2.2. Kto ją składa?
Godność kapłaństwa Chrystusowego
Na Ołtarzu i na Krzyżu ten sam Kapłan składa ofiarę – Chrystus. Święci słudzy, którzy ukazują się ubrani w kapłańskie stroje, są tylko wysłannikami i sługami Jezusa Chrystusa, głównego i wiecznego Kapłana według porządku Melchizedeka3.
Innymi słowy, ołtarz jedynie uobecnia i pomaga nam wyobrazić sobie Osobę Jezusa Chrystusa. Przedstawiamy Go na wiele sposobów: przez szaty kapłańskie, przez tajemnice, które sprawujemy, przez słowa, które wypowiadamy4.
Na Mszę wychodzimy z zakrystii, niosąc na naszych ramionach ten tajemniczy ornat, obraz Krzyża, który nasz Pan, Jezus Chrystus, nosił na swoich ramionach. Alba, która nas okrywa, przedstawia białą szatę poniżenia i ośmieszenia, w którą Syn Boży został odziany na dziedzińcu Heroda, a która przekształciła się w strój lśniąco biały, okazując Jego niewinność. Nosimy manipularz przeznaczony do ocierania potu znaszego czoła i przywracania utraconych sił. Po oddaniu pokłonu wchodzimy na stopnie ołtarza, jak nasz Pan, Jezus Chrystus, wspinał się na stopnie Golgoty. Podnosimy ręce, mówiąc Oremus (Módlmy się), jak Jezus Chrystus modlił się z rękami wyciągniętymi do swego Ojca. Modlitwę Eucharystyczną odmawiamy cicho, na podobieństwo Jezusa Chrystusa, który w Ogrodzie Oliwnym oddalił się od swoich uczniów, aby wejść w ciszę skupienia i modlitwy. Podczas Podniesienia bierzemy Hostię w nasze ręce, jak Jezus Chrystus na Ostatniej Wieczerzy wziął chleb i wino w swoje święte i czcigodne ręce. W tej właśnie chwili słowa milkną, usuwamy się w cień Ducha Świętego: i Jezus Chrystus przemawia głosem swego sługi, i to już nie my mówimy, nie my żyjemy: ciało kapłana staje się ciałem samego Boga. Pochyleni nad Hostią nie mówimy: to jest ciało Jezusa Chrystusa, to jest krew Jezusa Chrystusa, ale: „To jest Ciało moje, to jest Krew moja”.
„Oto wielka tajemnica, wzniosła godność kapłana, któremu dana jest zdolność, jakiej nie mają aniołowie. Jedynie kapłani prawnie wyświęceni mają władzę celebrowania i konsekrowania ciała Jezusa Chrystusa”5.
Choć przy ołtarzu jesteśmy zwykłymi ludźmi, to jednak godność nasza jest większa niż można to pojąć.
„Kapłani Pańscy – wołał święty Jan Chryzostom – wszystko, co może być najwznioślejsze wśród ludzi, niczym jest wobec całej chwały, jaką otrzymaliście. Choć wasze posługiwanie dokonuje się pośród ludzi, ma swoje odbicie i wartość w Niebiańskiej Świątyni i wśród mieszkańców nieba. Sam Duch Święty jest Sprawcą misteriów, których dopełniacie. Jesteście więksi niż prorok Eliasz. W waszych dłoniach nosicie nie ogień, ale Ducha Świętego, prosząc Go, aby rozlewał swoje łaski na wszystkich wiernych”. „Bez wątpienia – dodaje święty Jan – kapłani Pana, jesteście więksi niż królowie”. Król rozkazuje poddanym, wy rozkazujecie Bogu, aby stał się obecny w Ciele i we Krwi. Wyroki króla oddziałują tylko na sprawy doczesne, a słowa, które wy wypowiadacie, trwać będą całą wieczność. Nie potrzebujecie hojności i skarbów króla, ale król potrzebuje waszego błogosławieństwa i waszych modlitw. Bez wątpienia, jesteście więksi niż cudotwórcy: oni dokonują cudów na rzeczach widzialnych, wy – na duszach. Cudotwórcy przemieniają rzeczy materialne, wy dokonujecie każdego dnia przemiany chleba i wina w Ciało i Krew Jezusa Chrystusa. W pewnym sensie jesteście więksi niż sama Dziewica Maryja. Przez swoje niech mi się stanie Dziewica Maryja sprawiła, iż mogło się dokonać Wcielenie Słowa Bożego. Ona wypowiedziała to błogosławione fiat, które sprawiło, że Syn Boży zstąpił do jej Niepokalanego łona. Owo fiat wypowiedziała jeden jedyny raz, wy zaś wypowiadacie je codziennie. Maryja zrodziła Jezusa Chrystusa do życia śmiertelnego, wy rodzicie Go do życia wiecznego. Maryja była posłuszna Jezusowi Chrystusowi Cierpiącemu, wy jesteście posłuszni Jezusowi Chrystusowi Chwalebnemu.
