Weszliśmy na salę i tam Ojciec powiedział, żeby do niego nie podchodzić, że teraz modli się za tych, którzy są chorzy i czekają na niego na zewnątrz. Ja wtedy usiadłem na krzesełko, a głosy kazały mi krzyczeć i straciłem przytomność jeszcze wtedy nie wiedziałem, że zasnąłem w Duchu Świętym, że to tak się nazywa. Potem spotkałem Ojca Jamesa na zewnątrz, podziękowałem mu, spytał się mnie jak się nazywam, a mój szwagier zrobił nam kilka zdjęć. Mam je do tej pory. Na moje nieszczęście nie powiedziałem Ojcu, że jestem atakowany przez demony, możliwe, że gdybym powiedział to wiele złych rzeczy by się nie wydarzyło. Potem rozstałem się z Ojcem i zaczął się atak demonów.
Tak jakby jakaś siła chciała do mnie powrócić, mój umysł napełnił się lękiem, a w zasadzie całego mnie napełnił strach. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje, a głosy, które słyszałem zaczęły mnie niszczyć. Potem powróciliśmy na miejsce, w którym była konferencja i zapisałem się tam na rekolekcje Ojca, które miały odbyć się w Gdańsku. Poczekaliśmy z babcią, szwagrem i jego bratem na Mszę św., którą miał sprawować Ojciec James.
Ojciec w trakcie kazania poruszył bardzo ważną sprawę, gdyż po czytaniu książek Dalekiego Wschodu nie wiedziałem czy jest czyściec, czy też jest reinkarnacja. Dziś wiem, że tylko demon mógł wmówić ludziom, że jest reinkarnacja, że te religie Dalekiego Wschodu są religiami antychrystowymi.
Na Mszy św. Ojciec modlił się o zdrowie ludzi zgromadzonych w kościele, cały kościół był wypełniony po brzegi. Było wielu chorych ludzi i z całego serca wierzę, że Pan uzdrowił wielu z nich. Na Mszy św. zacząłem słyszeć głosy, które miały jedno na celu, aby mnie zniszczyć. Napełniłem się lękiem, jednak głęboko się modliłem i nadal nie mogłem uwierzyć, że Pan mnie dotknął w swoim miłosierdziu. Całą Mszę św. uwielbiałem Boga i na końcu Mszy podeszła do mnie dziewczyna i dała mi swoje Pismo Święte – to była wielka łaska od Jezusa dla mnie. Byłem napełniony miłością i radością jednak glosy nie odeszły, a ja w pełni nie uwierzyłem w moje uzdrowienie, tak mi się wydaje.
Potem po Mszy św. w nocy wróciłem do domu. Rano zacząłem się modlić i ćwiczyć gdyż przechodziłem rehabilitacje na kręgosłup i miałem do wykonywania ćwiczenia. Potem, gdy szedłem do mojej Babci zaczął się atak demonów i znowu im uległem. Zacząłem robić to, co one chciały, to znaczy zacząłem niszczyć wszystko to, co Pan w mej osobie uzdrowił.
Teraz, gdy o tym myślę, jest mi smutno, że zmarnowałem tak wielką łaskę na rozpoczęcie nowego życia. W ciągu dnia zniszczyłem wszystko to, co odbudował Duch Święty we mnie i od tego momentu do dziś poważnie choruję na kręgosłup.
Zły łatwo wykorzystał moją naiwność i głupotę i doprowadził do ruiny świątynię, którą jestem. Sprawił, że znowu zacząłem myśleć o zdrowiu i pobudził w mej osobie obsesję na tym punkcie. Dziś wiem, że najważniejsze jest to, aby pełnić wolę Ojca, choć sam do końca nie wiem, jaką drogę wybrał On dla mnie.
Cale wakacje chodziłem do kościoła, lecz często miałem myśli, że czerpię z Eucharystii moc, że jest ona magiczna. Diabeł chciał, abym przestał chodzić do kościoła, ale mu się to nie udało. Jednak sprawił, że moje zdrowie psychiczne i fizyczne bardzo podupadło. Po Mszy św. następnego dnia po spotkaniu z Ojcem Jamesem, dobrą wieść o Ojcu zaniosłem znajomej, która była chora na raka, że warto jechać do Ojca wierząc, że Pan przez jego modlitwę uzdrowi ją. To samo zaniosłem mojemu Wujkowi, też choremu na raka. Tam dowiedziałem się, że Wujek jak i ona jeżdżą do Warszawy na Msze św. z modlitwą o uzdrowienie. Znajoma dała mi numer do księdza Irka, który jest egzorcystą w Warszawie u Pallotynów. Pojechałem do niego, pomodlił się nade mną i dał mi Sakrament Namaszczenia Chorych i powiedział, że potrzebuję egzorcyzmu, gdyż uaktywniły się demony. Kilka tygodni później pojechałem do niego na Mszę św. z modlitwą o zdrowie duszy i ciała do Kostancina Jeziornego pod Warszawą i tam na Mszy św. same zamknęły mi się oczy i nie mogłem patrzeć w czasie Mszy na to, co się dzieje. Podszedłem do księdza Irka, gdy kładł dłonie na głowę i się modlił nad chorymi. Doznałem wówczas dużego pokoju i radości w sercu. Potem z Tatą samochodem wróciliśmy do domu. Zacząłem szukać w Internecie informacji na temat rekolekcji Ojca w Gdańsku. Okazało się, że są odwołane. Nie zauważyłem, że są przeniesione do Somianki koło Pułtuska. Nie wiedząc tego, a w zasadzie nie zauważając tego, pojechałem do Warszawy do księdza Irka. Na Mszy św. idąc do księdza, aby się nade mną pomodlił, upadłem na podłogę za sprawa Ducha Świętego. Poza tym na Mszy św. były zbierane na kartkach intencje, w jakich miał się modlić ksiądz, było bardzo dużo moich intencji za rodzinę i znajomych. Po powrocie do mojej rodzinnej miejscowości spotkałem na peronie człowieka, który się masturbował i chciał, abym mu pozwolił na to samo ze mną.
