Niezwykły przypadek Clarity

Zakłopotanie

Co naprawdę się działo? Skąd pochodziły te złe duchy? Większy z nich, jak mówiła Clarita, był rzeczywiście potężny, czarny i bardzo owłosiony. Miał kły, co potwierdził doktor, badając ślady ukąszeń na ciele dziewczyny. Mniejszy z nich, prawie jak karzeł, wspinał się po niej, by uderzać powyżej pasa. Oba duchy lubiły ranić ją w miejsca bardzo umięśnione, tzn.: plecy, tylne części nóg, górne rąk. Zostawiały głębokie, bolesne rany. Doktor Lara i jego asystenci powołali wielu różnych obserwatorów, spośród nich lekarzy medycyny, chirurgów, psychiatrów l profesorów z dalekowschodnich uniwersytetów oraz z uniwersytetu w Santo Thomas. Nikt z nich nie widział wcześniej czegoś podobnego, nie był świadkiem demonicznego opętania.

Nie wiedziano jak rozwiązać ten problem. Wszyscy zastanawiali się, kto będzie następną ofiarą jej klątwy. Dr Lara i jego personel wysłali na cały świat depeszę: „Przybądźcie i pomóżcie nam. Prosimy o pomoc!” Otrzymali w odpowiedzi około 3.000 listów z krajów pogańskich. Zawierały one różne sugestie co do dalszego postępowania z Claritą. Nie było żadnych odpowiedzi z krajów chrześcijańskich. Czy widzisz jak my, chrześcijanie bywamy uśpieni? Wiadomość rozeszła się na cały świat. Trzy tysiące telegramów nadeszło, większość z Japonii i Indii, mówiących o tym, co uczynić z niewidocznym potworem bijącym dziewczynę. Ale żaden chrześcijański kraj nie nadesłał propozycji rozwikłania sytuacji. Poproszono kogoś z Manili, aby przyszedł i udzielił pomocy. Jedyną odpowiedź otrzymano od grupy spirytystów, którzy oświadczyli, że nęka ją Jan Chrzciciel. Urzędnicy poprosili ich, aby opuścili więzienie.

Ja byłem następnym, który wkroczył na scenę. Pracowałem w tamtym czasie jako misjonarz na Filipinach. Po trzech tygodniach strasznych tortur reporter radia przybył do Bilibid i nagrał jedną z sesji, w której uczestniczyli lekarze badający Claritę. Reportaż zaprezentowało lokalne radio, tuż po informacjach, o godzinie dziesiątej. Był to pierwszy raz, gdy usłyszałem o tym „piekle” w więzieniu Bilibid. Redaktorzy umieszczali w tym czasie na pierwszych stronach gazet informacje na ten temat, ale ja byłem zbyt zajęty pracą w kościele, aby je czytać. Niemożliwym było jednak, bym przegapił taką informację. Chodziłem po pokoju, wołając do Boga, aby uwolnił tę biedną dziewczynę w więzieniu. Im dłużej się modliłem, tym większy ciężar odczuwałem na duszy. Powiedziałem:
– Boże, jeśli diabeł jest w tej dziewczynie, Ty możesz go wypędzić! Proszę, uczyń to!
Po dłuższej modlitwie, Pan przemówił do mojego serca:
– Jeśli ty pójdziesz do więzienia i będziesz modlił się o nią, uczynię to.
Nie zastanawiając się odpowiedziałem:
– Nie, Boże. Nie mogę tam pójść, w żadnym wypadku. Byli tam naukowcy, profesorowie, eksperci, a nawet spirytyści, próbujący pomóc tej dziewczynie i cała prasa skierowała się przeciwko nim. Nie mogę tego zrobić.
Bóg nie odpowiedział mi na to, ale odrzekł:
– Jeśli tam pójdziesz i będziesz się modlił, Ja ją uwolnię!
Ostatecznie zdecydowałem, że następnego ranka pójdę tam i pomodlę się o tę dziewczynę.

W mieście takiej wielkości, jak Manila, i więzieniu o takich mamucich proporcjach jak Bilibid, nie jest łatwo załatwić widzenia z jakąś osobą. Po drodze do miasta, następnego ranka zatrzymałem się w domu znajomego architekta, Leopoldo Coronela. Na moją prośbę zadzwonił do burmistrza Laesona i poprosił w moim imieniu o umożliwienie widzenia z dziewczyną. Burmistrz był przychylnie nastawiony do mojej propozycji modlitwy o Claritę, ale osobiście nigdy więcej nie chciał się z nią spotkać! Jedynym jego warunkiem była zgoda lekarza, Mariano Lary, doradcy do spraw medycyny departamentu policji w Manili. Pan Coronel nie znał Dr Lary, ale inny mój przyjaciel, pan Domingo Sapeda, przedsiębiorca budowlany, znał go i poprosił o umożliwienie mi spotkania. Ostatecznie zgodzono się na widzenie.