Wszyscy strzeżmy się reiki…

Nie wiedziałam co to jest ani czym to się je… reiki i tyle… Byłam już w 6 tygodniu ciąży kiedy poszłyśmy wraz z koleżanką ot tak sobie do znajomego z pracy na kawę… Za parę dni dopiero miałam robić test ciążowy, wprawdzie staraliśmy się z mężem o dziecko, ale zajść w ciążę wcale nie jest tak łatwo jeśli się chce… Na wspomnianej kawie okazało się, że ów Kolega zajmuję się reiki i ma poważne stopnie wtajemniczenia w „tym czymś”…

Z ciekawości i niczego więcej moja Koleżanka poprosiła o zademonstrowanie na niej czegoś z reiki, bo nie wierzyła i nawet lekko wykpiwała owe zdolności. Do nazwijmy to testu, stanęła na podłodze boso i zupełnie rozluźniona… co się okazało… Ku memu wielkiemu zdumieniu zaczęła przechylać się do tyłu, w momencie kiedy on zaczłą dłonią z odległości ok. 15 cm od jej kręgosłupa ciągnać ją do tyłu. Gdy przestał – zatrzymywała się i gdy znowu zaczął ciągnąć, znów zaczęła się przechylać. Raz jeszcze podkreślę, iż jego dłoń była w odległości od jej kręgosłupa ok 15 cm. i stał za nią, więc nie mogła wiedzieć kiedy ma się przechylać… Przechyliła się do tego stopnia, że w noramlnym układzie powinna się wywrócić – działają przecież prawa fizyki – a tutaj nic, co więcej stała tak przechylona dobrą chwilę… przyznam, że mnie zatkało – gdybym sama na własne oczy tego nie widziała, nie uwierzyłabym w to… Poźniej dowiedziałam się tylko, że ona czuła jakby jakąś siłę która ją ciągnęła do tyłu… Byłam w szoku to co zobaczyłam było nieprawdopodobne…

Sama też chciałam czegoś doświedczyć… więc stanęłam przed nim i mówię skoro taki mag niech mi też coś pokaże. Zaczął krążyć dłońmi z pewnej odległości w okolicach mojego brzucha, aż w pewnym momencie zatrzymał się i mówi „tu masz problem”. Kiedy usiedliśmy z powrotem do kawy w pewnym momencie poczułam na sobie jego wzrok. Kiedy się odwróciłam w jego kierunku jego wzrok jakby wniknął przez moje oczy do mojej głowy, ze straszną siłą musiałam „wyprzeć” to spojrzenie- pierwszy raz spotkałam się z czymś takim, miałam wrażenie jakby próbował mi wejść do mózgu… potem jeszcze raz spróbował wniknąć tymże dziwnim wzrokiem do mojej głowy, ale jakby to jego spojrzenie zatrzymane zostało przeze mnie na wysokości moich powiek. Jego oczy przybrały taki dziwny wyraz, znam jego spojrzenie a jednak.. było jakieś takie specyficzne nie potrafię nawet tych oczu opisać..

Parę dni później robiłam test, wyszedł pozytywnie – radości było co niemiara, następnie poronienie… cały ten „spektakl” trwał tydzień; poroniłam w 7 tygodniu ciąży. W poprzedniej ciąży nie miałam żadnych problemów, do tej też byłam przygotowana i coś takiego… Jako, że jestem dociekliwa zaczeły się badania medyczne, miałam zrobione absolutnie wszystko i nic – żaden z lekarzy (bo też nie był to jeden lekarz) nic nie potrafił stwierdzić.

