O. Pio i diabeł

17.  Kiedyż to szatan powiedział prawdę dla dobra jakiejś duszy? (1183).

18.  Mój drogi ojcze, kiedy wreszcie nastanie ta chwila, gdy Jezus mnie całkowicie pochłonie w miłości? Kiedy będę mógł być zupełnie wyniszczony przez ten Boży ogień? Kiedy będę mógł zjednoczyć się z Nim jak najściślej, by śpiewać Mu pieśń nową, pieśń zwycięstwa? Kiedy zakończy się ta wewnętrzna walka pomiędzy szatanem a biedną moją duszą, która tak bardzo pragnie należeć do niebiańskiego Oblubieńca? Słabość mego jestestwa budzi we mnie lęk, który sprawia, że przenikają mnie zimne dreszcze (923).

19. Czy kiedyś to nastanie i naprawdę się urzeczywistni, że ja się znajdę w ramionach Jezusa, że On będzie mój, a ja całkowicie znajdę się w Nim? To pytanie spontanicznie pojawia się na moich ustach. Ostatnio ci „kozacy” (szatani) atakowali mnie okrutnie i starali się wydrzeć z moich rąk list, który od ciebie, ojcze, otrzymałem. Nie chcieli dopuścić, bym go otworzył. Wyznam szczerze, że wówczas miałem ochotę wrzucić go do pieca, jeszcze przed otwarciem. Tak myślę sobie, że gdybym był to uczynił, to te złe duchy odeszłyby ode mnie i więcej by mnie nie dręczyły. Stałem się niemy i nie daję nieprzyjacielowi żadnej odpowiedzi, a serce moje nim gardzi.
A kusiciele na to: „My nic nie chcemy, ale stawiamy warunek, a wycofamy się. Ty, gdy go spełnisz, nie czyń tego z pogardą dla kogokolwiek”.
Odpowiedziałem im (kusicielom), że to nie będzie miało żadnego wpływu i nie odciągnie mnie od mego życiowego zamierzenia. Kusiciele napadają na mnie jak zgłodniałe tygrysy, kładąc na łopatki; złorzeczą mi i grożą, bym dał im okup.
Ojcze mój, dotrzymali słowa! Od owego dnia codziennie zadają mi ciosy. Ale to mnie nie przeraża. Czyż nie mam Ojca w Jezusie?
Czyż nie jest prawdą, że ja zawsze będę Jego synem? Mogę to powiedzieć z całą pewnością, że Jezus nigdy o mnie nie zapomniał, także i wtedy, gdy byłem od Niego daleko. On za mną szedł przede wszystkim ze swoją miłością (334).

20.  Moje słabe zdrowie ma swoje lepsze i gorsze momenty. Cierpię. I to jest prawdą.   Ale cieszę się ogromnie, że przez moje cierpienie Pan daje mi przeżywać niewyrażalną radość. Jeśliby tych cierpień nie było, tej ustawicznej walki, którą stale szatan toczy ze mną, to, mój ojcze, chyba już bym się znajdował w raju. Tymczasem czuję, że znajduję się w pazurach szatana, który usiłuje mnie wyrwać z rąk Jezusa. Jakaż to okrutna batalia, mój Boże, która mną wstrząsa! (208)

21.  Za  Bożym  przyzwoleniem  nadszedł  „Barbablu”   (dosłownie: Sinobrody), by walczyć ze mną. Bóg jednak jest ze mną (343).

22.  Do tych doświadczeń lęku i przerażenia duchowego o posmaku rozgoryczenia  i   opuszczenia  Jezus  dodał  jeszcze  próbę  dłuższego i zróżnicowanego złego samopoczucia fizycznego, posługując się w tym celu owymi złymi duchami.
Pomyślcie tylko, jak wiele musiałem wycierpieć w czasie tych kilku wieczorów od tych złośliwych apostatów. Była już późna noc: z wielkim hukiem rozpoczęło się natarcie diabelskiego orszaku. I jakkolwiek na początku nic nie widziałem, to jednak zrozumiałem, skąd się wziął ten niezwykły zgiełk i hałas. To wszystko, choć było przerażające, to jednak pogodnie mnie usposobiło i z kpiącym uśmiechem na ustach przystąpiłem do walki przeciw nim. Wtedy ukazały się straszliwe, potworne postacie i zaczęły mnie kusić, bym się sprzeniewierzył; uderzały we mnie pięściami’ w żółtych rękawiczkach. Jednak dzięki łasce Bożej dałem im dobrą odprawę, zdecydowanie się im sprzeciwiłem i odparłem ciosy, wypędzając przeciwników tam, skąd przyszli. Zobaczyłem więc, jak w dym obróciły się ich wysiłki, gdy przeciwnicy chcieli skoczyć mi na plecy, by powalić mnie na ziemię i pobić dotkliwie. Ponadto rzucali w powietrzu poduszką, krzesłami, książkami, wypowiadając w tym samym czasie straszne okrzyki, słowa wulgarne i sprośne, chcąc doprowadzić mnie do utraty nadziei. Całe szczęście, że mieszkania sąsiednie, a także piętro niżej pode mną, gdzie przebywałem, nie były zamieszkane.
Nie zdążyłem nawet wypowiedzieć skargi do mego aniołka (bo napad tych nieczystych apostatów był nagły). Po tym wszystkim otrzymałem małe pouczenie od mego anioła, który powiedział: „Dziękuj Jezusowi, że obchodzi się z tobą jak z wybranym, byś szedł blisko Niego stromą ścieżką na górę Kalwarię. Widzę, że dusza, którą Jezus powierzył mojej pieczy przyjmuje właściwą postawę i podporządkowuje się Jego woli. To bardzo mnie cieszy i wzrusza. Czy myślisz, że byłbym zadowolony, gdybym cię nie widział tak udręczonego? Na miłość Bożą, bardzo pragnę twojej pomyślności i dobra, ale coraz bardziej się cieszę, gdy widzę cię właśnie w takim stanie. Jezus dozwala na te ataki szatana, bowiem w swojej dobroci uznaje cię za miłego sobie i chce, byś się do Niego upodobnił w niedostatkach pustyni (opuszczenia), ogrodu i krzyża. Broń się, odrzucaj zawsze i zwyciężaj pokusy, a tam, gdzie twoje siły nie mogą podołać, Jezus cię wspomoże. Nie trap się, umiłowany mego serca, jestem blisko ciebie!” (330)