Diabeł do tego stopnia mnie oszukiwał iż myślałem, ze to wszystko wytwór mojej wyobraźni spowodowany nadmiernym interesowaniem się demonologią. Więc odrzuciłem ją, zacząłem bombardować umysł lekkimi łagodnymi komediami. Jednak to nic nie zmieniło. Potrafiłem przez całą noc nie zmrużyć oka. Gdy następnej nocy padałem ze zmęczenia na łóżko potrafiłem przespać zaledwie 1,5 godziny, budziłem się zlany potem, panicznie przerażony z widokiem demona wiszącego nade mną. Takie dręczenie kończyły się jak słońce świtało, wtedy mogłem dopiero spać. Nie następowało również wtedy gdy koło mnie przebywał jakiś człowiek. Zaczęły się dziać „dziwne” rzeczy w moim otoczeniu.
Rano wstawałem i wszystko było normalnie ułożone w pokoju, gdy wracałem na wieczór niektóre przedmioty były poprzestawiane, a przez cały dzień nikt nie wchodził do mojego pokoju. Kuchnia została zalana, a pewnego dnia znalazłem u siebie… majtki mojej matki. Były w miejscu z którego zawsze kładłem portfel i komórkę, nie mógłbym czegoś takiego nie zauważyć, co ciekawe nikt nie trzyma swoich ubrań w moim pokoju, zdziwiony zaniosłem je matce która powiedziała, że przez cały dzień nie wchodziła do mojego pokoju. Nie wiem jaka siła je przeniosła do mojego pokoju skoro ani ja, ani moja matka nie przynosiliśmy ich tam. Gdy siedziałem sam w domu, nocą, usłyszałem huk, gdy zszedł sprawdzić co się stało, okazało, się, ze przy zamkniętych drzwiach i oknach i pustym domu pudełko upadło 1,5 metra od blatu na którym leżało. Podejrzewałem złodzieja, ale nikogo w domu nie znalazłem, a drzwi i okna były pozamykane.
Uczucie obecności jakiejś osoby było tak silne, że ciągle się obracałem za siebie, gdy szedłem do Spowiedzi generalnej czułem za sobą smołę, rzekę smoły wychodzącą ode mnie podążającą za mną. Po spowiedzi znikła ona i uczucie czyjejś obecności, poczułem się lżejszy o kilka kilogramów, uczucie ulgi było ogromne, spokój i radość zapanowała w moim sercu. Jednak zły wciąż atakował, niewiele się zmieniło. Niektóre osoby zaczęły się ode mnie odwracać (i do dziś ma to miejsce) ale znalazły się i takie które mi pomogły, pewnego dnia, kumpel zabrał mnie na Mszę o Uzdrowienie, wtedy dopiero dowiedziałem się z czym mam do czynienia.
Ale cóż zacznijmy naszą podróż od początku. Otóż pewien obaw, strachu i postanowienia, że jak coś pójdzie nie tak to ucieknę poszedłem na tą Mszę o Uzdrowienie.
Początek był standardowy msza taka jak na codzień, chodź bardzo długa. Dużo ludzi. Po pierwszej głównej części mszy nastąpiła krótka przerwa. Powrót i główna część spotkania mająca na celu zaprosić Boga do naszych serc. Długa modlitwa osobista i wszystkich razem, wspaniały wspólny śpiew, trzymanie się za ręce, już wtedy pierwsze osoby zaczęły upadać.
Ja modliłem się do Boga o wsparcie, by szatan kuszeniem nie przeszkadzał, że chcę doświadczyć w sobie Ducha Świętego i masa tego typu modlitw których treści już nie pamiętam.
W pewnym momencie zacząłeś się bujać i drżeć, miałem gęsią skórkę, wiedziałem, że to Bóg do mnie przychodzi, nie wiedziałem czego więcej doświadczę, co przeżyję, co się zdarzy, zastanawiałem się czy cokolwiek jeszcze więcej w mej osobie się wydarzy. Po pewnej chwili to minęło, jednak modliliśmy się dalej, poprzedni stan wrócił i…