Dolegliwości fizyczne, "czary" rzucone na domy, przedmioty lub zwierzęta, indywidualne obsesje i skłonności, niekiedy prowadzące nawet do prób samobójczych, zaburzenia tak silne, że prowadzące wręcz do utraty świadomości i do działań nagannych lub do bluźnierstw przeciw Bogu i temu, co święte – oto pewne zjawiska, wobec których nasuwa się pytanie, czy dana osoba jest opętana przez szatana, czy też cierpi na rozszczepienie psychiki lub histerię.
Eugenio Fizotti jest wykładowcą psychologii religii na Wydziale Wychowania Uniwersytetu Salezjańskiego w Rzymie. Artykuł publikujemy za www.apologetyka.katolik.net.pl
Dolegliwości fizyczne, "czary" rzucone na domy, przedmioty lub zwierzęta, indywidualne obsesje i skłonności, niekiedy prowadzące nawet do prób samobójczych, zaburzenia tak silne, że prowadzące wręcz do utraty świadomości i do działań nagannych lub do bluźnierstw przeciw Bogu i temu, co święte – oto pewne zjawiska, wobec których nasuwa się pytanie, czy dana osoba jest opętana przez szatana, czy też cierpi na rozszczepienie psychiki lub histerię.
Często bowiem zachowania przypisywane wpływowi złego ducha mogą zostać wyjaśnione, w sposób nie pozostawiający wątpliwości, jako przejawy patologii psychicznej, natomiast w innych przypadkach jawią się jako wyraźne odrzucenie zbawczego zamysłu Boga w stosunku do stworzeń, a więc nie znajdują wystarczającego i przekonującego wyjaśnienia w kategoriach samej psychologii czy psychiatrii.
Jednakże granice między zjawiskami psychotycznymi a rzeczywistym oddziaływaniem złych duchów nie są wyraźne, a co więcej – są trudne do określenia. Ponadto informacje rozpowszechniane na ten temat są często celowo zniekształcane, przez co nie ukazują w pełni całej złożoności tych zjawisk, wskutek czego zbyt łatwo uznaje się za przejaw opętania przez diabła coś, co w rzeczywistości jest tylko symptomem głębokich zaburzeń psychicznych. Kiedy indziej znów celowo wyolbrzymia się dane o liczebności grup satanicznych, aby wzbudzić wobec nich swego rodzaju szacunek podbudowany lękiem albo – przeciwnie – aby podjudzić do "polowania na czarownice" i na "szarlatanów".
Pio Scilligo, wykładowca psychologii na Uniwersytecie Salezjańskim i na Uniwersytecie "La Sapienza" w Rzymie, twierdzi, że każdy z nas zna doświadczenie wewnętrznych dialogów z samym sobą, które są symptomem "nieznacznego rozdwojenia osobowości, bardziej wyraźnego, kiedy w tej rozmowie zwracamy się do siebie przez ,ty', a mniej ewidentnego, gdy używamy ,ja'". Na przykład po zakończeniu jakiejś pracy mówimy sobie: "Zrobiłeś to dobrze", albo gdy popełniliśmy jakiś błąd, napominamy samych siebie: "Jestem niepoważny, muszę zaraz przeprosić". Aby wyjaśnić doświadczenia tego rodzaju, nie trzeba wcale dopatrywać się obecności "mówiących duchów". Wystarczy posłużyć się pojęciami takimi jak "schematy", "introjekcje" lub względnie autonomiczne "stany osobowości", które mogą występować w psychice normalnej osoby, ponieważ takie mechanizmy są jakby małymi "demonami", dobrymi lub złymi, jakie kryją się w skomplikowanej strukturze psychiki każdego człowieka.
Istnieją jednak – zdaniem Scilligo – schematy obronne znacznie trwalsze, które człowiek sobie tworzy, a których źródłem są przyswojone i błędnie zinterpretowane doświadczenia traumatyczne lub długotrwałe niszczące relacje. Schematy te prowadzą do powstania izolowanych obszarów zachowań, które zdają się funkcjonować jako alter ego.
W takich przypadkach może się okazać, że niektóre objawy, takie jak wybuchy gniewu, mówienie językami, zaskakująca umiejętność odczytywania wewnętrznych doświadczeń egzorcysty, znajdują naturalne wytłumaczenie w psychicznych procesach rozszczepiania i projekcji, określanych technicznie jako zachowania borderline, to znaczy na pograniczu normy. Zarazem jednak nie sposób wykluczyć, że czasem możemy się spotkać ze zjawiskami, które wymykają się metaforycznym wyjaśnieniom psychologicznym czy psychiatrycznym i których treści nie da się wyjaśnić na podstawie wiedzy naukowej. W takim przypadku miałoby sens posłużenie się hipotezą o istnieniu sił zewnętrznych wobec podmiotu, które wywierają na niego zgubny i niszczący wpływ.
Tak więc istota problemu, wobec którego psychologia i psychiatria nie zajęły jeszcze jednoznacznego stanowiska (czego zresztą trudno się spodziewać), polega na poprawnym odróżnieniu zachowań z dziedziny patologii psychicznej od opętania przez złego ducha. Można przy tym kierować się absolutnym przekonaniem, że – wbrew propagandzie – tylko w dwóch czy trzech przypadkach na tysiąc będziemy mieli do czynienia z rzeczywistym opętaniem. Jest oczywiste, że w takiej perspektywie jedynie poważny naukowiec o otwartym umyśle, umiejący wyjść poza wąski zakres swoich kompetencji, jest w stanie uznać możliwość opętania przez złe duchy.