Niejeden raz polityka, filozofia czy nauka próbowały stworzyć kapłana – bezskutecznie!
W czasach Wielkiej Rewolucji ci sami ludzie, którzy ubóstwili rozum i próbowali zastąpić niedzielny odpoczynek odpoczynkiem co dziesięć dni, próbowali też stwarzać kapłaństwo na ludzką miarę, kapłaństwo odarte z blasku i znamion boskości. Oficjalny delegat obywatelskiej władzy ubierał się w białą tunikę, przewiązywał się szarfą w trzech kolorach i wychodził do stóp ołtarza poświęconego naturze (przyrodzie), żeby ofiarować bukiet kwiatów, symbol patriotyzmu i nadziei. Ten kapłan jednak, stworzony przez ludzki rozum, nie przeżył ani jednego dnia. Upadł pod ciężarem śmieszności i pogardy. Nie otrzymał pieczęci Boga, promienia nieskończoności, tej fizjonomii, jaką sam Bóg może nadawać człowiekowi i której żadna królewska nominacja albo jakikolwiek świecki wybór nie jest w stanie mu nadać.
Rzecz godna uwagi, że wszędzie, gdzie Ofiara Eucharystyczna zanika, nie ma już więcej kapłanów. Doświadczyli tego protestanci. W dzień, w którym wyrzucili Jezusa Chrystusa z tabernakulum, gdzie w swej dobroci jest obecny jako ofiara, ich kapłaństwo zniknęło natychmiast. Mianowali już tylko pastorów, nauczycieli moralności oraz funkcjonariuszy w departamencie religijnym i – jak genialnie wyraża się hrabia de Maistre – ludzie ubrani na czarno każdej niedzieli wychodzili na ambonę, żeby tam wygłaszać przyzwoite mowy.
Tu znajduje się źródło zajadłej i bezbożnej nienawiści przeciwko kapłanowi. Jest napisane wApokalipsie: I stanął Smok przed mającą rodzić Niewiastą, żeby skoro porodzi, pożreć jej dziecię (por. Ap12,4). Otóż człowiek, kapłan, ożywia słowem –parturiente lingua–językiem brzemiennym, jak mówi piękne wyrażenie świętego Ambrożego; to on rodzi Jezusa Chrystusa. Najskuteczniejszym środkiem pozbycia się, o ile to możliwe, Jezusa Chrystusa i zupełnego zniszczenia Jego panowania na ziemi jest pozbycie się kapłana albo przynajmniej zabicie w jego sercu wiary, czystości i chrześcijańskiej cnoty. Jeden z przywódców współczesnej bezbożności wyraził się o kapłanach: „Nie mordujmy ich – znów zanurzyliby się we krwi, a męczeństwo byłoby dla nich zaczynem nowej płodności i nadludzkiej siły – uduśmy ich w błocie”. Ale kapłan nie może być zwyciężony. Przeciw bluźnierczym słowom, które przywołują śmierć i prowokują gniew Boży, kapłan wypowiada dwa słowa: życia i wieczności. Pierwsze słowo codziennie sprowadza Syna Bożego – Źródło Życia na ołtarz. Drugie słowo sprawia, że zstępuje On do dusz i żyje tam dzięki nadprzyrodzonej wierze i miłości.