Załamałam się… obraziłam się na lekarzy, na świat, nawet na Boga, przestałam chodzić do Kościoła mimo, iż zawsze chodziłam. Przestałam się modlić; mało tego na samą myśl o modlitwie narastała we mnie potężna agresja. Szukałam odpowiedzi dalej u lekarzy, w wierze – ale już z pozycji -dlaczego mnie tak ukarałeś?- robiąc przy tym wyrzut, wśród rodziny, przyjaciół, ale to wszystko tylko pogarszało sprawę…

Wtedy już też zdałam sobie sprawę z tego, że momentami nie jestem sobą, że się zmieniłam, że robię coś niby ja, ale tak naprawdę to nie ja… Zdawałam sobie sprawę z tego, że ta agresja jest bardzo zła, miałam straszne myśli, nie potrafiłam się modlić, gdy to coś zaczynało się ze mną dziać dostawałam takiej mocy, takie pokłady enegii miałam w sobie, że zaczynałam się bać sama siebie – to wszystko robiłam ja, ale jakby ktoś sterował moją głową i już tym kimś nie byłam ja. Miałam wrażenie, że siedzi we mnie diabeł….

Pewnego dnia zupełnie przypadkowo znalazłam artykuł w gazecie o egzorcystach, spojrzałam na Księdza, który tam udzielał wywiadu i olśnienie… wiedziałam, że muszę pojechać do niego, że to właśnie ta osoba, która może mi pomóc. Znalazłam namiary na tegoż Księdza Egzorcystę i przemierzając pół Polski udałam się na spotkanie z nim. W dniu wyjazdu rano znowu miałam te dziwne myśli, po co jadę, jestem głupia, że daję się w to wciągnąć, jestem dobrze wykształconą osobą, a nie jakaś psychiczna i tak dalej i tak dalej…

Stanęłam twarzą w twarz z Księdzem, poczułam coś dziwnego, ni to złość ni to radość, coś dziwnego działo się ze mną…
Opowiedziałam wszystko po kolei Księdzu, w trakcie tej rozmowy to coś puściło, to coś prześmiewczego – sama nie wiem jak to nazwać… Wyspowiadałam się… Nadszedł moment egzorcyzmu…

Siedziałam w pokoju na krześle ” wbita” niemalże w nie, okna były pozamykane. Ksiądz rozpoczął egzorcyzm… gdzieś w połowie poczułam jakby jakaś chmura, obłok wychodziła mi przez kręgosłup, jakiś taki wiaterek coś takiego, na początku było to jakby grubsze, potężniejsze, na końcu węższe, chudsze. Siedziałam plecami oparta o oparcie krzesła, a czułam jakby mi coś zawiewało po plecach podczas, gdy były pozamykane okna. W tym momencie poczułam wielką ulgę. Po modlitwie Księdza byłam tak zmęczona, jakybm cały dzień pracowała fizycznie. Wtedy też to wszystko puściło, poczułam, że ja to znowu ja… Siedziałam tak pewnie z głupią miną i wielkim zdziwieniem, niedowierzaniem w to czego przed chwilą doświadczyłam, ale też i z wielkim spokojem.

Dziś już nie mam tych myśli, tych „napadów” nie wiem czego, tej potężnej agresji, którą miałam jeszcze nie tak dawno.
Dopuściłam do siebie złe moce, poprzez karty tarot, poprzez wróżenie, czarną magię którą zajmowała się moja koleżanka, a z której ja skorzytałam i ostatecznie reiki… reiki, które zakończyło się dla mnie i nie tylko dla mnie wielką tragedią. Nie potrafię sobie tego wybaczyć do czego doszło, lecz nic już nie zrobię, własną głupotą doprowadziłam do czegoś takiego. Muszę żyć z tą świadomością i to największa kara dla mnie….
Z tego miejsca chciałabym wszystkich przestrzec przed reiki i nie tylko tym, przed wszystkim czego nie znamy, naprawdę czasem tylko dla zabawy możemy doprowadzić do tragedii, sytuacji których do końca życia będziemy żałować…

Chciałabym również jeszcze raz bardzo gorąco i serdecznie podziękować Księdzu, który mi naprawdę pomógł. Wyciągnął mnie i uwolnił od tego czegoś i sprawił, że potrafię znowu tak jak dawniej funkcjonować, Bogu Niech Będą Dzięki.


Nasze intencje modlitewne: