Oto moje świadectwo wyjścia na prostą PRAWDZIWĄ DROGĘ ! Mam na imię Michał.
Jeszcze rok nie minął, kiedy to bawiłem się w horoskopy, kabały i różne gazetowe wróżby i najgroźniejsze bodaj co może być to „Czarna – Biała księga magii”. Najgorsze to było to, że dużo spraw z horoskopów mi się sprawdzało, a księga czarów błędnie rozkładająca magię na czarną i białą, dawała mi czary, jakie skutkowały. Nie zdawałem sobie z tego sprawy, że takie niewinne zabawy mogą doprowadzić do czegoś strasznego! (diabeł dawał mi bardzo ładnie opakowany prezent). Parę razy o mały włos bym zginął, patrzyłem na jezdnię i nic nie widziałem nagle kolega mnie szarpnął do tyłu i wtedy zobaczyłem, że pchałem się wprost pod koła samochodu. W moim domu panowała ciągle złość. Trudna była sytuacja, bo mój Ojciec był alkoholikiem i miałem trudną sytuację materialną. Wtedy jeszcze nie wierzyłem w Boga tak jak teraz. Chodziłem co niedziele do kościoła… i tylko tyle. Jak zobaczyłem modlącego się człowieka to myślałem, co za głupek! Jak widziałem zagorzałego chrześcijanina to aż mi się śmiać chciało, a na księży katolickich ciągle narzekałem, a to że kasy za dużo biorą, że ludzi oszukują, itp. Papież był dla mnie marionetką kleru – a kościół nazywaliśmy z bratem ,czarną mafią!
Po za koszmarami, ciągłymi lękami i bardzo wielkim dołku psychicznym nie miałem po co żyć. Cały świat to był dla mnie, wielkim gówno wartym kawałkiem ziemi. Ludzi nie lubiłem, a z bratem się biłem. Miałem okropnego doła i ciągle zastanawiałem się nad sensem istnienia. Napisałem o tym kilka wierszy, które teraz pokrzepiają mnie jedynie do działania. Później mój brat, który jako pierwszy czytał czarną księgę zabił się.. popełnił samobójstwo!!! Mama rozwiodła się z Ojcem, który próbował mnie zabić lub zranić – nie wiem dokładnie, bo nie zdążyłem zapytać, gdy biegł za mną z siekierą. Były to takie jego napady złości. Także bardzo dały się we znaki późniejsze moje przykre skłonności do samogwałtu, które próbowałem zakończyć, ale ciągle wracałem do tego.
Wszystko jednak się odmieniło, gdy poszedłem do Boga, a raczej do Maryji, którą prosiłem o wstawiennictwo i przebaczenie! Była to pielgrzymka, która miała ponad 300 km. Po pielgrzymce doznałem jakiegoś emocjonalnego podbudowania. Po paru miesiącach poszedłem na Kurs Pawła, gdzie doznałem wielkiego odczucia, że Bóg jest blisko. Rozgrzało się moje serce… jakbym się palił od środka było to piękne i bezbolesne. Po długiej adoracji porosiłem Jezusa o pomoc i obiecałem, że zaprzestane nauk pogańskich, czyli horoskopów i czytania magii i oczywiście mojego grzechu, jakim był samogwałt. Po powrocie do domu wytrzymałem tydzień. Później drugi i trzeci i tak jest do dziś… nachodzą mnie czasami takie myśli… ale z pomocą Bożą niczego się nie boję. Wszystkie książki o czarnej magii i horoskopy, kabały wyrzuciłem.
Teraz miesiąc po przejściu Kursu Filip, mam wizje wielkiego strachu lub jak kto woli wielkiego zniewolenia i złości w sobie. Podobno są to objawy, że tak powiem, broniącego się diabła przed odejściem z mojego ciała. Biedny bezbronny diabeł boi się i stara się mnie wystraszyć abym zaprzestał kontaktu z Bogiem!
Jak się czuję obecnie? Po pierwsze mam wolny umysł już nie czuję się zagubiony, a nawet nie miewam tak wielkich dołów jak kiedyś. Z Bogiem jestem zwycięzcą. Bóg dał mi odpowiedź na nurtujące mnie pytania dał mi kolegę, który pomógł mi odnaleźć siebie. Jest nim wojtek [w-m] ><> możecie do niego napisać być może i Wam doradzi. Mam oczy otwarte! „Byłem ślepy teraz widzę”
Przeczytajcie sobie: Rzym 12: 1-5 i zróbcie to, co Bóg do Was mówi. Przestańcie na chwilkę mówić do Boga… posłuchajcie co On do was chce powiedzieć! To jest cel w życiu, dążenie do Boga i znalezienie Go!
Przesyłam Wam pozdrowienia!
Z Panem Bogiem!
Michał