Myślę, że glosy mnie w to miejsce zaprowadziły, odmówiłem mu, choć część zepsutej mej natury była dla niego miła. U mojej Babci w domu zacząłem mieć wielkie lęki i niepokój. Poza tym nagrał się na mój telefon głos demonów, który jeszcze bardziej mnie przeraził. W kolejnych dniach pojechałem na uczelnię, aby spotkać się z promotorem, spytał się mnie, czy już zakończyłem walkę z szatanem, gdyż mu o tym w maju powiedziałem.
Po tym wszystkim udałem się do Gietrzwałdu do Sanktuarium Matki Bożej, gdyż nigdy wcześniej tam nie byłem, aby podziękować i prosić Najświętszą Panią o potrzebne łaski. Znowu doświadczyłem łaski Pana i też usłyszałem na Mszy świętej prośbę o modlitwę o uwolnienie jakieś osoby od wpływu działania złego ducha. Nabrałem też tam wody ze źródełka dla wujka, który był po udarze i mu ją zawiozłem.
Potem moja znajoma chora na raka pojechała do Somianki na rekolekcje Ojca Jamesa , a ja dojechałem na Mszę dla chorych dla wszystkich. Jednak Pan mnie już tak głęboko nie dotknął, albo nie w taki sposób, jaki bym chciał. Wróciliśmy z rodzicami do domu, a ja nadal miałem pragnienie służyć Panu.. Mijał czas, przyszła moja obrona, na moje szczęście i dzięki łasce Pana udało mi się obronić i zakończyć studia. Jednak nadal chorowałem na umyśle i ciele i postanowiłem, że pojadę na rekolekcje Ojca Jamesa, które odbędą się w najbliższym czasie. Jednak już nie miały odbyć się w tym roku, a dopiero w następnym w marcu, albo w kwietniu już dobrze nie pamiętam. Jednak był dopiero październik i ciągle miałem obsesje na punkcie mojego zdrowia, a przede wszystkim źle się czułem. Działanie złego ducha było widoczne. Stałem się bardzo egoistyczny, moje myśli były brudne i niespokojne.
Chodziłem codziennie do kościoła, przyjmowałem Eucharystię, jednak ciągle myślałem, że nie jestem w łasce. Zły ciągle mnie niepokoił i zniechęcał do chodzenia do kościoła. W październiku pojechałem z rodzicami do Lichenia. Tam w Lesie Grąblińskim byłem przy kamieniu, na którym odciśnięta jest stopa Najświętszej Pani. Wszedłem na kolanach do pomieszczenia i podszedłem tam z moją Mamusią, powiedziała mi, żebym pocałował ślad. Usłyszałem głosy, abym się zmasturbował na odcisk stopy ukochanej Matki Maryi. Gdy pocałowałem kamień, poczułem jakbym był w niebie, przeniknęło mnie uczucie przeogromnej miłości i głęboki pokój, choć słyszałem głosy. Jednak szatan wykorzystał to, że bardzo chciałem być zdrowy i tak zakłócił mi Msze św. w Bazylice i modlitwę przy świętym obrazie. Jeszcze wtedy nie rozumiałem, że Pan ma dla mnie inną drogę, że zdrowie, którego nie miałem i do tej pory nie mam, nie może być moim bożkiem oddzielającym mnie od Pana, a ja mam jedynie pokornie ufać, że Pan wie, co jest dla mnie najlepsze.
Myślę, że Pan chce, abym pokochał Krzyż i to, co za nim idzie, a nie uciekał do wygód i pozornie łatwego konsumpcyjnego życia. W listopadzie wziąłem udział w rekolekcjach w Mławie pod nazwą kurs Filipa, organizowała je wspólnota Żywa Woda. Na rekolekcjach przyjąłem Pana Jezusa jako swojego Pana i Zbawiciela, potem było wylanie Ducha Świętego. Poczułem przeogromną miłość Boga, moje oczy wypełniły się łzami, płakałem ze szczęścia. Poczułem się kochany. Dostałem też fragment Pisma Świętego do przeczytania po modlitwie nade mną, jednak myślę, że było to działanie złego ducha, gdyż fragment dotyczył, że jestem kimś wyjątkowym, którego wybrał Bóg do spełnienia szczególnego zadania tak jak proroków.