„Szatan przed trybunałem”

Podobnie uważa zastępca prokuratora z Bolonii Lucia Musti. W 1997 roku na skutek dochodzenia rozpoczętego przez prokuraturę wyższy urzędnik sądowy ujawnił sensację – piekło, jakiego nikt się nie spodziewał. W sprawę, której dotyczyło śledztwo, zamieszane były cieszące się złą sławą Dzieci Szatana, nieletni, i trzyletnie dziecko, wszyscy uznani za domniemane ofiary rytualnych praktyk satanistycznych. „To nieprzyjemne wspomnienie z mojego życia – opowiada Musti. – Proces mną wstrząsnął, w jego trakcie musiałam mieć przy sobie ochroniarzy, spowodował oszkalowanie mnie w Internecie – uznanie, że byłam zbrojnym ramieniem kardynała Biffiego. Jedna rzecz budzi moje – jako oskarżyciela posiłkowego – ubolewanie: to, że ludzie nie zdają sobie sprawy z przestępczych możliwości sekt. Istnieją organizacje zajmujące się ratowaniem prostytutek i narkomanów, a niestety, nikogo nie obchodzi problem tych wszystkich młodych i słabych ­ludzi, którzy nawiązują kontakt z sektami i natychmiast tracą rzecz najważniejszą: własną godność, dlatego też choćby tylko z tego powodu należałoby im pomóc. Jeśli do kwestii moralnej, ludzkiej dochodzi prawna, sprawa staje się niezwykle poważna. Jedynym podmiotem, który stara się z tym uporać, jest Kościół katolicki, ponieważ bada zjawisko sekt; dla niego demon jest nieprzyjacielem. Co to oznacza? Czy to, że ostatecznie ten, kto chce uciec przed demonem, koniecznie musi zostać księdzem? Nie, ale musi wiedzieć, jak się przed nim chronić. Moi współpracownicy i ja zostaliśmy wydrwieni, spotykaliśmy się z niezrozumieniem i kpinami, często słyszeliśmy: i na co to…? Kiedy ktoś mówi o uzdrowieniu, o zdjęciu uroku, trzeba być bardzo ostrożnym, ponieważ często dotyka się tu niezwykle niejasnych i trudno uchwytnych spraw. Do sekt przyłączają się osoby słabe, niezbyt rozgarnięte, w różnym wieku, z reguły mające zachwianą hierarchię wartości, szukające akceptacji i potrzebujące pewności siebie, oparcia. W sektach rozmawia się o rzeczach zwyczajnych, o własnym wyglądzie, o muzycznych modach, dyskutuje o kulturze. A potem wieczorem co się robi? Idzie się zbeszcześcić grób. Tak być nie powinno. Prowadzący śledztwo nie są do tego przygotowani, my nie byliśmy, i ja sama też nie byłam. Łatwo jest prowadzić śledztwo dotyczące kradzieży i rabunków, ale jeśli chodzi o sekty, jest to niezwykle trudne. Przede wszystkim dlatego że działają w ukryciu, poza tym niełatwo się poruszać w świecie, który ma własne, czytelne tylko dla członków zamkniętej grupy symbole. Urzędnicy sądowi i policjanci nie mają wiedzy na ten temat, a muszą umieć rozszyfrować symbole, ­rozumieć ich sens. Należy się uczyć, przygotowywać do uporania się z tym problemem, mieć pojęcie o sektach, by jeśli się trafi śledztwo ich dotyczące, wiedzieć, jak się z nim zmierzyć”.

Tego samego zdania jest senator z Alleanza Nazionale Renato Meduri, gorący zwolennik projektu ustawy o ponownym wprowadzeniu do włoskiego kodeksu karnego jako przestępstwa stosowanie przemocy psychicznej, projektu już zatwierdzonego w Senackiej Komisji Sprawiedliwości, a teraz dyskutowanego w parlamencie. „Zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że w policji powinny istnieć jednostki do walki z sektami – mówi parlamentarzysta. – Rzeczą równie nieodzowną jest dostarczenie broni, prawa, które ostatecznie pozwoli wysyłać do więzienia przestępców działających »pod płaszczykiem« niektórych sekt. Konieczne jest utworzenie specjalnej sekcji dochodzeniowej zajmującej się tym zjawiskiem. Przesadzamy z domniemywaniem niewinności ze szkodą dla osób słabych. Przykro mi to powiedzieć, ale parlament milczał przez lata. W tych sprawach istniało przyzwolenie: trochę ze strachu, trochę dlatego że przedmiot jest szczególny, a po części też z tego powodu, iż pseudoreligijne grupy stanowią w końcu źródło głosów wyborczych. Wydaje się, że obecnie społeczeństwo jest bardziej wrażliwe na ten problem. Ofiary sekt to wielka liczba osób mieszkających na terenie całego kraju. Powtarzam: jestem za tym, aby policja zadbała o posiadanie w swoich szeregach wykwalifikowanych osób do walki z sektami”.