnym wyrazem jest DESQ. Musiał on zmierzyć się w nieunikniony sposób z trudnymi tematami z zakresu nauk medycznych i wskazać jasny kierunek wobec sprowadzających na manowce postaw wynikających z wierzeń ludowych.
Pierwszą rzeczą zwracającą uwagę wśród nowości nowego rytuału jest definicja pochodząca z KKK, nr 1673, którą przejął DESQ, nr 7.
Po raz pierwszy mamy tu nakreślenie zakresu tak zwanego większego egzorcyzmu. Jest nim rozkaz Kościoła, publiczny i autorytatywny, wydany w imię Jezusa Chrystusa złemu duchowi. Dzieje się to w celu ochrony danej osoby lub przedmiotu przed wpływem złego ducha lub wyrwania ich spod jego władzy.
Zaznaczyliśmy, że z pojęciem rozkazu z autorytetu Jezusa, czyli rozkazu Kościoła wydanego w Jego imię, jest związany autorytet zwycięskiego Chrystusa, który obiecuje swoim uczniom Parakleta, by „przekonał świat o sądzie, ponieważ władca tego świata już został osądzony” (por. J 16,7-11); (DESQ, nr 6). Termin „egzorcyzmować” ma wymiar sądowniczy. Nie oznacza on „wypędzać”, ale stawiać wobec Prawdy, czyli wobec osądzenia diabła. Egzorcysta rozkazuje diabłu w imię Jezusa, by zostawił osobę, którą zniewolił, ponieważ dokonał się sąd miłosierdzia dla wiernego i potępienia dla diabła.
Rytuał zajmuje się niemal wyłącznie osobami. W dodatku zamieszczono tekst Leona XIII, przeznaczony zasadniczo do walki z wrogami Kościoła. Jednak rubryka wstępna sugeruje również możliwość użycia go w odniesieniu do rzeczy i miejsc.
Zakres „egzorcyzmu większego” jest szerszy niż ten, do którego bezpośrednio odnoszą się normy DESQ. Nie ma już mowy o przedmiotach, nie mówi się też o różnicy pomiędzy osobą podlegającą wpływowi złego ducha a opanowaną przez Złego. Sugeruje to możliwość dalszego rozwinięcia tego obrzędu w tym właśnie kierunku, bowiem De Benedictionibus nie zawiera żadnego egzorcyzmu, i jak pokazaliśmy, nie ma żadnego elementu łączącego błogosławieństwa z księgą egzorcyzmów. Lukę tę można by uzupełnić w liturgii odpowiednimi tekstami modlitw.
Jeśli chodzi o wpływ czy władzę złego ducha nad osobą, nie jest bez znaczenia próba zrozumienia, o co dokładnie chodzi, bowiem dość wyraźnym punktem DESQ jest przestroga, by nie podejmować egzorcyzmu, dopóki nie ma się moralnej pewności opętania (nr 16).
Jeśli przez opętanie rozumiemy władzę nad daną osobą w sensie ścisłym, wówczas nie można by stosować egzorcyzmów wobec osób doświadczających ataków, które są czymś więcej od normalnych pokus, bowiem choć mają charakter niezwykłego działania szatana, nie dochodzi w nich do przejęcia kontroli nad osobą. Można by tu przytoczyć szereg zewnętrznych i wewnętrznych udręk, choroby i zaburzenia różnego rodzaju. Kiedy udręki te dotyczą sfery bodźców i myśli, są przez niektórych (G. Amorth) określane opętaniem. Choć nie mamy tu do czynienia z władzą szatana czy opętaniem w sensie pełnym, to nie są to jednak zwykłe działania z rodzaju pokus. Dlaczego więc nie zwalczać nadzwyczajnego działania szatana egzorcyzmem, również w przypadkach, a są one liczne, w których nie mamy do czynienia z opętaniem charakteryzującym się atakami transu?
Pojawia się pytanie o bardziej dokładną definicję opętania, udręczenia, wpływu czy władzy szatana. Wydaje się zresztą, że rytuał używa tych określeń zamiennie mówiąc czasem o osobach „udręczonych”.
Uważamy, że uznawanie za możliwych do poddania egzorcyzmom jedynie osób opętanych w ścisłym sensie, sprzeciwia się bardziej ogólnej definicji z KKK, przyjętej przez DESQ, nr 16, w której zakres „egzorcyzmu większego” rozciąga się również na osoby pozostające pod wpływem złego ducha. Również ten aspekt wymaga, naszym zdaniem, pogłębienia, tym bardziej potrzebnego, im bardziej wyraźna jest potrzeba współpracy w tym zakresie ze specjalistami nauk medycznych i psychiatrycznych.
