New Age i zwodnicze „dobro”

Gdy powoli jakoś zacząłem zapominać o tym co przeszedłem, a życie zaczęło się zmieniać znów przyszedł ciężki okres, znów skrycie wylewane łzy, Bóg krzyczał do mnie, diabeł jednak też chciał mieć coś dla siebie. Przechytrzył mnie, wszedłem w ruch New Age.

Ruch niezwykle szeroki i obejmujący bardzo wiele dziedzin, ja trafiłem na nlp, „prawo przyciągania”. Czyli, że można uzdrowić moją psychikę z tego całego bólu. „Techniki” które miały uczynić to wszystko emocjonalnie obojętnymi, jednocześnie miały pozwolić uwierzyć w siebie, sięgnąć gwiazd, koniec kompleksów, nienawiści do siebie samego, dobrego samopoczucia z samym sobą. Dużo obiecane łaknąłem tego tych wspaniałych ludzi którzy mieli być tacy dobrzy, a jednak „pomoc” miała być pozorna, za pieniądze, dużymi wyrzeczeniami i to od ludzi którzy potrafili też szydzić, a mieli być tacy idealni.

Ruch trafił na podatny grunt. Spragniony sukcesów które dadzą wartość mojemu życiu, uleczeniu wspomnień które czasem wracały i przeszywały mnie emocjonalnym bólem, jak grot aż trzęsłem się cały emocjonalnie. 

Uleczenie bólu, głód sukcesu, spełnienie wszystkich marzeń, super praca, super biznes, wymarzeni przyjaciele, idealna dziewczyna, to hasła które trafiały najbardziej do człowieka który cały czas tylko dostawał dowody, że jest nieudacznikiem nim mógł się wykazać w życiu – byłem bardzo żyznym gruntem na takie hasła, wzrastały we mnie szybko, zacząłem chłonąć wiedzę i co gorsza należałem do kilkuprocentowej grupy osób, która korzysta z porad. Zaczęły się książki, kursy, filmy, zrobiłem nawet 1 z 3 stopni NLP, była w tym medytacja silvy, wahadełka, książka „przyciągająca” pieniądze (nosząc ją ciągle przy sobie człowiek stawał się bogaty), różne sposoby grzebania w mojej psychice. 

Jedna polegała na „programowaniu” swojego umysłu by o określonej godzinie się budzić (o której nie wiedzieliśmy świadomie ponieważ mózg podświadomy najlepiej wiedział o której należy wstać) i medytować o bogactwie. Świadome spowalnianie działania swojego umysłu, należało stosować kilka razy dziennie, a by po 3 tygodniach odczuć pozytywne efekty. Również zapisywanie tzw. „afirmacji” tzn. pisanie kilku zdań w 3 osobach określoną ilość razy np.: „Jestem bogaty”, „Mam świetna żonę” itp. Inną metodą było „programowanie na osi czasu” czyli po prostu robienie kroków, w którym każdy krok był dokładnie umiejscowiony w przyszłości i wiązał się z określonym sukcesem (najczęściej biznesowym), inną metodą pozbywania się niechcianych uczuć (np. odkochiwanie) i „programowanie” się na sukces i marzenia było tzw. „opukiwanie” (metoda oparta o akupunkturę) polegało ono na tym iż dwoma palcami pukaliśmy się w różne miejsca ciała wypowiadając w tym czasie to co chcemy (nie śmiej się drogi czytelniku, naprawdę kiedyś siedziałem przed lustrem pukając się po całym ciele i gadałem do siebie ), inna metodą typową na „usunięcie” wydarzeń które miały bardzo negatywny wpływ na nasze emocje, było wyobrażenie sobie tej sytuacji, następnie kilka „operacji” w głowie polegających na przybliżaniu, i zmianie rozmiaru tego wydarzenia wyobrażonej w formie zdjęcia, zmiany kolorów tego wydarzenia i w końcu pozbyciu się np. wyobrażając sobie spalenie fotki, wyrzucenie do śmieci itp.


Nasze intencje modlitewne: