Nostradamus wiecznie żywy

Od przypadku do przypadku można natrafić na publikację, która ma za zadanie zracjonalizowanie spojrzenia na powszechnie panujące stereotypy i mity lub celowo kreowane przez przemysł mass-medialny fałszywe problemy i takież recepty na ich rozwiązywanie. Poza kosmitami, UFO, telekinezą, parapsychologią czy komercyjną wersją różnych wschodnich szkół medytacyjnych, gdzie żerowanie na wymienionych tematach uczyniło multi- milionerami wielu cwanych i cynicznych autorów (choćby np. Erich von Däniken), podobnym samograjem do nabijania kabzy są, od wielu już stuleci, publikacje zawierające przepowiednie tzw. wizjonerów lub, jak kto woli, jasnowidzów, a znacznie częściej ich “twórcze rozwinięcia” przez kolejne pokolenia redaktorów i wydawców.

Z tego kręgu jedną z najbardziej znanych i nagłaśnianych postaci jest Michał de Notredame, (w łac.wersji : Nostradamus) urodzony w 1503 r. w St. Rémy de Provence, a zmarły w 1566 r. w Salon de Provence (obie miejscowości w Prowansji, Francja), zwłaszcza zaś dzieło jego życia, czyli centurie (“Centuries astrologiques”). Wydawać by się mogło, że zasługują na poważną refleksję, zarówno autor jak również jego dzieło, które poza Biblią, utworami Homera, Szekspira i Dantego, jest wciąż, mimo upływu wieków, bodaj jedyną pozycją w literaturze wydawaną w nakładach o wysokości porównywalnej do dzieł wcześniej wymienionych. Symptomatycznym znakiem czasów jest jednak, że oto w interesie wydawców popularnych periodyków czy też redaktorów programów radiowych i telewizyjnych, nie tylko zresztą w Polsce, bynajmniej “nie leży” udostępnianie łamów czy czasu antenowego w celu “odbrązawiania” mitu Nostradamusa (i jemu podobnych “jasnowidzów”), przeciwnie, zainteresowani są oni żywotnie eksploatowaniem tychże mitów w nieskończoność.