Fakt, że mówi się o „rozkazie Kościoła”, skłania do odmiennej interpretacji egzorcyzmu rozumianego jako wezwanie Ducha Świętego. Epikleza, wezwanie Ducha Świętego, nie jest właściwe takim egzorcyzmom, jakie sprawował Jezus i jakie przekazał uczniom. Zarówno KKK, jak i DESQ zachowują formuły egzorcyzmów również w formie rozkazującej. Trzeba jednak podkreślić, że DESQ obiera drogę niezupełnie wolną od tendencji nakazujących sprowadzenie egzorcyzmu do wezwania Ducha Świętego i modlitwy błagalnej. Stary Rytuał zgodnie z koncepcją, według której osoby i rzeczy najpierw musiały być uwolnione od wpływu szatana, a później poświęcone Bogu, poprzedzał zawsze błogosławieństwa formułą egzorcyzmu. Nowy Rytuał natomiast poprzedza zawsze formułę rozkazującą formułą błagalną ze wskazaniem, by nie używać tej pierwszej nie poprzedziwszy ją drugą. Uczynił on też egzorcyzm z formułą rozkazu dowolnym, a nawet przeznaczonym do użytku jedynie w ostateczności. W tym aspekcie DESQ zdaje się skłaniać ku De Benedictionibus i ku obrzędom chrztu dorosłych, w których egzorcyzmy zanikły lub zachowały się jedynie w formie modlitwy błagalnej.
Rozkaz w egzorcyzmach miał w przeszłości ważną rolę nie tylko ze względu na wyrazistość formy, ale również ze względu na skuteczność przebiegu samego egzorcyzmu, na to, co odnosi się do informacji użytecznych przy uwalnianiu: dochodzenie przyczyn opętania, obecność złych uroków lub przedmiotów z nimi związanych, pewność ostatecznego uwolnienia. Początek poprzedniego Rytuału wydawał złemu duchowi rozkaz posłuszeństwa egzorcyście we wszystkim. Podporządkowanie to, rozkazane w imię Chrystusa, stawiało kapłana na silniejszej pozycji i poddawało mu złego ducha. Egzorcysta mógł w każdym momencie odwołać się do tej władzy, by zabronić złemu duchowi dręczenia danej osoby, zadawania jej cierpień w trakcie egzorcyzmu, mówienia w celu utrudnienia modlitwy lub rzucania podejrzeń czy oszczerstw na osoby obecne i nieobecne, albo też mógł nakazać złemu duchowi mówienie i czynienie rzeczy służących uwolnieniu.
DESQ, jak widzieliśmy, nie zrezygnował z rozkazu, jednocześnie jednak wolał przemilczeć te zasady i usunął rozkaz posłuszeństwa egzorcyście we wszystkim. Wydaje się, że wszystko uczynione zostało domyślnym. Dlatego odwołano się do doświadczenia egzorcystów, jednak byłoby chyba lepiej, gdyby w następnym dyrektorium rzeczy te znalazły swoje miejsce.
Delikatnym tematem podjętym przez DESQ, jednak w sposób nie do końca jasny, jest problem złych uroków. Rytuał Rzymski przewidywał jedną normę ostrożności dla egzorcysty i jedną dla wiernych. Egzorcysta był przestrzegany przed uleganiem przesądom i praktykom nie do końca zgodnym z wiarą, jak odwołanie się do ludowych odczyniaczy. Wierni z kolei byli ostrzegani przed proszeniem magów o pomoc w usuwaniu uroku. DESQ natomiast zmienia te wskazania i zdaje się twierdzić, przynajmniej przy pierwszej lekturze wydania z 1999 roku, że egzorcysta nie powinien wierzyć w przypadki złego uroku ani, co za tym idzie, stosować wtedy egzorcyzmu. Przy interpretacji nieco szerszej wydaje się, że wskazanie to miało się przeciwstawić ludowym wierzeniom, które w każdej przeciwności widzą skutek rzuconego uroku. Chodziłoby więc o normę, o charakterze głównie pastoralnym, prostującą postawę zbyt łatwowiernych osób mających skłonność do szukania fałszywych przyczyn zła i zgubnych środków zaradczych na granicy zabobonu. Taka interpretacja wydaje się wzmocniona przez poprawione wydanie z 2004 roku.
Faktem jest, że złe uroki i rzucane przekleństwa dotyczą znaczącej liczby osób o różnym pochodzeniu, wykształceniu i zawodzie. Innym faktem, wywołującym niemałe zamieszanie i utrudniającym poprawną analizę duchową i duszpasterską, jest zwiększająca się liczba samozwańczych magów i, ku zaskoczeniu wszystkich, osób gotowych wierzyć w ich obietnice. Historie oszustw i nadużyć są dziś na porządku dziennym, a nasza technologiczna kultura ujawnia swoje drugie, irracjonalne dno, które trudno określić i kontrolować. Wszystko to razem wzięte powoduje czasem mobilizację przeciw wierze w istnienie konkretnej mocy pochodzącej od Złego. Dlatego jest zbytnim uproszczeniem wniosek, że zły urok jest jedynie owocem oszustwa i przesądów.(…)